Ostatnio wylosowałam kartę z takim właśnie pytaniem: „Co chcę, by się zmieniło?”. Moja odpowiedź była zaskakująco prosta: „Na ten moment nie mam takiej rzeczy”. Prawda jest taka, że od kilku lat jeśli chcę by się coś zmieniło, to… zmieniam to. Działam, pracuję i podejmuję kroki w stronę zmiany. Czy to jest łatwe? Nie, ale… jeśli zaczynamy myśleć o tej zmianie, to znaczy że jest ona potrzebna. Że z jakiegoś powodu pojawiła się w naszej głowie i warto zadać sobie wtedy pytanie czy to właśnie tego potrzebujemy.
Tak naprawdę zmiana jest nieodłącznym elementem naszego życia. Zmieniamy się my, zmienia się nasze otoczenie, zmieniają się priorytety itd. Zmiany często są bolesne i ryzykowne. Ale często potrafią być również radosne, pełne ekscytacji, nowej energii, nowej drogi. W moim ponad 30-letnim życiu zmieniałam się chyba z milion razy. Zmieniało i zmienia się moje podejście do różnych spraw, zmieniam się ja, zmienia się moje ciało i przede wszystkim zmienia się moje życie. Wiele razy stawałam przed wyborem: zmienić coś czy nie? Zaryzykować czy odpuścić i zostać w tej dobrze znanej mi przestrzeni, która nie wymaga ode mnie pracy, poświęcenia, determinacji? Wiecie co za każdym razem robiłam? Ryzykowałam.
„A co jeśli nie wyjdzie?” – to pytanie pojawia się najczęściej, gdy stoimy przed jakąkolwiek zmianą. Polecam wtedy usiąść na spokojnie przy stole, wziąć kartkę, długopis i odpowiedzieć na pytanie: „Co najgorszego może się stać jeśli coś mi nie wyjdzie”. Nagle okazuje się, że te „najgorsze” rzeczy wcale nie są takie straszne. W większości przypadków są warte tego ryzyka.
Kiedy w życiu zaryzykowałam?
Podaje wam poniżej 4 różne przykłady. Tych momentów, kiedy podejmowaliśmy ryzyko było o wiele więcej, ale te 4 są dla mnie bardzo symboliczne i ważne.
1. Zaryzykowałam zakładając firmę 11 lat temu. O prowadzeniu firmy nie wiedziałam NIC. Nie miałam żadnego biznesplanu, pomysłu na reklamę, NIC. A jednak małymi kroczkami otworzyłam ją. I chociaż przez rok firma była tak naprawdę „martwa” i nic nie zarabiała, to jednak z czasem ta decyzja zmieniła moje życie na plus. Zadałam sobie wtedy pytanie co zrobię jeśli się nie uda. Odpowiedź była prosta: zamknę firmę i poszukam pracy. Zawsze jest jakieś rozwiązanie.
2. Zaryzykowałam namawiając męża żeby zrezygnował z dobrze płatnej pracy na etacie. Nie wiedzieliśmy czy nam się uda prowadzić wspólnie biznes, czy damy radę z niego wyżyć. Mąż rzucił pracę, wyjechaliśmy na prawie miesiąc do Afryki pozbywając się prawie wszystkich oszczędności, wróciliśmy i zaczęliśmy od 0. Ryzyko się opłaciło.
3. Zaryzykowałam zakładając własną markę odzieżową. Tutaj daje Wam przykład niepowodzenia. Nie byłam wtedy gotowa na własną markę, nie wiedziałam zbyt dużo o promocji, zaufałam kilku osobom, które nie do końca to pociągnęły. Czy straciłam wtedy coś? Tak, pieniądze. Czy żałuję? Nie, bo wyciągnęłam wnioski, nauczyłam się wielu rzeczy. A pieniądze? Dziś są, jutro ich nie ma. Z nieba i tak nic nie spada. Wolę zaryzykować i stracić, niż do końca życia żałować, że nie spróbowałam.
