Długo kazałam Wam czekać na ostatnią relację z naszej przyody życia jaką był African Road Trip. Być może dlatego, że sama nie chciałam aby ta przygoda tutaj na blogu się skończyła. Dzisiaj przygotowałam dla Was już ostatnie zdjęcia tym razem z Gambii. Z najmniejszego kraju w Afryce, który był naszym celem głownym, i w którym spędziliśmy jeszcze cały tydzień. Jeśli nie pamiętacie jak zakończyła się poprzednia relacja to zapraszam tutaj. Poprzednie z Maroko (tu) i Mauretnii (tu). Gotowi zatem by zobaczyć kawałek Gambii? To zaczynamy!
Gambia powitała nas dosyć ciężkim doświadczeniem. Zaraz po minięciu granicy (na której znowu musieliśmy spędzić kilkadziesiąt minut) ruszyliśmy na prom, który miał nas przeprowadzić na drugą stronę kraju. Kolejka na prom była ogromna, czekania na kilkanaście godzin. Nam udało się w 5 godzin – oczywiście po licznych łapówkach. A teraz wyobraźcie sobie: czekać 5 godzin w 50-cio stopniowym upale, w samochodzie bez klimy, gdzie dookoła hałas, brud i okropny smród. Takiego smrodu jeszcze nigdy nie czułam. Wszyscy byliśmy wycieńczeni i marzyliśmy tylko o tym by dojechać do naszego miejsca docelowego. Na zdjęciu możecie zobaczyć jak czekaliśmy na naszą kolej w jedynym zacienionym miejscu. To wszystko brzmi strasznie prawda? Jednak dla mnie to było absolutnie niesamowite doświadczenie: poznawanie własnego JA, siły charakteru, poznawanie własnego ciała (wytrzymałości fizycznej). Jestem wdzięczna, że mogłam tego doświadczyć – zobaczyć i przeżyć to z jakimi warunkami ludzie CODZIENNIE się zmagają. To nasze jedyne zdjęcie z tamtego miejsca – nikt nawet nie miał siły chwycić za aparat. Wtedy każdy z nas miał po prostu dosyć. W końcu udało nam się przeprawić przez rzekę Gambie i ruszyliśmy dalej. Po 100 km dotarliśmy do naszej villi, która miała być naszym domem przez tydzień. Villa była duża, nowa i bardzo ładna w środku. Nasza radość była ogromna: kuchnia, prysznice w każdym pokoju i klima czyli coś czego dawno nie widzieliśmy ^^ Jednak nie mogło być tak kolorowo: o ciepłej wodzie w Gambii mogliśmy zapomnieć no i z prądem też ciężko (zazwyczaj koło 3 w nocy był odcinany aż do 12 w południe). O prądzie wspomnę jeszcze później, ale czas teraz abym pokazała Wam to, co zastaliśmy następnego dnia. Z samego rana pojechaliśmy do Swiss Tavern czyli knapjki położonej nad samym oceanem….
Spędziliśmy na plaży cały dzień! Niesamowicie ciepły ocean (podobno przez prąd El Nino z Brazylii) sprawił, że wszystko co miało miejsce zeszłego dnia odeszło w niepamieć. Każdy robił co chciał: jedni plażowali, inni zwiedzali, jeszcze inni nie wychodzili z oceanu (w tym ja). Byliśmy w raju!
Podczas jednego z pierwszych dni miałąm też przygodę z meduzą. Na szczęście nie tą ze zdjęcia, ponieważ na zdjęciu widoczny jest żeglarz portugalski (którego kilka osób z naszej ekipy znalazło następnego dnia!). Żeglarz portugalski to najbardziej niebezpieczna meduza, może powodować paraliż i śmierć dorosłej osoby. Mnie poparzyła jakaś mała, momentalnie wyskoczyły białe bąble jak po oparzeniu pokrzywą. Lokalni mieszkańcy poradzili nasmarować rękę popiołem i natrzeć ją moczem. Tak też zrobiłam a wieczorem już nie było śladu :) Paula-Meduza 1-0 ^^
Swiss Tavern stało się naszym ulubionym miejscem. Jedzenie i picie pod nosem, plaża i ocean. W drodzę zawsze spotykaliśmy naszych małych kumpli czyli małpki. Były bardzo przyjazne i z chęcią pozowały. Raz tylko widzieliśmy jak zwędziły coś z knajpy i uciekały w zawrotnym tempie.
