Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić trzy nowości, które ostatnio pojawiły się na mojej łazienkowej półce. To, że jestem wierną fanką kosmetyków marki Origins (klik), to już dobrze wiecie. Ale za co tak uwielbiam te kosmetyki? Przede wszystkim opierają się na naturalnych składnikach, nie zawierają w sobie parabenów, parafiny, składników pochodzenia zwierzęcego itd. Są świetne jakościowo, mają przepiękny zapach (każdy z nich!) i mają także piękne opakowania, a efekty widoczne są już po pierwszym zastosowaniu. Dzisiaj kilka słów o serii Dr. Andrew Weil for Origins Mega-Mushroom Skin Relief. Ale po kolei… :)
Czy wiecie, że nasza cera jest narażona na wiele czynników zewnętrznych? I nie mówię tutaj tylko o słońcu, ale także o wszelkich zanieczyszczeniach jak np. smog. W okresie wzmożonego zanieczyszczenia powietrza powinnismy zwrócić szczególną uwagę na pielęgnację naszej cery. Ostatnio poinformowała mnie o tym konsultantka w jednym z salonów Origins, a ja stwierdziłam, że podzielę się tym z Wami!
Seria Mega-Mushroom Skin Relief ma działanie przede wszystkim kojące, wzmacnia barierę skóry i chroni ją przed czynnikami zewnętrznymi. Ja sięgnęłam po trzy podstawowe kroki: esencję, serum i krem do twarzy. A że temat smogu i zanieczyszczeń jest aktualnie mocno na tapecie, to wprowadziłam te kosmetyki do mojej codziennej pielęgnacji. Produktów używam od kilku dni, ale już widzę pierwsze efekty. Od momentu gdy zaczęłam mocno interesować się koreańską pielęgnacją nauczyłam się też uważniej oceniać kosmetyki i obserwować ich działanie.
Pierwsze efekty, które można zauważyć po zastosowaniu tych kroków, to znaczna redukcja zaczerwienienia. Moja cera po zmyciu makijażu jest lekko zaczerwieniona, co momentalnie znika przy kontakcie kosmetyków ze skórą. Krok pierwszy, to emulsja, która momentalnie łagodzi i nadaje blasku! Tak jak już wcześniej pisałam wiele osób opuszcza ten krok, a esencje/emulsje są niezwykle istotne przy codziennej pielęgnacji (odsyłam Was do wpisu o 10 koreańskich krokach). Nakładam ją po oczyszczeniu i nałożeniu toniku. Wklepuje ją delikatnie i chwilę czekam, aby potem nałożyć serum.
Drugi krok to serum do twarzy. Serum ma delikatną konsystencje i bardzo szybko się wchłania. Tak jak pozostałe kosmetyki z tej serii zostało opracowane na bazie unikalnej „mieszanki Singature Six”, w skład której wchodzą: bokownik wiązowy, grzyby cordyceps i reishi, imbir, kurkuma oraz bazylia azjatycka. Ponadto zawiera w sobie kompozycję grzybów takich jak boczniak, rokitnik czy grzyby chaga. Serum nadaje skórze blasku i tworzy ochronną barierę. Chociaż ja używam produktów dopiero kilka dni, to przebadane naukowo efekty, po miesiącu są zadziwiające:
- 96% badanych stwierdziło uczucie ukojenia skóry.
- 94% badanych stwierdziło zdrowszy wygląd skóry.
- 94% badanych stwierdziło widoczną redukcję zaczerwienienia skóry.
- 88% badanych stwierdziło, że skóra jest bardziej delikatna i mniej reaktywna lub wrażliwa.
- 84% badanych stwierdziło, że skóra stała się mocniejsza i bardziej odporna.
Ostatni krok, to kojący krem do twarzy, który ma dosyć gęstą konsystencję, ale bardzo szybko się wchłania. Świetnie nawilża cerę i jest idealnym wykończeniem codziennej pielęgnacji. Nadaje się do cery wrażliwej i problematycznej (np. z trądzikiem). Cera po nim jest promienna i napięta. Krem jest niezwykle wydajny – wystarczy dosłownie odrobina, aby rozprowadzić go po całej twarzy. Krem wklepuje, a jego niesamowity zapach jeszcze długo mi towarzyszy. To idealna baza pod podkład (ja używam Estee Lauder Double Wear), który trzyma się potem cały dzień!