4. Zaryzykowałam kupując stary dom w Chorwacji. Zagraniczna inwestycja? A do tego wielki remont? Wszystko to w obcym kraju? Szaleństwo czy przemyślana decyzja? Odrobina szaleństwa z wiarą w marzenia. I chociaż nie mamy na ten moment wszystkich środków na skończenie tego domu, to wiem, że małymi krokami spełnimy to marzenie.
Jeśli czuję chęć zmiany, to działam. Zmieniam swoje życie. Podejmuję ryzyko. W sumie ryzykuję cały czas, ale dzięki temu wiem, że wyciskam z życia ile się da. I jasne, że nie zawsze się uda. Ale ZAWSZE jest rozwiązanie, droga B,C,D…. Wiem, że próbując nowych rzeczy nie prześpię okazji, bo właśnie ta jedna zmiana może być tą wyjątkową. U mnie tak było kilka razy. Dlatego nie bój się zmian. Niech one będą obecne w Twoim życiu.
A Ty, zmieniłaś/eś coś w swoim życiu? Zaryzykowałaś/eś?
Do następnego!
Uwielbiam zmiany i ryzyko – tak jak Twój mąż rzuciłam dobrze płatną pracę w korpo, założyłam własną działalność i przeprowadziłam się do Hiszpanii, do chłopaka :) prawie 7 lat później mogę powiedzieć, że ryzyko się bardzo opłaciło :)
Wow brawo!!! :)
Dobrze napisane 😊 dla mnie zmiana = rozwój. A jeśli się nie rozwijasz, stoisz w miejscu. Jeśli stoisz w miejscu, to tak naprawdę się cofasz. Ważne żeby ciagle iść naprzód, choćby małymi kroczkami. Ważne są plany, marzenia, bo to jest to co nas napędza, pcha ku działaniu. Jedyne czego się boje, to to ze nie zdążę zrealizować wszystkich swoich planów. Wydaje się ze mamy dużo czasu, ale tak nie jest. Trzeba czerpać z życia na codzień, nie tylko od święta. Ciagle się tego uczę, ale nie jest łatwo żyć w ten sposób. Dobrze mieć tez przy sobie ludzi, którzy dają wsparcie, motywują i po prostu towarzysza, zarówno w tych pięknych, jak i trudniejszych momentach. Dziękuje Paula za ten wpis. Jesteś dla mnie przykładem i dowodem ze można, ze warto, walczyć o siebie i o swoje marzenia, warto ryzykować i upadać, tylko po to aby się zaraz podnieść bogatszym w doświadczenia. Nie znam Cię osobiście ale wydajesz się wspaniała osoba😊 wszystkiego dobrego dla Ciebie!
Dziękuję Aga za te piękne słowa, staram się inspirować i pokazywać, że można podążać własną drogą.
PS I w pełni się zgadzam z tym co napisałaś w pierwszej części swojej wypowiedzi. :)
Doskonale wiesz, że właśnie takim podejściem bardzo inspirujesz 💚 dziękuję Ci za to
Dziękuję Monika! :)
Tydzień temu dałam wypowiedzenie szefowi. Mam dosyć słabo płatnej pracy i kopania ciągle po tyłku. Dawalam z siebie wszystko nie otrzymując nic w zamian. Do tego okropna atmosfera w pracy. Złośliwi i toksyczni ludzie.
Tak więc, postanowiłam w końcu postawić siebie na pierwszym miejscu, nie pracę. Zaczęłam też bardziej dbać o siebie i powolutku czuje małe efekty.
Nie wiem co przyniesie mi przyszłość. Nie mam na razie konkretnego planu. Musze odpracować jeszcze swoje 3 miesiące i pomysle co dalej.
Zaryzykowałam i na razie wiem tylko tyle, że bardzo się cieszę, że odchodzę z tej pracy. Czuje się uwolniłam od czegoś, co ciągnęło mnie w dół.