Gambijczycy są niezwykle przyjaźni – tam nie da się przejść 100 metrów bez zatrzymania. Każdy zaczepia, pyta o to jak się mamy, opowiada trochę swojej historii i pyta się skąd jesteśmy. Na plaży poznaliśmy kilka osób, w tym chłopaka, który specjalizował się w robieniu soków. Najpierw zrobił nam przepyszny sok z mango a następnie sok z baobabu.
To jest owoc baobabu, który ma wiele zdrowotnych właściwości a sok z niego smakuje trochę jak utarte jabłko :)
Odwiedziliśmy też port rybacki w Bakau. Jest to głośne miejsce, gdzie można kupić świeże ryby i owoce morza.
Wyciągnięcie jednej łodzi z oceanu to nie lada wyzwanie. Wszyscy w okolicy się zbiegają, żeby razem wnieść łódkę.
A to typowe afrykańskie pirogi, którymi rybacy wypływają na połowy.
Kobieta z wiadrem na głowie to w Gambii bardzo częsty widok.
A tutaj możecie zobaczyć targ rybny.
Odwiedziliśmy też miejsce zwane Crocodile Pool…
Jest to miejsce uważane za święte – a raczej krokodyle, które się tutaj znajdują. Podobno przychodzą tutaj kobiety, które nie mogą zajść w ciążę i w miejscu, które widziecie poniżej oblewają się wodą z basenu krokodyli. Były przypadki, kiedy kobiety po takiej kąpieli zachodziły w ciążę. Dziecko, które się urodziło po tym rytuale musi nosić imię tego miejsca.
Krokodyle chodzą sobie luzem! Dziennie dostają 250 kg(!!!) ryb, daltego ciągle są najedzone i według osób tam pracujących – całkowicie niegroźne. Ja tam miałam ogromnego stracha, gdy podchodziłam do tego krokodyla. Nigdy nie wiadomo jak zachowa się takie zwierze a wystarczy ułamek sekundy… No nic – przeżyłam i mam fajne zdjęcie z krokodylem ^^
To ta woda (powżyej) wykorzystywana jest do mycia kobiet, które nie mogą zajść w ciąże.
Po powrocie z Crocodille Pool przeszliśmy się jeszcze jedną z wiosek…
Po takim wyjeździe człowiek sto razy bardziej docenia to co ma. Tylko spójrzcie na te domy…
Gdy rozmawialiśmy z jednym z mieszkańców powiedział nam tak: „My jesteśmy bardzo szczęśliwi i lubimy ludzi. Mamy ocean, piękne plaże, słońce cały rok – brakuje nam tylko różnorodnego jedzenia. Bo ciągle jemy tylko ryż i owoce”. Momentami miałam wrażenie, że pomimo, iż Ci ludzie żyją w biedzie to są szczęśliwsi niż Europejczycy. Mówię bardziej o sferze duchowej bo zaraz na pewno znajdą się ludzie, którzy powiedzą: „dziękuję za bycie szczęśliwym w takich warunkach”. Nikt nie powinien żyć tak jak żyją ludzie w Afryce, ale oni przynajmniej cieszą się dniem i doceniają najdrobniejszy szczegół w życiu.
Podczas naszego pobytu był właśnie sezon na mango – jedliśmy je w nadmiernej ilości, były przepyszne! Bardzo żałuję, że smak tych owoców w Polsce znacznie się różni.
Kolejne miejsce, do którego trafiliśmy to „Jamajska plaża”. Szerokie plaże, biały piasek, hamaki, palmy i ocean. Czego chcieć więcej? Miłych ludzi (mieszkańców), którzy Cie pilnują gdy na godzinę zasypiasz pod palmą. Tacy też nam się przytrafili :)
Obiecałam jeszcze wrócić do tematu prądu w Gambii. Zacznijmy od tego, że prąd jest na doładowanie. Kiedy kończy Ci się prąd idziesz do „kiosku”, kupujesz doładowanie za X kwoty i doładowywujesz numerkami w domu prąd. Kilka razy zdarzyło nam się tak, że siedzieliśmy, jedliśmy kolacje i trach! Prądu nie ma. Wtedy opiekun domu Mohamed szedł po kwitek i wklepywał kod. Druga kwestia z prądem jest taka, ze zazwyczaj w nocy koło 3 prąd jest odcinany ze względu na oszczędności. Dlatego gdy zasypialiśmy z klimą to rano budziliśmy się cali zalani potem. Tak samo jest z wodą – woda czasem jest, czasem jej nie ma. No i jest zimna. Ale przy takich upałach kąpiel w zimnej wodzie to przyjemność.
