Gdyby ktoś na początku roku powiedział mi, że wybiorę się w góry, że pójdę w Tatry Wysokie – nie uwierzyłabym. Wszystko zaczęło się jednak od naszego wyjazdu na tegoroczny WinterCamp. Zacznijmy od początku… Radek od zawsze uwielbiał chodzić po górach. Był w nich wiele razy, zdobył kilka polskich szczytów. Ja… góry akceptowałam tylko wybierając się na narty, albo jedynie z dołu – by podziwiać ich majestatyczność. Wszystko się jednak zmieniło. Wejście na Turbacz, szkolenia na WinterCampie, mnóstwo inspirujących ludzi i ciach! Zapragnęłam poczuć to, o czym wszyscy opowiadali, zapragnęłam poczuć potęgę gór, ich magię. Przez WinterCamp poznaliśmy się z Michałem, który jest międzynarodowym przewodnikiem wysokogórskim. Na początku wybraliśmy się z nim na skałki. Tam pokazał nam podstawy wspinaczki, nauczył kilku rzeczy. Już wtedy rozmawialiśmy o wspólnym wyjściu w góry. Michał od razu nam zaproponował, żebyśmy zdecydowali się na Mnicha. I tym oto sposobem tydzień temu zdobyłam swój pierwszy w życiu szczyt w Tatrach! Poniżej mam dla Was trochę zdjęć z tego dnia i… moje wrażenia!
Ruszyliśmy chwile przed 6 rano. Było dosyć ciepło więc chcieliśmy wejść zanim jeszcze słońce będzie wysoko i śnieg będzie się roztapiał (by nie zapadać się po pas). Morskie Oko o poranku jest takie spokojne i ciche. Nie było nikogo! Gdy tylko tam doszliśmy i zobaczyłam szpic po prawej stronie nasunęła mi się jedna myśl: „Ale jak ja mam tam wejść?!”. To właśnie Mnich, na którego szliśmy. Byłam podekscytowana, ale też trochę przerażona. Czułam motyle w brzuchu – dosłownie. Pod schroniskiem założyliśmy detektory lawinowe, Michał nam dokładnie raz jeszcze wytłumaczył jak działają i ruszyliśmy!
Od samego początku towarzyszyły nam przepiękne widoki! W trakcie wędrówki Michał przekazywał nam mnóstwo technicznych informacji, uczył jak wykorzystywać czekan czy jak prawidłowo zakładać raki. Od pewnego momentu, aż pod ścianę Mnicha szliśmy właśnie w rakach.
Bardzo dobrze mi się szło. Co jakiś czas zatrzymywałam się, by złapać oddech, ale czułam, że moja kondycja jest dobra, co ogromnie mnie ucieszyło. W końcu to właśnie na nią ciężko ostatnio pracuję. Każdy moment postoju wykorzystywałam na rozglądanie się dookoła i doświadczanie chwili. Podczas drogi byłam skupiona, analizowałam co się dzieje i podziwiałam widoki. Podczas całej tej wędrówki zapomniałam o tym co dzieje się na dole, o rzeczach codziennych, nie patrzyłam na zegarek, nie miałam pojęcia która jest godzina, żyłam dosłownie chwilą. I to było absolutnie cudowne!!!
Gdy podchodziliśmy pod ścianę Mnicha było już mi trochę ciężko. Szczególnie, że już trochę zapadaliśmy się w śniegu. W końcu dotarliśmy pod samą ścianę, gdzie czekała nas… wspinaczka! Zjedliśmy banana i przygotowaliśmy się do tego, co chyba najbardziej mnie przerażało. Przed nami trzy ściany, żeby dostać się na szczyt. Pierwsza ściana była dla mnie najtrudniejsza, bo pod nami była przepaść.
Michał wszedł pierwszy i przygotował wszystko, aby nas asekurować. Następnie była moja kolej. Ruszyłam. Czułam miękkie kolana i ogromne bicie serca. Powtarzałam sobie tylko, żeby nie patrzeć w dół – w końcu mam lekki lęk wysokości i lęk przestrzenny. W pewnym momencie, gdzieś na środku ściany po prostu stanęłam i nie miałam pomysłu co dalej. Musiałam zaufać ścianie, podeprzeć się na jednej nodze i podciągnąć w górę. Po kilku minutach ruszyłam dalej. Ufff dotarłam na górę – pierwsza ściana pokonana. Ale co ważniejsze pokonałam swój lęk i mimo, że cały czas czułam miękkie kolana byłam szczęśliwa.
