W dzisiejszych czasach nie da się podejmować samych etycznych wyborów, bo tak naprawdę każdy nasz ruch będzie „zły”. Nie lubię obwiniać jednostki za system, to nie jednostka jest do końca zła. Obwinianie ludzi za brak edukacji też nie jest do końca fair, bo świadomość wzrasta dopiero teraz, a przed nami jeszcze długa droga. Niemniej… warto wprowadzać zmiany w swoim życiu i ja na takim etapie teraz jestem. Ale od początku….
Po wypuszczeniu kolejnego dokumentu na Netflixie: „Seaspiracy” dostałam mnóstwo wiadomości co o tym sądzę, bo przecież „JEM RYBY”! Wiadomości były wręcz oskarżające. To co, że od prawie 4 lat nie jem mięsa zwierząt lądowych, którego hodowla jest również szkodliwa dla naszej planety nie mówiąc już o kwestiach etycznych. O tym skrajnościach napiszę Wam poniżej. Co do ryb… od kilku miesięcy praktycznie ich nie jemy. W Polsce już w ogóle. Co innego w Chorwacji. No właśnie… tylko, że tam wiem, że ta ryba została złowiona przez właściciela knajpki, który codziennie rano wypływa na morze by coś złowić do swojej restauracji. I to jedyny jego dochód. Czy to jest ok? Hmm… Może uda nam się wprowadzić kolejny krok do naszego życia.
Swoją drogą ciesze się, że powstają takie programy jak Seaspiracy, Cowspiracy czy What’s the Healt – mimo, że są mocno stronnicze i wiem, że wiele się w nich nie zgadza to… jednak jeśli mają skłonić kogoś do zmian, to super. Boje się jednak, że one działają na ludzi chwilowo. Chociaż nie powiem – my po obejrzeniu jednego z nich przestaliśmy jeść mięso zwierząt lądowych z dnia na dzień i zaraz będą już 4 lata. Następnie mocno ograniczyliśmy nabiał, na stałe zrezygnowaliśmy z mleka zwierzęcego. Nie jesteśmy ani wegetarianami, ani weganami, po prostu wprowadziliśmy wiele zmian do swojego życia (i uważam, że to była jedna z lepszych decyzji!). Obawiam się jednak, że za pół roku sporo osób zapomni o tych dokumentach. Biznes nadal będzie istnieć. Ale i tak chyba najważniejsze jest to, żebyśmy my czuli się dobrze ze swoimi wyborami, prawda? Żebyśmy podejmowali świadome decyzje. Robili krok w kierunku dobra naszej planety. Niezależnie czy to coś da na większą skalę, czy nie. Warto, małymi kroczkami wprowadzać zmiany w swoim życiu.
Niemniej, my ludzie uwielbiamy też popadać w skrajności. I tak jak napisałam: każdy nasz krok będzie zły: jeżdżenie samochodem, latanie. Rower? Super, tylko jego produkcja emituje mnóstwo CO2. Jedzenie mięsa, jedzenie warzyw (przecież to wcale nie jest takie eko) – do wyprodukowania awokado potrzeba mnóstwo wody itd. Wiecie, nie można popadać w skrajności – w dzisiejszym świecie nie da się w 100% podejmować etycznych decyzji (chyba, że zostaniemy frutarianami i zamieszkamy w dżungli?) i to nie jest wina jednostki. Dlatego warto wprowadzać małe zmiany w swoim życiu i nie negować innych.
Rozumiecie o co mi chodzi? Bądźmy dobrą zmianą w naszym życiu. A jeśli kogoś zainspirujemy do tych zmian, to cudownie. W końcu te małe zmiany mogą przerodzić się w coś większego i tego się trzymajmy!!! :)
Dzisiaj, gdy zagłębiam się mocniej w ten temat i jestem bardziej świadoma nie obwiniam się za wiele rzeczy. Nie biczuje się za to, że lece gdzieś samolotem, ale wybieram połączenia bez przesiadek itd. Wiem, że chce podejmować dobre decyzje. Od kilku dni robię totalną roszadę z kosmetykami. Szukam tych z naturalnym składem itd. Rezygnuje z oleju palmowego, z produktów Coli czy Nestle (to akurat od dawna, od 2 lat nie pijemy w ogóle kolorowych napojów, ale pamiętajmy że Cola czy Nestle to nie tylko napoje), a także innych szkodliwych dla organizmu składników. Zawsze na zakupy zabieram swoją torbę, nie pakuję warzyw czy owoców w plastik, segreguje śmieci. Oczywiście tych „złych biznesów” jest mnóstwo. Daleko mi do takiego 100% życia zero waste i sama popełniam mnóstwo „błędów”. Czasami kupuję wodę w plastiku, nie jestem z tego dumna, ale pracuję nad stałym przerzuceniem się na dzbanek filtrujący. Są jednak sytuacje w życiu, w których ciężko tej wody w plastiku nie kupić.
Skąd te zmiany? Co mnie zmotywowało? A no właśnie mnóstwo dokumentów, które obejrzałam, książek po które sięgam, ale też obcowanie z naturą, praktykowanie jogi i medytacja. Świadomość siebie, swojego ciała i otaczającego nas świata. Chce żyć w zgodzie z nasza planetą, chce żyć w zgodzie ze sobą i być zdrowa. Stąd te wszystkie zmiany. Przede mną długa droga, ale ja osobiście kocham metodę małych kroczków, bo tylko ona coś daje.
Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie? :) Podejmujecie te małe kroki dla dobra naszej planety?
Do następnego!
Ja też jestem na etapie zmian w swoim życiu, nie jem mięsa, nie jem nabiału, teraz podjęłam na próbę bycie veganką ale wiem, że w 200% się nie uda bo są rzeczy które ciężko zmienić. Jednak tak jak mówisz małymi kroczkami dla samego siebie, dla naszej planety, mam też komu dawać przykład, moim dzieciom, które widzą te zmiany i być może w przyszłości również podejmą je sami. Myślę, że Ty również jesteś inspiracją dla wielu ludzi, dla mnie jesteś jedna z nielicznych na insta, która zmienia świat na lepsze i oby tak dalej!
Tak jak piszesz – nie da się w 100% podejmować tylko dobrych decyzji. No i czym są dobre decyzje? W tej chwili szkodzi nam niemalże wszystko. Mięso, nabiał, owoce, warzywa… Powietrze też zatrute. Myślę, że w tych produktach nie ma nic złego, ale jak we wszystkim – potrzebny jest umiar, a przede wszystkim – kupujmy lokalne. Od małych gospodarzy, rękodzielników czy ogrodników. To co możemy – róbmy sami. Takie zmiany są ze mną już długo. Żyję bardzo skromnie i wspaniale się z tym czuję. Miewam oczywiście „wyskoki”, ale przyjmuję to i za nic się nie obwiniam. Do życia, a przede wszystkim szczęścia potrzeba tak niewiele. Dobrego dnia!
Dzień dobry, z całego serca dziękuję za ten wpis. To są kluczowe kwestie również dla mnie i moich bliskich. Dzięki mojej nastoletniej córce, która od prawie dwóch lat też nie je mięsa i ryb, zasadniczo zmieniłam podejście do żywienia w naszym domu. W naszym domu nie ma tradycyjnego mleka. Dzięki niej stałam się bardziej świadoma. Przeszłam na dietę bezmięsną, teraz pracuję nad sobą , by odejść też od ryb. Dieta bezmięsna jest przepyszna, może być niezwykle urozmaicona, trzeba po prostu przestawić głowę i już. Mąż je mięso raz w tygodniu – nie marudzi i nie narzeka. To wcale nie jest trudne, a świadomość, że żyjemy tak, by Ziemi było lżej, jest pokrzepiająca. Plastik ograniczony do minimum – żadnych plastikowych butelek z wodą – dzbanek filtrujący jest genialnym wynalazkiem. Na zakupy tylko z płócienna torbą i małymi torebeczkami np. z lnu na drobne artykuły. Sądzę, że to jest moralny obowiązek nas wszystkich – zadbać o ten świat dla przyszłych pokoleń. Niestety, kiedy patrzę na bezmyślność i niefrasobliwość ludzi w tym temacie, dochodzę do wniosku, że to co dla mnie jest tak oczywiste, dla niektórych wcale takim nie jest. Rozwiązanie? Solidna edukacja ekologiczna zapisana w podstawie programowej nauczania, począwszy od przedszkola poprzez szkołę podstawową , średnia, na dorosłych skończywszy. Zapisana i sumiennie wcielana w życie.
Serdecznie Panią pozdrawiam, życzę pięknego dnia. Iga
Zgadzam się z Tobą w 100%. Obejrzałam oba dokumenty , dzięki nim dowiedziałam się wielu nowych rzeczy. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że np. tak sporo wody przeznaczane jest na chów bydła. Chociaż jest to logiczne, człowiek który nie ma z tym styczności, po prostu się nad tym nie zastanawia. Poza tym, myślę, że w naszym kraju edukacja z tym związana jest bardzo zaniedbana. Brakuje też kar, chociażby za zaśmiecanie. Niestety, ale jesteśmy narodem syfiarzy. Nie mówię oczywiście, że wszyscy, ale w większości. Ostatnio kilkukrotnie spotkałam się z wyrzucaniem petów, papierków, czy innego dziadostwa z samochodów jadących przede mną. Tak, jak napisałaś, każdemu brakuje i to wiele, żeby być ideałem w kwestii dbania o środowisko i dlatego należałoby, żebyśmy popatrzyli najpierw na siebie, ale musiałam o tym wspomnieć. Nie jem ryb, ale mięso już tak. Czy kiedyś z niego zrezygnuję? Nie wiem, jak na razie nie próbuję. Jedynie segreguje śmieci, sprzątam po sobie, na zakupy używam toreb wielokrotnego użytku, staram się bardziej oszczędzać wodę, prąd, gaz. Kupuję mnie odzieży niż dawniej i prędzej wybieram lumpeksy. Ubrania, w których nie chodzę, przerabiam, daję innym lub sprzedaję, żeby dać im drugie życie. To naprawdę niewiele, a człowiek czuję się trochę lepiej. Jednak przed nami jeszcze dużo do poprawy.
Jakby tak dobrze się zastanowić, to rolnictwo też nie jest obojętne dla planety, bo używane są nawozy, preparaty chwastobójcze itd. W ogóle jakakolwiek działalność człowieka nie jest obojętna dla środowiska. Czy w związku z tym mamy w ogóle przestać jeść i żywić się energią słoneczną?
Ciekawie napisane :) fajnie się czyta.