Ostatnią plażą, na którą pojechaliśmy było miejsce o nazwie Eco Lodge. Byliśmy tam jedyni!
Kolejny punkt na naszej mapie to targ Serrekunda, na którym jest wszystko łącznie z ogromną ilością ludzi. Krzyki, ogromny hałas, klaksony aut i wszystkie kolory świata..
Po przejściu 50 metrów już byliśmy zmęczeni tym ciągłym zaczepianiem i hałasem. Jednak muszę przyznać, że to miejsce ma swój urok i jest to na pewno ważny punkt na mapie Gambii.
Ostatnim miejscem, które Chcę Wam pokazać jest pzedszkole w miejscowości Birkama. Marek i Ania byli już tutaj podczas ostatniej wyprawy dlatego wszyscy czekali już na nas z otwartymi rękoma. Przywieźliśmy dzieciakom zeszyty, kredki, gry, zabawki. Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy, ale fakt, że chociaż trochę mogliśmy uszczęśliwić te dzieci sprawia, że na samo wspomnienie się uśmiecham. Wszystkie maluchy były takie radosne, uśmiechnięte. Każdy chciał się z nami przywitać osobiście, śpiewali piosenki, tańczyli.
Zostaliśmy zaproszeni do dwóch klasy (jedynych klas w małym budynku) aby zobaczyć jak dzieci się uczą angielskiego.
Dzieci, które chodzą do przedszkola mają ogromne szczęście – niestety nie wszystkie dzieci się tam dostają. Zaraz obok przedszkola, pod drzewem siedziały dzieci, które nie miały tyle szczęścia. Obserwowały nas i patrzyły co się dzieje. To było dla mnie jedno ze smutniejszych doświadczeń. Po wyjściu od maluchów z przedszkola ruszyliśmy do tych, które byly poza budynkiem i rozdaliśmy im kilka zabawek, gadżetów itd.
Tym akcentem kończę moją afrykańską opowieść. To była dla mnie przygoda życia. Nie wiem czy kiedykolwiek doświadczę czegoś podobnego. Chcę bardzo mocno podziękować Markowi z HollyCow i Ani z WhatAnnaWears!!! :) To nie były wakacje all inclusive, to nie były wakacje w hotelu w Afryce to był African Road Trip, który nauczył mnie wielu rzeczy. Wyjazd pomógł mi tez odkryć swoje słabości, swoje mocne strony, nauczył doceniać to co mam dookoła, cieszyć się z małych rzeczy. Nauczył mnie jak radzić sobie w ciężkich sytuacjach i pokazał na ile jestem silna psychicznie i fizycznie. Nigdy tego nie zapomnę a wszystkie te wspomnienia będą we mnie do końca moich dni. I pisząc to łezka mi się w oku kręci bo Afryka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Chciałabym tam wrócić jak najszybciej i mam nadzieje, że mi się to uda.
Do następnego!
Fantastyczna fotorelacja. Myślę, że po takiej podróży zdobyłaś sporo doświadczeń i lepiej poznałaś siebie :) A prąd? W moim ostatnim mieszkaniu też był prąd na doładowanie :) Chodziłam do miejsca, w którym wpłacałam pieniążki i dostawałam kod :) Całkiem zabawnie było, gdy zapomniało się doładowac:)
Piękne zdjęcia ! Ahhh jakie plaże !
bosko!!!
Śledzę każdy Twój wpis dotyczący podróży do Afryki, zdjęcia są rewelacyjne, ale jedyne co mi się nie podoba, że praktycznie w każdym poście podkreślasz, jaki tam był smród, brud i bieda. I wierzę Ci, ze rzeczywiście tak to może wyglądać, takie są realia w Afryce, ale nawet jesli potem piszesz, ze to bylo dla Ciebie niesamowite doświadczenie, to samo określenie 'okropny smród’ trochę mnie zniechęca do dalszego czytania.
