Dzisiaj czas na kolejną relację z Namibii. Jeżeli przegapiliście pierwszy wpis to zerknijcie tutaj – klik. Będzie przynajmniej ciągłość „opowieści”. Dzisiaj bowiem chciałabym Wam opowiedzieć o trzech miejscach, do których pojechaliśmy, po tym jak skończyliśmy safari. Ale od początku… skończyliśmy safari, wjechaliśmy na czerwoną ziemię i kierowaliśmy się do miasteczka Opuwo. Tam po dosyć intensywnych i udanych dniach na safari świętowaliśmy cały wieczór, a kolejny poranek odpoczywaliśmy na basenie. No właśnie – ten camping oprócz tego, że oferował nam piękne widoki, to jeszcze miał basen. No i to był pierwszy raz kiedy nie musieliśmy rano gotować tylko zjedliśmy campingowe śniadanko ^^ Potem pojechaliśmy zrobić zakupy na kolejne dni (to tutaj pod marketem spotkaliśmy się z tymi niekoniecznie fajnymi sytuacjami, o których pisałam Wam w pierwszym wpisie) i to również tutaj po raz pierwszy zobaczyliśmy styczność ludu Himba i Herero.
Kolejny przepiękny zachód słońca!
A tak wyglądały nasze codzienne przygotowania do snu: rozkładanie namiotów, przygotowywanie śpiworów, rzeczy do ubrania itd. Obowiązkowy punkt? Czołówka! Bez światełka ani rusz ^^
1. Szkoła
W drodze do Epupa zahaczyliśmy o szkołę. Po drodze jest sporo szkół i przy każdej tabliczce napis: „Goście mile widziani”. Oczywiście „szkoła” to dużo powiedziane. My już wiedzieliśmy jak wyglądają takie szkoły w Afryce (byliśmy w takiej w Gambii), także byliśmy przygotowani na ten widok. Ale zawsze pojawia się to samo pytanie: „Jak się zachować?”. To nie jest łatwe, bo te dzieci żyją w zupełnie innym świecie. Coś co dla nas może być normalnym zachowaniem, dla dzieci w Afryce może być zupełnie inaczej postrzegane. Ale zawsze jest też tak samo: dzieci się uśmiechają i wręcz uderza Cie ta pozytywna energia. Potem wszystko przychodzi naturalnie. Każdy maluch chciał się z nami przywitać, dotknąć nas. Największą frajdą było dla nich jak wymawialiśmy ich imiona, a one nasze. Takie proste rzeczy, które dają tyle szczęścia. To jest niesamowite. W dzisiejszym świecie, w krajach rozwiniętych brakuje nam tego: takiej czystej radości. A tam… tam to wszystko jest na porządku dziennym.
Poszliśmy też zobaczyć do klasy, która akurat miała lekcje. W klasie nie ma jednej grupy wiekowej: są dzieci młodsze, starsze. Akurat uczyli się o tym jak powstaje deszcz i co zrobić jak się spotka dzikie zwierzę… Po opuszczeniu szkoły siedzieliśmy w aucie w kompletnej ciszy. Każdy myślami gdzieś błądził. To niesamowita lekcja: mieć tak niewiele a doceniać każdą chwilę. Dlatego też Afryka zawsze mnie uczy pokory i radości z dnia codziennego. Takie widoki zawsze też są bardzo ciężkie, nie jest łatwo akceptować to co widzimy wiedząc jak jest w innych miejscach na świecie – np. w krajach Europy. Po tej wizycie sporo osób do mnie pisało czy można wesprzeć jakoś te dzieci itd. To nie do końca jest takie łatwe. Oczywiście dary zawsze są mile widziane i mocno pomagają, ale najważniejszą rzeczą jakiej Afryka potrzebuje jest edukacja. Niemniej jest to temat na zupełnie osobny wpis. Zerknijcie na te pozytywne i uśmiechnięte twarzyczki! :)
2. Epupa Falls
W Epupa zastał nas najpiękniejszy dotychczas camping! Rzeka, szum wodospadu, palmy, biegające jaszczurki, zero zasięgu i granica z Angolą. Po drugiej stronie rzeki był już kolejny kraj. Tak blisko, ale jednak nie było śmiałków na przepłynięcie rzeki, w której pływały krokodyle (udało nam się nawet jednego zobaczyć) ^^ no cóż, może następnym razem :) W Epupa mieliśmy trochę więcej czasu: zrobiliśmy pranie ^^, odpoczywaliśmy w ciągu dnia, a wieczorem przed zachodem słońca trekowaliśmy podziwiając cudowne widoki! Miejsce absolutnie przepiękne i już wtedy uświadomiło nam jak różnorodnym krajem jest Namibia.