Kosmetyki są naprawę bardzo wysokiej jakości. Jest to już trochę wyższa półka, ale doktor Andrew Weil zadbał o to, aby efekty były również z wyższej półki. Tak jak wspomniałam wyżej efekty jakie zauważyłam, to przede wszystkim redukcja zaczerwienienia, gładka, napięta cera i idealne nawilżenie. Kosmetyki mają też obłędny zapach, a ja na to zwracam zawsze ogromną uwagę ^^ Warto się im przyjrzeć zwłaszcza, jeżeli jesteśmy narażeni na takie czynniki jak stres, nieregularna dieta, brak snu czy właśnie smog, który jest obecny w większych miastach (nie tylko w Polsce). Ja jako kosmetyczny maniak wrzucam grzybową serię od Origins, do kolejnych ulubionych kosmetyków! A może miliście już z nią do czynienia? Dajcie znać!
Do następnego!
nie miałam okazji używać żadnego kosmetyku tej marki ale kusi mnie ten krem który pokazywałaś na snapie( tzn tester, bo wszystkie były wykupione) w takim pomarańczowym opakowaniu ;)
Paula możesz napisać dokładnie jaki to był krem? ;)
http://www.sephora.pl/Pielegnacja-Twarzy/Nawilzanie-i-odzywianie/Pielegnacja-na-dzien/GinZing-Energy-boosting-Moisturizer-Krem-do-twarzy/P2387034 to ten był :)
Tak, to ten :)
Słyszałam o tych kosmetykach tyle razy ale nigdy nie próbowałam;) chyba w końcu sie skusze;)
Paula twoje recenzje kosmetyków zawsze są takie idealne? aż chce się od razu lecieć do sklepu po nie.. gdyby nie ta półka cenowa ? wiadomo, naturalne składniki są najlepsze, ale może udałoby Ci się kiedys sięgnąć po kosmetyki które mogłyby konkurować z tymi pod względem działania, lecz z innej półki cenowej ? jestem pewna, że nie tylko ja byłabym tym zainteresowana ? Z góry dziękuję i pozdrawiam Cię gorąco?
Magda,przyjrzyj się polskim markom Vianek i Sylveco. Mają bardzo dobre,naturalne składy i nie za wysokie ceny. Wiele osób bardzo chwali,warto spróbować. Pozdrawiam!
Grzybki :P Uwielbiam Origins, kiedy jestem tylko w GM kieruję tam swoje kroki :)
Paula link z serią nie działa :)
http://www.iperfumy.pl/origins/ginzing-krem-energizujacy-o-dzlalaniu-nawilzajacym/
Ten krem można sobie zamówić tutaj ? pozdrawiam
P.S chciałam zapytać czy ta słynna maska na twarz z Origins w zielonym opakowaniu sprawdzi się też przy skórze mieszanej ?
Oczywiście! :)
Origins jeszcze nie miałam okazji używać,ale zlożyłam właśnie pierwsze zamówienie na Pat&Rub by Kinga Rusin i nie mogę doczekać się paczki :) te kosmetyki też mają rewelacyjne,naturalne składy,mam nadzieję,że się nie zawiodę. miałaś może Paula do czynienia z tą marką?
Nie miałam okazji używać tych produktów :)
Zapowiadają się bardzo ciekawie :)
Cześć :) Ja miałam do czynienia już chyba ze wszystkimi markami naturalnymi, ze starymi Pat&Rub też. Teraz zmienili nazwę na Naturativ i te śmiało mogę ci polecić :) Tych tańszych jak wianki itp też używałam ale zazwyczaj słabą konsystencję mialy, albo działania nie widziałam. Jednak jakość ma znaczenie.
Anka,Kinga Rusin pisała sporo o tej sprawie u siebie na facebooku – Naturativ zaczął ją podrabiać i podszywać się pod jej markę,celowo wprowadzając w błąd klientów,że niby Pat&Rub zmieniło nazwę. To oszustwo! Z tego,co pamiętam to chyba nawet wszystko skończyło się w sądzie. Oryginalne kosmetyki Kingi można kupić wyłącznie pod nazwą PAt&Rub by Kinga Rusin,warto o tym wiedzieć.
Jeszcze nie testowałam nic z tej marki, ale muszę to nadrobić, bo bardzo ciekawie wyglądają <3
Bardzo polecam! :)
Ponieżej zamieszczam link to strony jakiejś stylistki z Wrocławia, która umieściła Twoje zdjęcia na swojej stronie. Z grzeczności wypadało by Cie na nich oznaczyć, a ne udawać, że to jej dzieło :/ ….https://www.facebook.com/510834095681273/photos/a.511236882307661.1073741831.510834095681273/1123188181112525/?type=3&theater
Dziękuję za informację :)
Sama nie testowałam ale na pewno się skuszę :)