W moich postach chcę Wam pokazać jak najwięcej, opisać wszystko, dlatego też pisząc o tym mam raczej na celu uprzedzić wszystkich, którzy mają zamiar się tam wybrać, że nie zobacza przy drodze kwiatków tylko śmieci. I uwierz mi ja przed wyjazdem miałam zupełnie inne wyobrażenie o tym co tam zastanę i większość ludzi tak ma. Bo myśleć sobie, że tam jest bieda to zupełnie co innego niż zobaczyć to na żywo :) A podkreślam to właśnie po to, żeby potem nie było, że ktoś pojedzie do Afryki na wakacje i powie, że bezsensu bo jest brudno i śmierdzi. To nie jest kierunek typowo wakacyjny.
Kompletnie nie rozumiem tego komentarza :/ Pauli zamyslem bylo przeciez chba wlasnie jak najlepsze tj. najbardziej prawdziwe opisanie tego co zobaczyla w afryce. Nie pisala dla nas bajki gdzie wszystko jest piekne i pachnace ! Komentarz calkowicie bez sensu ale pokazuje on za to moze jak ludzie nawet czytajac cos wola pozostawac w w strefie komfortu a nie przyjac do wiadomosci jak ludzie moga zyc na swiecie.
Najbardziej zrobiła na mnie wrażenie Jamajska plaża i Eco Lodge! Piękne miejsca! Szczerze mówiąc jakoś 'nie ciągnęło’ mnie do Afryki, ale oglądając te zdjęcia i wcześniejsze które wstawiałaś na Instagrama – przekonałam się! Z chęcią bym odwiedziła ten kontynent. Jak to się mówi 'Nigdy nie mów nigdy’ :D
Świetny wpis! Wszystko to mam przed oczami, rok temu bylismy w Kenii, podobne piękne obrazki, chwytające za serca dzieci, bieda i jednocześnie usmiech na twarzy u tubylców, radość z małych rzeczy, ogromna serdeczność, przepyszne, soczyste, skąpane w słońcu owoce i moc wrazen na safari… Pozdrawiam Was goraco i wszystkiego najpiękniejszego na nowej drodze życia
Dziękujemy! :)
Dzięki Twojej relacji naprawdę zmieniłam mój stosunek do Afryki. Zdjęcia są naprawdę cudowne. A Twoje słowa na zakończenie sprawiły, że łezka mi się w oku zakręciła. :)
Co za piękny post. Jeśli mam być szczera to trochę się wzruszyłam. Mam w głowie tyle myśli, że ciężko jest mi je teraz przelać na klawiaturę i napisać sensowny komentarz. Dzięki tobie zamarzyła mi się podobna wyprawa. Mam nadzieję, że kiedyś te marzenie uda mi się spełnić. To musi być naprawdę niesamowite przeżycie. Dzięki takim widokom zdajemy sobie sprawę z tego, ile mamy. Zaczynamy doceniać to wszystko. Aż mi się głupio zrobiło, że co chwilę narzekam, że nie mam iPhone’a, którego bym chciała mieć oraz, że marudzę o remont pokoju, bo stary mi się nie podoba. A mam tutaj wygodne łóżko, szafki, telewizor, komputer… mam prąd i ciepłą wodę. Mogę jeść co tylko sobie zamarzę. Nie tak jak oni. Z drugiej strony powinniśmy brać przykład z tych ludzi i cieszyć się życiem. Być szczęśliwymi bez względu na rzeczy materialne, bo dzisiaj to one rządzą światem.
Paula, dziękuję za serię African Road Trip. Że podzieliłaś się z nami tą wyprawą. Super, że mogliśmy ci w niej 'towarzyszyć’ :) pozdrawiam!