Nasz camping mieścił się nad samą rzeką i był otoczony palmami! :)
Spacerując po okolicy przed zachodem słońca można zobaczyć niesamowite widoki! A po drugiej stronie rzeki jest już Angola :)
Można też natknąć się na mieszkańców, którzy jak co wieczór przychodzą nad rzekę i wykonują swoje codzienne rytuały.
Poniżej, w tle widać nasz camping! :)
No i codziennie mieliśmy takie towarzyszki :)
3. Himba
Naszym głównym celem w Epupa była wizyta w wiosce Himba. Pewnie większość z Was pamięta odcinek Martyny Wojciechowskiej, która również odwiedziła tę grupę etniczną. Ja zawsze podchodzę z rezerwą do takich miejsc… po wizycie w masajskiej wiosce w Tanzanii byłam się, że to będzie kolejne miejsce takie trochę na potrzeby turystów. Niemniej już w drodze do Epupa mijaliśmy dużo takich małych wiosek i przedstawicieli ludu Himba, więc pojawiła się ta nadzieja, że może jednak uda nam się zobaczyć takich rdzennych mieszkańców tej grupy. No i to było miłe zaskoczenie. Wiadomo, że wszędzie w mniejszym lub większym stopniu widać ten postęp cywilizacyjny, ale u Himba nie postępuje aż tak szybko. Wiadomo, że wysyłają często kogoś do miasta, żeby zrobił jakieś zakupy (bardzo lubią keczup i zupki jednorazowe!), ale cały czas są wierni swoim przekonaniom i tradycjom. Leczą się sami, mają swoją religię, prowadzą koczowniczy tryb życia (przemieszczają się całymi wioskami), zarówno kobiety jak i mężczyźni mają wybite jedynki ze względów estetycznych (uważają, że to jest po prostu ładne), nie znają daty swojego urodzenia i nie wiedzą jaki jest dzień tygodnia.
Do wioski wybraliśmy się z przewodnikiem, ponieważ Himba nie mówią po angielsku. Na początku przewodnik musiał pójść zapytać czy w ogóle możemy „zwiedzić” ich wioskę. Na pytanie co by było, gdyby nie pozwolili, odpowiedział nam, że pojechalibyśmy do kolejnej. Wcześniej musieliśmy oczywiście kupić kilka kg ryżu, oleju, wspomniany wcześniej keczup, zupki (bo tego zazwyczaj oczekują od turystów). Na szczęście Himba zgodzili się na naszą wizytę, więc na początku zaczęliśmy się z nimi witać. Przewodnik wcześniej podał nam podstawowe zwroty:
„Moro” – „Dzień dobry”
„Perivi?” – „Jak się masz?”
„Perivi Nava” – „Bardzo dobrze”
Co takiego gotowali? Papkę z mąki kukurydzianej i dynie!
I tymi zwrotami witaliśmy się z każdym w wiosce. Absolutnie nie odczułam takiego dziwnego zażenowania jak w wiosce Masajów. Tutaj wszystko było takie naturalne. Kobiety nie przerywały specjalnie swoich czynności: jedne smarowały się ochrą (robią to codziennie jako ochrona przed słońcem, przed owadami), drugie gotowały, kolejne zajmowały się dziećmi, uśmiechały się, rozmawiały z nami, rozmawiały między sobą (na pewno komentując nas hihi) i były też ciekawe tego jak wyglądamy. Dzieci podbiegały do nas i to po nich było widać, że tu nie ma czegoś na pokaz. Oni tak po prostu tutaj żyją.