Z drugą ścianą poszło trochę łatwiej. Została już ostatnia… Radek poszedł pierwszy a ja czekałam na swoją kolej. To już ostatnia ściana i będę na górze.
Wchodząc na szczyt Mnicha w ogóle się nie rozglądałam. Kątem oka widziałam, że dookoła już jest przestrzeń, że widać wysokość, ale byłam cały czas skupiona na skale i moich nogach. Nie patrzyłam na boki, aż do momentu, gdy usiadłam na szczycie i się przypięłam. Dopiero wtedy powolutku zaczęłam się rozglądać i w tym momencie poczułam ogromną satysfakcję, radość, motyle w brzuchu i jakiś taki spokój… Pierwszy raz w życiu, w Tatrach Wysokich, zdobyłam swój pierwszy szczyt. Dla mnie to pewne przesunięcie swoich granic! :)
Widok z góry był przepiękny!!! Góry, Morskie Oko, Czarny Staw i my… tacy malutcy, gdzieś na szczycie. Mnich ma 2068 m n.p.m. Dla niektórych to pewnie bułka z masłem, ale dla mnie to było ogromne wyzwanie. Pokonałam swój lęk przestrzeni, lęk wysokości, wykrzesałam z siebie ogrom siły i wiecie co… zdecydowanie było warto!
Na szczycie Mnicha spędziliśmy z 20 minut. Rozglądaliśmy się, cieszyliśmy jak dzieci i analizowaliśmy nasze pierwsze w życiu wspinanie się. Mimo, że będąc w ścianie nie byłam taka radosna ^^ to już po zejściu stwierdziłam, że fajnie byłoby się znowu powspinać! :)
No to teraz czas jeszcze zejść na sam dół. Wiecie, że najwięcej wypadków w górach jest właśnie podczas schodzenia? Cały czas miałam to gdzieś z tyłu głowy, więc byłam totalnie skupiona. Dla mnie zejście było ciężkie (nie mówię tutaj o zejściu ze ściany, tylko o późniejszych schodzeniu). Słońce było już wysoko, więc dosłownie zapadaliśmy się w śniegu. Trzeba było mocno uważać. Był moment gdzie zapadłam się i moja noga utknęła pod śniegiem – trzeba było odkopać. Radek zapadł się po pas i wpadł do strumyka. Na szczęście zeszliśmy na dół i zakończyliśmy naszą pierwszą wędrówkę w Tatrach Wysokich. Po powrocie do hotelu czułam się wykończona, ale zdecydowanie przeszczęśliwa! Następnego dnia miałam mnóstwo siniaków na nogach i trochę obolałe plecy. Ale było warto.
Podczas tego pierwszego wyjścia w góry Michał nie tylko bardzo nam pomógł w kwestii technicznej, ale też przekazał mnóstwo ciekawostek z tego górskiego, świata. Był przy tym świetnym motywatorem np. podczas wspinaczki, kiedy nie wiedziałam jak w ogóle mam ruszyć hah. Już przy schodzeniu pojawił się też następny plan, na kolejny szczyt – może Łomnica? :) W międzyczasie chcemy też pochodzić sobie szlakami w niższych górach. Nie powiem Wam, że to moja nowa pasja, że kocham góry, bo tak naprawdę dopiero się z nimi poznaje. Wiem jedno, po powrocie z Mnicha, następnego dnia już mi było tęskno za tym stanem, który towarzyszył nam podczas wędrówki…. zobaczymy co będzie dalej, ale oficjalnie mogę oznajmić, że nasza górska przygoda właśnie się rozpoczęła.
Do następnego!
Super, ale polecam też niższe szczyty, które można zdobywać samodzielnie, żeby „schodzić” trochę podeszwy butów po różnych szlakach, bo góry uczą też pokory ;)
To właśnie nas czeka :)
Z szlaków w naszych Tatrach polecam Grzesia, Czerwone Wierchy,
Dziękuję – musimy się wybrać! :)
A czemu akurat Michał postawił na Mnicha na początek? ?
Trzeba by Michała zapytać :) Z tego co wiem bardzo lubi ten szczyt, często zabiera tu klientów po raz pierwszy – może dlatego, że to fajna lekcja, sprawdzenie się itd. :)
Jesteś bardzo dzielna! Podziwiam! :) <3
Właśnie w sobotę tez wybieramy się na mnicha mam nadzieje ze pogoda będzie równie udana :)
Super!!! Powodzenia <3
Chodzenie po górach to jedna z moich wielkich pasji, ale jednak w lecie. Zmową wyprawę zaliczyłam tylko raz i była to niesamowita przygoda. Twoje wyjście w góry jest tym bardziej świetne, że przygotowane było przez profesjonalistów i przez to o wiele bardziej bezpieczne.