Bardzo dziękuję!!! I to ja się cieszę, że mogłam Was zabrać chociaż tak wirtualnie w inny świat :)
Zupełnie się zgadzam z Twoim komentarzem Agata. Po tej fotorelacji także zapragnęłam w przyszłości odwiedzić Afrykę. Wzruszyłam się czytając ten post, widząc te dzieciaczki i ich szczere uśmiechy. Przepiękna relacja, dziękujemy, że mogliśmy w jakiś sposób 'uczestniczyć w niej’ razem z Wami. No i to też dużo świadczy o Was – jesteście wspaniali i macie bardzo dobre serduszka, sprawiając tym dzieciom radość. :)
Życzę szczęścia i dużo miłości na nowej drodze życia. :)
Świetne przeżycie :) Podoba mi się to, co napisałaś:
„Momentami miałam wrażenie, że pomimo, iż Ci ludzie żyją w biedzie to są szczęśliwsi niż Europejczycy. Mówię bardziej o sferze duchowej bo zaraz na pewno znajdą się ludzie, którzy powiedzą: „dziękuję za bycie szczęśliwym w takich warunkach”. Nikt nie powinien żyć tak jak żyją ludzie w Afryce, ale oni przynajmniej cieszą się dniem i doceniają najdrobniejszy szczegół w życiu.”
Sama ostatnio zaczynam „nowe życie”, bez narzekania, bez dążenia do błahych rzeczy, które tylko nabywamy za pośrednictwem pieniądza…cieszy, ale na chwilę. Zmieniając temat, pięknie wyglądacie z mężem – bije od Was taka normalność i wzajemna miłość. Mąż kojarzy mi się z takim przyjemnym misiem :D musiałam to napisać. Ty za to Paula piękniejesz z posta na post :)
Wciąż oglądam i czytam Wasze przygotyw z wielkim zachwytem! Brawo, marzy mi się podobna;)
przygoda zycia :)szkoda tylko,ze nie mialas mozliwosci
odwiedzic swojego adoptowanego synka bedac w Afryce
Przeczytałam wszystkie posty z Twojej wyprawy po Afryce. Muszę stwierdzić,że z blogerek,które odwiedzam i obserwuję to wyróżniasz się pod kilkoma względami. Nie pokazujesz na blogu tylko nowych stylizacji,które otrzymałaś w ramach współpracy, nie pokazujesz tylko wakacji all inclusive, ale co najważniejsze ukazujesz prawdziwą siebie i swoje serce. Lubię czytać Twoje wpisy,bo wiem,że często motywujesz i dzielisz się nawet trudnymi sytuacjami. Rzadko spotyka się takich ludzi jak Paula i jej mąż. Cieszę się,że doceniasz to co masz :)) Mam nadzieję,że pozostaniesz taka na zawsze,bo właśnie dzięki Tobie zaczęłam patrzeć na świat inaczej i staram się doceniać to co mam. Dzięki Paula <3
Jeju, ta fotorelacja strasznie mnie rozczuliła! Zwłaszcza zdjęcia dzieci i to, co powiedział jeden z nich. :) Sama chciałabym kiedyś zobaczyć Afrykę na własne oczy, ale wątpię, żeby mi się to udało. :-)
Przez wszystkie relacje z African Road Trip nie wiedzialan co napisac… chcialan duzo bo zawsze o Afryce mam cos do powiedzenia, ale bylo we mnie tyle emocji ze nie wiedzialan co pisac. Po za tym pod takim postem samo „piekne zdjecia” to za malo. Pokochalan Afryke od pierwszego razu jak tam polecialan. Jednak zawsze bylo to all inclusive, jednak zawsze wychdzilam po za hotel po za miasteczko aby zobaczyc jak ludzie zyja. Tak bardzo chcialabym poznac ich zycie, aby docenic to co mam, aby moc zobaczyc w ich oczach to COS… jednak spotkanie ludzi na miescie czy otarcie sie o kobieye ubrana w hidzab i burke to NIC w porownaniu z tym co pokazalas… Twoja wyprawa to moje marzenie. To sie chowa przy tym co czytalam co widzialam. Dla mnie widok Kairu i ludzi w nim byl szokiem. Brud smrod kozy i barany na srodku ulicy, ludzie chudzi bez ubran, i te domy… bez dachow w sumie to budy a nie domu…. tak wiec, Twoj wpis.. powalil mnie, dal tak do myslenia a zarazem pokazal to co chcialam zobaczyc i jeszcze nakrecil bardziej. Potraktowalam go osobiscie. Dziekuje Paula :*!
Piękne zdjęcia, super przygoda:) zazdroszczę Wam tego wyjazdu :)
Nawet w takich warunkach potrafisz wyglądać cudnie !
