Hi!

Dzisiaj trochę praktycznych informacji na temat wyjazdu do Paryża i przy okazji krótka relacja z drugiego dnia pobytu. Zacznijmy jednak od początku. 


BILETY LOTNICZE 
W październiku wpadłam na pomysł, aby polecieć do Paryża. Pierwszym terminem, który brałam pod uwagę był weekend majowy. Ceny lotów zniechęciły mnie jednak, dlatego zaczęłam zastanawiać się nad inną datą. Siedziałam i śledziłam wszelkie loty: w nocy, do południa, wieczorem, z samego rana i wreszcie trafiłam na świetną okazję. Bilet z Poznania do Paryża (lotnisko Paryż Beauvais) za 79 zł, a droga powrotna za 119 zł. Spojrzałam tylko, że jest to ostatni tydzień marca i bez zastanowienia zabukowałam bilety. Trzeba jednak pamiętać, ze do biletu dolicza się również opłaty lotniskowe plus ewentualnie za bagaż rejestrowany (jeśli na taki się decydujecie). Linie, którymi lecieliśmy to Wizzair.
 

DOJAZD Z LOTNISKA
Lotnisko Beauvais jest położone około 80 km od stolicy Francji. Jeszcze przed wyjściem można kupić bilety na autobus do Paryża, który kursuje co 15 minut. My jednak zdecydowaliśmy się skorzystać z transportu polskiej firmy (klik). Jest to tylko kilka euro różnicy w porównaniu do autobusu – jest szybciej, wygodniej, a kierowca zawozi nas pod dokładny adres, poleci kilka fajnych miejsc, przekaże nowinki itd. W dniu przylotu od razu przekazaliśmy kierowcy dokładną datę naszego wylotu, aby  wiedział o której po nas przyjechać. Cena takiego transportu: 20 euro.



NOCLEG
Zaraz po zabukowaniu biletów (w listopadzie) zabrałam się za poszukiwanie noclegu. Na początku szukałam na booking.com i znalazłam całkiem przyjazne hotele jednak… to fajna opcja jak się leci np. na weekend. Jedna z dziewczyn na fan page’u poleciła mi nocleg u Polki – Pani Magdy (klik), która wynajmuje 4 pokoje we własnym domu. Wysłałam maila z zapytaniem i kilka dni później mieliśmy już zarezerwowany pokój. Cena za dobę: 20 euro.


Kilka słów o noclegu. Dom znajduje się w Colombes. Jest to 3 strefa Paryża. Na mapie wydawało nam się daleko, jednak już w pierwszy dzień przekonaliśmy się, że Paryża nie można „oceniać” poprzez km tylko poprzez dojazd: metro, pociąg itd. Do samego dworca, z którego co 10 minut odjeżdża pociąg, jest 5 minut drogi (dosłownie). Pociąg jedzie 13 minut do centrum Paryża – Paris Saint Lazare. Muszę też wspomnieć, że Magda (której bardzo dziękuję za wspaniały pobyt – wiem, że to czytasz, dlatego chcę jeszcze raz podziękować i wiem, że na pewno do Ciebie wrócimy) w pierwszy dzień przyjazdu zapoznaje nas ze wszystkimi ważnymi informacjami – na temat pociągów, metra, biletów, miasta itd. Dzięki Magdzie pierwsze zetknięcie z Paryżem nie było szokujące ;)

Sama okolica, w której mieszkaliśmy jest bardzo cicha i spokojna. Bez problemu można wracać wieczorami. Znajdziemy tu całą masę małych, arabskich sklepików spożywczych, 2 minuty od domu jest wielki market, a kawałek dalej znajduje się najlepsza piekarnia w okolicy. Osobiście jestem bardzo zadowolona z tego, że zdecydowaliśmy się na pokój u Magdy. Ciepła, rodzinna atmosfera, można zawsze o coś zapytać, poradzić się, dowiedzieć. Dojazd do centrum idealny, warunki bardzo dobre: kuchnia, łazienka, mikrofalówka, suszarka, lodówka, internet i wszystko o co tylko poprosimy.