Ta przepaść aż zapiera dech , świetnie że się przełamałaś i ruszyłaś s górę ?☺️
Ja też uwielbiam góry ,szczególnie wędrówki po naszych Karkonoszach ?
Cudowne przeżycie!
Ja narazie zdobyłam jedynie Giewont, ale tez była to dla mnie walka!
Czekam na Twoje dalsze relacje z gór ! :)
Pozdrawiam
Weronika
Super! Gratulacje!!! <3
Podziwiam ludzi, którzy się wspinają. To jest ich pasja, ich życie. Nie robią tego bo muszą tylko bo chcą. Sama osobiście nie wiem czy bym się zdecydowała. Trzeba wiele odwagi, przygotowania i tak jak napisałaś trzeba przesunąć i to mocno swoją strefę komfortu. Już się nie mogę doczekać Twoich kolejnych relacji z innych wspinaczek :)
Jakie zdjęcia! <3 Gratuluję i bardzo, bardzo zazdroszczę. Mam nadzieję, że kiedyś też mi się uda tam wejść. :) Na razie próbuję po niższych górach, ale coraz częściej pojawia się myśl, żeby wejść gdzieś wyżej z wykwalifikowanym przewodnikiem. Sprzęt załatwialiście we własnym zakresie, czy był w ramach "usługi"? :)
Jeżeli nie masz swojego sprzętu, to dostajesz go od przewodnika :) Oczywiście zależy z kim idziesz i lepiej się wcześniej upewnić. My dostaliśmy od Michała kaski, raki, czekan i uprząż, bo swoich jeszcze nie mamy :)
Super <3
Extra, ja bym się bała. Moja pierwsza przygoda z górami była rok temu, wybraliśmy się na Kasprowy.. to nic w porównaniu do wspinaczki na Mnicha, ale ja chyba wtedy tak sie czułam. Nigdy nie sądziłam, że pójdę w góry pieszo :) Dla mnie to nie był pikuś, czułam się jak bym zdobywała Himalaje, haha ;) Na ostatnim km topiący się śnieg i strome podejście, chwila nieuwagi i można bylo spaść. Przez tydzień miałam zakwasy na żebrach, bo ciagle czułam jakby brakowało mi powietrza i brałam głęboki wdech.. no cóż, aklimatyzacji żadnej nie miałam, a są tacy ludzie, którym niedobrze jak idą nad Morskie Oko. Pozdrawiam! :)
Super!!! Gratulacje!!! <3
Tego bym się po Tobie nie spodziewała, śledzę Cię już dobrych kilka lat i podziwiam każdy Twój krok do przodu :)
Blog modowy
daria-porcelain.pl
Dziękuję!!! <3
Jestem dumna!! <3
Przepiękne zdjęcia! Ile czasu zajęła Wam cała droga w górę i w dół?
Ja w Tatrach polecam Dolinę 5 Stawów oraz po stronie słowackiej Krywań.
Szczerze? Nawet nie pamiętam, bo to jest właśnie to o czym pisałam – w ogóle nie patrzyłam na zagarek!!! :) Ale chyba coś koło 6/7 godzin! :)
Witam
Z jakiej firmy kurteczka?
Jack Wolfskin :)
Jak ja bymt eraz chciala w gory <3
very interesting post and beautiful photo!
Bardzo miło czyta się takie wpisy. Emanujesz nową, pozytywną energią i dobrze, że tam, na górze mogłaś sobie odpocząć i zrelaksować się, bez natłoku myśli o dniu codziennym. Fajnie, że żyłaś chwilą.
Gratulacje! Gory wciągają i pomimo tego strachu, ekspozycji, czasem przerażenia chce się ciągle wracać. Nic nie ma w sobie podobnego spokoju, majestatyczności, nic tak nie uczy pokory jak góry. W poprzednim orku zdobyliśmy Kozi Wierch – w tym roku czeka Orla Perć :) Widoki cudowne, a atmosfera nie do podrobienia! Jeśli zamarzą się Alpy polecam Słownię i Aply Julijskie na początek – piękne, przyjemne, nie bardzo wysokie i wciągają! Szerokiej drogi! Ryzyko tak, ale tylko bezpieczne! :)
Jakiej firmy nosicie okulary ? Super fotki :)
Oakley :)