Pozdrawiam
W takich decyzjach najważniejszy jest ten pierwszy krok. Trzymam kciuki i życzę wszystkiego co najpiękniejsze!!! :)
Jejku Paula, jak ja dzisiaj potrzebowałam takiego wpisu! Rozkręcam jednocześnie dwa biznesy, a do tego jestem w pierwszej ciąży i od kilku dni w mojej głowie kotłują się myśli, że nie podołam, że to za dużo, że nie wiem o biznesie za wiele, że za chwilę będę mamą… Ale z drugiej strony, tak jak mówisz – wiem, że jeśli zrezygnuję z tych biznesów, to będę bardzo żałować! Uwielbiam zmiany, uwielbiam jak coś się dzieje, muszę być w ciągłym „ruchu”. Dałaś mi kopa, dziękuję ❤️
Spróbuj! Działaj! Być może ta zmiana okażę się najlepszą w Twoim życiu :) I tak trzeba do tego podchodzić. Wierze w Ciebie. Ściskam!!! :)
Paula, dzięki za Twoje myśli, bardzo motywują. Właśnie zastanawiam się, czy budować dom w 30 km od dużego miasta, boje się że będzie ciężko z dojazdami do rodziny, przyjaciół, sklepow itd… jak to było u Was? Mieszkacie daleko od Poznania i czy nie jest wam ciężko dojeżdżać do centrum, na spotkania itd? 💙
Nie jest nam ciężko, ale do Poznania mamy 20 minut autem, więc to tak naprawdę żadna odległość. Ja prawie całe życie mieszkałam na obrzeżach Poznania, więc jestem przyzwyczajona. Nie mieszkamy na totalnej wiosce, bo większość potrzebnych sklepów mamy pod nosem.
Absolutnie uwielbiam Twoje podejście do życia.
Sama wielokrotnie ryzykowałam. Póki co bilans wychodzi na plus więc wiem że warto. Chociaż było też kilka sytuacji że nie zawyzykowalam….. Ale widocznie nie był to ten czas. 🙂
Zgadza się – wszystko ma swój czas, a czasami nie warto robić nic na siłę tylko poczekać, co życie przyniesie :)
Zmiany są potrzebne. Tak jak piszesz, co najgorszego może się stać.
Ja stoję przed kilkoma ważnymi zmianami w życiu, czy się boję? Jasne, ale wiem, że dam sobie z nimi radę.
Tak samo jak z ogromną ilością zmian w przeszłości.
Cudownie, że znów blogujesz <3
Strach zawsze będzie się pojawiał, ale dobrze. Zmiany są potrzebne. Najważniejsze to zrobić ten pierwszy krok :)
Ja cały czas się waham nad założeniem własnej działalności (branża beauty) obecnie pracuje w budżetówce panuje tam atmosfera dramat! (Przychodzisz rano do pracy i się zastanawiasz „za co tym razem dostaniesz opierdziel”) Ale co miesiąc wplywa wypłata, która co prawda jest mniejsza niż rata kredytu, ale wpływa, a w dzisiejszych czasach przy tak dużej inflacji sporo osób zrezygnowało z usług beauty, życie drogie szukają oszczędności i niektórych już na nie po prostu nie stać.
Bije sie cholernie z tym, i wiem ze w końcu zaryzykuje i postawie wszystko ma jedna kartę , bo jak widać po Twoim poście, to warto.
Ale masz na myśli branżę beauty usługową? Bo jeśli usługową to moim skromnym zdaniem na to zawsze będzie popyt.
Taak chodzi tu o branże beauty usługową i też uważam, że na to ciagle jest popyt, ale wokół słyszę „tyle się teraz tego narobiło” ale chyba powinnam bardziej wierzyć w siebie i w swoje zdolności! Jeżeli nie spróbuje to się nie dowiem, może już pora ruszyć z kopyta.
Wyprowadziłam się do Portugalii. Miało być do chłopaka, ale zostawił mnie dwa miesiące przed przeprowadzka. Mimo to nie żałuje, ale czas pokaże co mi to dało. Na ten moment korzystam z życia tego tutaj, bo o wiele lepiej mi się żyje.