METRO 
Jeżeli lecicie do Paryża na więcej niż dwa dni warto poczytać o „karnetach” na metro/pociąg itd. Wiem, że są bilety na 10 przejazdów, na 3/5/7 dni, miesiąc. Nam Magda poleciła abyśmy zaopatrzyli się w karty NAVIGO (co prawda są to karty dla mieszkańców, ale bez problemu je kupiliśmy), na których mogliśmy jeździć przez 7  dni bez przerwy ile tylko chcieliśmy (metro, pociąg, RER). Wyniosło nas to o wiele taniej niż kupowanie pojedynczych biletów. Cena: około 20 euro.

BILETY DO ATRAKCJI W PARYZU
Obywatele UE do 26 roku życia do wszystkich muzeów narodowych i większości zabytków mają wejście za darmo. My musieliśmy zapłacić tylko i wyłącznie za wejście na wieżę Eiffla (około 12 euro). Luwr, Katedra Notre Dame (wieżyczki), Łuk Triumfalny, Pompidou, Muzeum D’orsay i wiele innych zaliczyliśmy za darmo.



WALUTA
Będąc w Paryżu nie można absolutnie przeliczać euro na złotówki. My już w pierwszym dniu przestaliśmy bo to po prostu mija się z celem. Przykładowo za obiad na Champs-Elysees (dwie pizze i dwa piwa) zapłaciliśmy 40 euro więc trzeba to rozumieć jako 40 zł. Big Mac w McDonaldzie to koszt około 3,5 euro a naleśniki (crepes) od 2,50 euro do 5 euro.

MODA
Spacerując naprawdę sporo po Paryżu stwierdzam, że jest to miasto mody męskiej! Mężczyźni wyglądają naprawdę stylowo – nieodłącznym elementem ich garderoby jest szalik :) Po kobietach spodziewałam się czegoś lepszego, niestety żadna z nich nie zaskoczyła mnie jeśli chodzi o klasyczny, paryski styl. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w Polsce kobiety lepiej się ubierają. Trzeba jednak przyznać, że czarnoskóre kobiety są niezwykle eleganckie – naprawdę z wielką przyjemnością je obserwowałam i podziwiałam.

LUDZIE
Już pierwszego dnia trzeba się przestawić i zakodować, że Paryż to miasto międzynarodowe. Znajdziemy tutaj wszystkie narodowości i jest to absolutnie normalne.
Uwielbiam ludzi w tym mieście. Wszyscy są wyluzowani, uśmiechnięci, nikt się nigdzie nie śpieszy, niczym nie przejmuje, zawsze podziękują, przeproszą itd. Jedyny minus to język. Francuzi niechętnie mówią w innym języku niż ich własny.

KLIMAT MIASTA
Tak jak ktoś mi napisał: Paryż trzeba zwiedzić na nogach. Coś w tym jest. My bardzo dużo spacerowaliśmy, gubiliśmy się w uroczych uliczkach przez co doświadczyliśmy klimatu tego miasta. Wracając wieczorem pociągiem do Colombes czy jadąc metrem w godzinach szczytu po prostu czujesz to miasto. Fajnie na chwilę się tez zatrzymać i obserwować ludzi – czujesz, że żyjesz razem z nimi :)

JEDZENIE
Dzień bez Crepes to dzień stracony. Naleśniki robione na „ulicy” i jedzone z ręki  smakują wyśmienicie mimo, że to ciągle wszystkim znane zwykłe naleśniki. Bagietki i Crossainty mogłabym jeść bez przerwy – są naprawdę przepyszne i już wiem o co chodzi z tą niezastąpioną francuską bagietką ;) Kasztany na placu Pigalle smakują jak słodkie ziemniaki, ale to także przekąska, którą trzeba spróbować. Ponadto znajdziemy całą masę knajpek serwujących wykwintne dania ale też bary szybkiej obsługi jak kebab, frytki, hamburgery, pizze itd.