Ten jak i każdy post z tej podróży czytałam ze łzami w oczach. Chciałabym przeżyć taką wyprawę jak Wy, ale myślę że nie dałabym rady, chociaż plaże są przecudowne :)
http://www.kiercia.blogspot.com
Uwielbiam Twoje posty! Myślę, że jesteś kochaną osobą o wielkim sercu. Dzięki Twojej fotoleracji mogłam się poczuć jakbym była z Tobą w Afryce! Dzięki :*
Jestem zachwycona, post rewelacyjny! Piekne zdjęcia! Ta podróż musiała byc na prawdę wyjątkowa!
http://www.emynia.com
Polecam Ci Paula książkę Dzika droga. Jak odnalazłam siebie. Jest to powieść o szlaku Pacyfic Crest Trail. I tez podczas wędrówki takim szlakiem można dostrzec pozytywy życia tak jak w przypadku Afryki. Czy to prąd czy dostęp do wody czy choćby jedzenie i wygodne buty. Naprawdę polecam te powieść bo wiem ze lubisz takie podróżnicze klimaty. Wyszla również ekranizacja tej książki z Reese Witherspoon. :)
Niesamowita podróż ! Fajnie, że mogłaś tego wszystkiego doświadczyć. :)
Bardzo podobała mi się ta fotorelacja. Przepiękne zdjęcia !
Paula napisz proszę, który masz model tych białych air max thea.
1. 599409-001
2. 616723-601
Czym one się mogą różnić?
Chyba bym się popłakala na widok tych dzieciaków pod drzewem, które nie mogą chodzić z resztą dzieci do przedszkola. Co decyduje o tym, które z dzieci będą się uczyć, a które nie?
Hej Kochana :) mam małe pytanie: co sądzisz o mieszkaniu razem przed ślubem? Jestem ze swoim chłopakiem 4,5 roku i powiedział, że nie oświadczy się dopóki ze mną przynajmniej pół roku/rok nie zamieszka. Ja jestem temu przeciwna, ale sama już nie wiem co o tym sądzić :(
Ja ze swoim chłopakiem jestem od ponad 5 lat i mieszkamy ze sobą już ponad 2 lata. Jeżeli jesteś temu przeciwna to nic na siłę.. Albo to zaakceptuje albo nie. Ale wiesz takie spotykanie się nawet codziennie to nie to samo co mieszkanie ze sobą i przebywanie w swoim towarzystwie 24h. Mieszkając ze sobą wychodzi wszystko. Jak dla mnie chlopak ma zdrowe podejście.
Moja siostra z narzeczonym byli w Gambii ponad rok temu. Wcześniej starali się o dziecko, więc kiedy dowiedzieli się o tym przesądzie, narzeczony dla zabawy pochlapał ją wodą z jeziora. I… od pół roku jestem ciocią. ;)
A samej wyprawy bardzo Ci zazdroszczę, mnie się marzy taki road trip po Ameryce Południowej. :) I nie mogę wyjść z podziwu, że mimo niedogodności, na wszystkich zdjęciach wyglądasz świeżo, a Twoje paznokcie wyglądają na nienaruszone! Ja na zdjęciach z weekendu w Bieszczadach wyglądam jak po przemierzeniu Syberii na piechotę. ;D
Takie podróże są niesamowite, zazdroszczę skrycie, ale cieszę się, że miałaś okazję przeżyć tyle fantastycznie skrajnych emocji:)
Bardzo ciekawy tekst. Lubię czytać relacje z podróży.
Zapraszam do siebie: http://zycienienabogato.blogspot.com/
Niesamowite widoki, niesamowita przygoda. Mam nadzieję, że kiedyś na własne oczy również zobaczę Afrykę. Pozdrawiam!
Jestem zachwycona tą fotorelacją .I nie tylko foto. Pokazałaś ,, inny ,, świat i to jak się w nim odnalazłaś .Nie banalne .
Pozdrawiam
Paula, proszę powiedz ile trzeba mieć w zanadrzu pieniążków na taka wyprawę jesli możesz? Interesuje mnie tez jak zaplanować taka podroz, skąd mieliście samochód itp? Post o organizacji takiej wyprawy byłby spełnieniem moich marzeń :)