Ja często odczytuje takie sytuacje jako znaki. Widocznie tak miało być, a co Tobie to przyniesie – tak jak napisałaś: czas pokażę. Trzymam kciuki! :)
i to jest właśnei życie. RAZ NA WOZIE A RAZ POD. CZERPANIE Z TEGO DOŚWIADCZEŃ, EMOCJI DOBRYCH I ZŁYCH:) CIESZĘ SIĘ ZĘ WRACASZ DO PISANIA, BO ŚWIAT IG ROBI SIE STRASZNY
Zgadza się. Dziękuję!!! :) Tez ostatnio mam trochę przesyt Instagramowych treści :(
Paulo, nawet nie wiesz jak bardzo pomogłaś mi tym wpisem! :)
Od dawna biję się z myślami czy zostawić pracę w biurze i zmienić ją na jakąś bardziej ambitną, bardziej dostosowaną do moich potrzeb… Nie daje mi to spokoju, a jako osoba bardzo wrażliwa i emocjonalna – jest mi z tym bardzo trudno i trudno mi pomóc, bo łapię się na tym, że czasem sama nie wiem w jaką stronę chcę iść i życie mnie przerasta…
Dzięki Tobie zrozumiałam, że jeśli od 2 lat przytłaczają mnie myśli o tym, że moja praca jest beznadziejna, to jest w tym trochę prawdy i to nie ze mną coś jest nie tak… :)
Dziękuję za wszystko, uwielbiam was oglądać na Instagramie, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jesteś jedną z moich największych inspiracji jeśli chodzi o pozytywną energię życiową i bijące od Ciebie dobro :)
Pozdrawiam serdecznie :))
Przemiło mi to czytać. Dziękuję pięknie za tak motywujące dla mnie słowa! :)
Jeżeli tkwisz w czymś już długo i cały czas nie daje Tobie to spokoju, to widocznie ta zmiana jest bardzo potrzebna.
Gratuluję odwagi i wielkiej wiary w siebie ❤️ obyś dalej tak żyła ❤️
Ia ostatnio doszłam do takiego etapu w żuciu, po ciężkich przeżyciach w końcu mam czas dla siebie …
1. Zdać maturę po 10 latach przerwy…
2. Chcę iść na studia pielęgniarskie- zawsze chciałam pracowac w tym zawodzie.
3. Spełnienie wielkiego marzenia by z rodziną wyprowadzić się do Kanady 🩵
4. Po drodze na przyszku rok po zakochaniu się w Waszej podróży planujemy wyjazd do Kanady na 2 tygodnie kamperem 😃🩵
5. Zapomniałam dodać o tym że rzuciłam pracę która mnie dobijała i zaczęłam robić rzecz, ktora mnie uspokaja i pozwala zarabiać pieniądze ❤️
Wow! Ale cudownie – życzę Tobie wszystkiego co najpiękniejsze i powodzenia!!! <3 :)
Dziękuję bardzo ❤️
Potrzeba nam chyba więcej takich postów od Ciebie to bardzo wspiera i podnosi na duchu ❤️
Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Śledzę Twoje poczynania od dłuższego czasu, zazdroszczę Ci takiego stylu życia aczkolwiek jestem świadoma, że Tobie również nie jest łatwo. Zapracowałaś sobie na to aby być w tym miejscu, w którym teraz jesteś. I ja również dążę do swoich celów. W lipcu zeszłego roku otworzyłam punkt kurierski, zdobyłam dofinansowanie z Urzędu Pracy, mimo ciężkich starań udało się. Ciężko było się przyzwyczaić do tego, że nie muszę się nikomu tłumaczyć z własnych decyzji, jak to zazwyczaj bywa na etacie. Tak jak to pociągnę, tak będę miała. Mimo że jest to twardy orzech, to jednak warto się postarać, zaryzykować, wolność jest przecudowna.