Podsumowując: z przyjemnością przeprowadziłabym się do Paryża! Bardzo odpowiada mi tutejszy styl życia i to, że miasto jest dla LUDZI a nie odwrotnie. Fantastyczne zabudowania, udogodnienia na każdym kroku i wszechobecny hałas to coś co mnie urzekło. Na pewno jeszcze o czymś zapomniałam, ale w końcu to nie ostatni post dotyczący Paryża. OK! Możemy zatem przejść do drugiego dnia. Na 7 dni tylko raz spotkał nas deszcz. Pozostałe dni były naprawdę piękne i słoneczne. Niemniej w ten deszczowy dzień nie mieliśmy zamiaru siedzieć w domu więc ruszyliśmy zwiedzać! :)



Skoro pada deszcz to nasz pierwszy punkt – Galeria Lafayette. Wszyscy mówili, że trzeba ją zobaczyć bo na żywo robi ogromne wrażenie. W Paryżu są dwie, wybieramy tę bliżej Paris Saint Lazare. Po wejściu z moich ust wydobywa się jedno, wielkie: „WOW”.


Zdjęcia absolutnie nie oddają uroku tego miejsca. Co mnie zaskoczyło to, że sklepy były stoiskami a nie jak u nas w galerii handlowej osobnymi boksami. Cała galeria jest podzielona w zależności od produktów: na dole są buty, na parterze kosmetyki, torebki i perfumy,  wyżej ubrania itd. Jest to raj dla oczu ale i zguba dla portfela.


Z Galerii Lafayette docieramy do mostu zakochanych. Wiedziałam, że jest tam cała masa kłódek ale nie wiedziałam, że jest ICH AŻ TYLE! ;)


Mijamy most i dochodzimy do „Wysp na Sekwanie”. Katedra Notre Dame również zrobiła na mnie ogromne wrażenie (w szczególności, że przed wyjazdem oglądałam Dzwonnika z Notre Dame). Może nie jest tak ogromna jak w bajce Disneya ale równie piękna. O Katedrze napiszę trochę więcej przy okazji następnej notki, ponieważ wróciliśmy do niej gdy pogoda była lepsza.

Zatrzymujemy się na bagietkę i winko….


…. i ruszamy dalej!


Kolejny punkt to księgarnia Shakspeare and Company! W 1920 roku było to miejsce spotkań dla pisarzy takich jak Ezra Pound, Ernest Hemingway, James Joyce i wielu innych. Niesamowity klimat miejsca sprawia, że chcę tam zostać.


W środku księgarni można poczuć się niczym w książce Harrego Pottera. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie kupiła jakiejś książki :) Album „Paris 1900” wpadł w moje ręce i tak został.


Nasz kolejny punkt na mapie to nowoczesna dzielnica La Defense. W końcu decydujemy się na metro i tak oto drugiego dnia schodzimy do podziemia. Mimo naszych obaw (jeszcze w Polsce patrząc na mapę metra byłam przerażona) to ogarnięcie tego jest BANALNE. Nie sposób się zgubić, pojechać w inną stronę – wszystko jest bardzo dobrze opisane, co chwilę można znaleźć mapki i to jest naprawdę wielkie udogodnienie. Ciekawostka: do dzielnicy La Defense kieruje nas nowoczesna linia metra bez kierowcy! Fajnie jest wejść na sam przód i patrzeć jak metro jedzie z zawrotną szybkością (trochę jak w kolejce górskiej tylko bez „przerażających” wzniesień i pochyłości).



Gdy docieramy do La Defense i wychodzimy na powierzchnię ziemi naszym oczom ukazuje się plac, a dookoła wielkie biurowce. Ta dzielnica to odpowiedź Paryża na Manhattan czy Chicago. Panuje tam absolutna cisza, przynajmniej w momencie kiedy my tam jesteśmy. W porównaniu do głośnego centrum Paryża czuje się trochę jak w jakimś innym świecie – fajne przeżycie. Nowoczesny prosty i minimalistyczny Łuk Triumfalny potęguje wrażenie, chwilę stoimy i po prostu delektujemy się ciszą i pustką.



To by było. Następne zdjęcia będą już bardziej słoneczne. Zabiorę Was do najpiękniejszego miejsca w Paryżu! Jeśli macie jakieś pytania piszcie śmiało w komentarzach – na wszystkie postaram się odpowiedzieć :)

Do następnego!