Dla Himba piersi nie stanowią żadnego atrybutu kobiety. Zasłaniają się tylko w pasie – bo to jest dla nich temat tabu. Piersi służą do karmienia dzieci i jest to naturalny widok. Zatem jeżeli będziecie np. w mieście Opuwo nie zdziwcie się, że w markecie, w kolejce do kasy będzie stała za Wami Himba z nagimi persiami. No i ten zapach ochry… jest bardzo specyficzny. Ale dla wszystkich tutaj to normalne.
Dzieci interesowały się naszymi włosami, kolorem skóry, tatuażami, zegarkami, telefonami – byliśmy dla nich egzotyczni, tak jak one dla nas.
To było absolutnie niesamowite doświadczenie. Spotkanie dwóch totalnie różnych kultur – my z zaciekawieniem poznawaliśmy ich, a oni nas. Dla mnie to kolejna ważna lekcja. Himba żyją z dnia na dzień, cieszą się z tego co mają, akceptują życie takim jakim jest. Wiadomo, że ten postęp cywilizacyjny dosięga ich i nie wiadomo co będzie za kilka lat, ale niesamowicie się ciesze, że mogłam zobaczyć jak żyją właśnie teraz – dla mnie to było totalnie inspirujące spotkanie!
Po tych kilku dniach byliśmy gotowi na kolejne przygody. Znowu zmienialiśmy nieco kierunek: wracaliśmy na chwilę na safari, po to by później ruszyć na wybrzeże! Ale o tym w kolejnym wpisie :)
Do następnego!
Inny świat..piękna relacja ❤❤❤
Zupełnie inny… cudowna lekcja :)
Niesamowite !!!!!
Potwierdzam hihi ☺️
Ja to bym chciała tylko pogratulować Radkowi talentu do robienia zdjęć :) oglądam Was od bardzo dawna i to jest niesamowite jak się rozwinął technicznie i jakościowo :)
Dziękuje!!! :)
Uwielbiam relacje z Waszych podróży! :)
Cudownie to czytać – dziękujemy!!!
super relacja czyta się jak dobrą powieść , a myślałaś może o takim wpisie o swoich planach na 2019 zawodowych, podróżniczych , osobistych? wiadomo nie za bardzo osobistych ale bardzo inspirująco się Ciebie czyta
będzie taki wpis! :)
Zdjęcia są więcej niż niesamowite! Wspaniała podróż :)
Piękna relacja i muszę Ci powiedzieć że jesteś jedną z nielicznych blogerów, do których jeszcze zaglądam i naprawdę uwielbiam. Ogromne źródło inspiracji, od podróży, przez piękne wnętrza po takie zwyczajne życiowe rzeczy. Jesteś bardzo autentyczna w tym co robisz i kampanie które robisz wpisują się w Twój styl tak dobrze ze są autentyczne. Nie wciskasz wszystkiego jak leci. Wydajesz się być taka normalna:):).
Dziękuję!!! To dla mnie ogromnie ważne <3
Jestem zauroczona tym miejscem, tą kulturą, tym życiem jakże odmiennym niż nasze, tymi krajobrazami… a to wszystko tak pięknie opisane. Czekam więc na kolejne wpisy. Pozdrawiam i zapraszam do nas na happytravelers.pl. Podróże także z mężem uwielbiamy, ale do Was nam bardzo daleko.
Zachód słońca mnie urzekł, piękne zdjęcia. Zazdroszczę bardzo :) Świetny blog
Cudne zdjęcia z Nambii! Sama chciałabym tam pojechać i szczerze zazdroszczę Tobie tego wyjazdu. Wyszłaś na sesji zdjęciowej cudnie :-)
Koniecznie napisz podsumowanie roku 2018 – chętnie zobaczyłabym jak Ty go widzisz i jakie wyciągnęłaś wnioski z niego – takie posty bardzo fajnie się czyta :-)
pozdrawiam!
Beata z BM.net.pl