Wszystkiego cudownego, bądź dalej taka fantastyczna!
Pozdrawiam z Kalisza, „po sąsiedzku” :)
Dzięki Natalia za Twoją historię. Wierze w Ciebię, ale najważniejsze żebyś to Ty uwierzyła w siebie!!! :)
Nie chce Cię urazić pisząc ten komentarz, zastanawiam się jednak (trochę stając w obronie tych, którzy może nie mają odwagi tak zaryzykować), czy założyłabyś własną firmę, nie mając żadnego zabezpieczenia finansowego? Może brak mi wiary, a może zdolności, ale ciężko mi jest wyobrazić sobie abym miała zostawić podjętą po studiach pracę (która zapewniała pieniądze na wynajem mieszkania i życie), aby założyć firmę, która nie dałaby mi na początku żadnych pewnych profitów. Myślę, że osobom, które żyją „z od pierwszego do pierwszego” nie jest łatwo znaleźć odwagę. Gdybym miała zapewnione mieszkanie, czy jakieś zabezpieczenie finansowe – chętniej podjęłabym się realizacji własnych pasji. Jednak wynajmując mieszkanie / mając kredyt studencki / nie mając zaplecza finansowego nie wyobrażam sobie rozkręcania biznesu. To jest smutne, ale takie motywacyjne historie są mało „realne” dla ludzi o trudniejszej sytuacji finansowej wyniesionej z domu rodzinnego. Nie chcę umniejszać Twojego sukcesu, czy też odwagi, ani też pracy jaką wykonałaś. Bo Twój przykład jak najbardziej zasługuje na podziw i szacunek, zastanawiam się tylko, czy ta odwaga jest możliwa w trudniejszej sytuacji startowej.
Jedyne zabezpieczenie jakie wtedy miałam to dom rodzinny, w którym mieszkałam. To wszystko. To był czas, kiedy z rodzicami straciliśmy wszystko jeśli chodzi o finanse (i nie tylko). Dlatego wiem jak to jest gdy jednego dnia masz wszystko, a drugiego nic (nie licząc domu). Dlatego między innymi podjęłam decyzję o założeniu firmy. Fakt, firma nie zarabiała, miałam gdzie mieszkać, ale musiałam dorabiać jako hostessa i fotomodelka żeby opłacić te studia. Nie pochodzę z „bogatego” domu chociaż…. nie, to źle brzmi. Pochodzę z bogatego domu, bo dostałam miłość, piękne lekcje życia, dużo siły i determinacji do tego by właśnie spełniać marzenia i by się nie poddawać nawet gdy jest źle. Ale ja zostałam nauczona takiego podejścia więc może mi jest łatwiej ryzykować w wielu sytuacjach. Może… nie wiem. Moi rodzice mimo że mieli wiele razy pod górkę nigdy nie stracili tej radości z życia i nutki szaleństwa by walczyć i ryzykować. Może mam to w genach, po prostu.
Myślę, że ta sytuacja rodzinna w jakiej się znajdowałaś, to że miałaś bezpieczny dom była dobrym startem do takiego odważnego skoku. Co by nie było miałaś gdzie mieszkać i mogłaś liczyć na wsparcie rodziców. Nawet jeśli nie na bezpośrednia pomoc finansową to jednak dom to już bardzo dużo. Wynajmowanie mieszkania jest bardzo kosztowne. Fajnie, że wykorzystałaś szansę :) Podziwiam i trochę zazdroszczę, bo mnie chyba brak takiej wiary w siebie. I chyba już dałam się wciągnąć w tę etatową rzeczywistość na tyle, że mimo że mam już znacznie stabilniejszą sytuację to brak mi odwagi by postawić na pasję. Jednak ten start ma ogromne znaczenie. Pozdrawiam.
Oczywiście że tak, pamiętajmy też że szczęście również ma znaczenie, chociaż akurat z tym szczęściem uważam, że sami sobie je przyciągamy. Tak, zgadzam się że mój start był stabilniejszy bo miałam podstawę wiary w siebie, którą we mnie zaszczepili rodzice. Tylko też pamiętajmy że start to jedno, ale nie nosimy niczyich butów, nie wiemy jak było. Ja też nie chcę mówić o wszystkim co mnie spotkało, bo to są bolesne przeżycia.
Niemniej… tak jak napisałaś, że dałaś się wciągnąć w etatową rzeczywistość. Nikt nie mówi, że etat jest zły, ale ważny jest rozwój. Może czas na zmiany w stronę pasji, ale dalej na etacie? Wtedy jednak jest stabilniej. Nie wiem czego pragniesz, jakie masz marzenia, ale warto zadać sobie pytanie czego oczekujemy od zycia. Życzę Tobie wszystkiego co najpiękniejsze i trzymam kciuki!
Dziękuje i również życzę kolejnych cudownych sukcesów! I masz rację, że szczęście sami sobie przyciągamy – pogoda ducha, afirmacje, mantry, świadomy dobór przyswajanych treści – to wszystko ma ogromne znaczenie (dlatego obserwuję Twoje konto ;) ) Ja generalnie staram się pozytywnie patrzeć na swoje życie i tak jak piszesz – etat nie zawsze jest zły, a pasje można rozwijać obok. Raczej czasami rozmyślam sobie jak wyglądałoby moje życie gdyby ten start był inny. Gdybym mogła zamiast pracować żeby przeżyć, pracować żyjąc ;) Myślę, że nie ja jedyna mam takie myśli, dlatego poruszyłam ten temat. Może niebawem odważę się na większy krok. Wciąż pracuję nad wzmocnieniem wiary w siebie i poczuciem własnej wartości.
Ale to każdy ma takie myśli. Wiecie to nie jest tak, że ja się np. nie martwię o finanse. Dzisiaj czasy są jakie są. I też czasami zastanawiam się jakby to było… Ale nie ma co. Trzeba robić swoje. Do wszystkiego co mam dziś doszłam swoją pracą, swoimi decyzjami, wiarą we własne możliwości. Takie jest życie, raz jesteśmy na górze, raz na dole.
Ola, bardzo trafne spostrzeżenia. Paula- „Jedyne zabezpieczenie jakie wtedy miałam to dom rodzinny, w którym mieszkałam. To wszystko.” Dla Ciebie „jedyne” co wtedy miałaś, w sensie że tylko to wtedy miałaś. Ja uważam ze to BARDZO DUŻO. świadomość ze masz dach nad głową, masz gdzie wrócić, spać, jeść i sie wykapać. to naprawde wiele. nawet gdyby Ci sie podwineła noga- miałas gdzie wrócić i co jeść. w takiej sytuacji łatwiej isc na swoje, zaryzykować. wiele osób nie ma tego luksusu. podam Ci mój przykład- po zdaniu matury bardzo chciałam isc na studia dzienne. od rodziców usłyszalam ze nie ma takiej opcji i mam isc do pracy, zarabiac, bo nie beda mnie dłuzej utrzymywać. Uparłam sie i poszłam na studia zaoczne. po 2 latach, tj w wieku 21 zostawili mnie samą, musiałam wynajac mieszkanie, a ze nie chcialam rezygnować ze studiów- po opłacenie czynszu, czesnego, i rachunków ledwo starczało mi na jedzenie. w takiej sytuacji nie ma opcji żeby myśleć o mrzonkach, trzeba mysleć jak przetrwać:) pozdrawiam
Bardzo mi przykro. Wsparcie mentalne rodziców jest naprawdę złotem. I żadne pieniądze tego nie zrekompensują. Nie miałam finansów na start, ale miałam miłość i wsparcie. Wiem, że to dużo. I uważam się za szczęściarę, że mam tak cudownych rodziców.
Ja nigdy nie uważałam, że wszyscy mamy równy start, ale trzeba wykorzystać to co mamy.
Naprawdę przykro mi, że tego wsparcia nie miałaś.