Namibia – przyznam Wam szczerze, że wcześniej nie braliśmy tego kierunku pod uwagę jeśli chodzi o nasze podróże. Gdzieś tam, kiedyś przewinął nam się ten pomysł, ale później zagubił się w pozostałych. I tak oto pewnego letniego dnia zadzwoniła do nas dobra znajoma z pytaniem. Powiedziała, że zbiera ekipę przyjaciół na wyjazd do Namibii. Organizacją zajmują się Soliści (liderem miał być nasz wspólny kolega). No i zapytała czy chcielibyśmy jechać… Powiedziałam, że oddzwonię i dosłownie po dwóch minutach wróciłam z nasza ostateczną decyzją: JEDZIEMY!!! :) W tym roku mieliśmy już sporo wyjazdów, dlatego tym razem fajnie, że nasz znajomy miał obcykany cały plan i dobrze znał Namibię. Po naszej stronie było odebranie wiz, wyrobienie międzynarodowego prawa jazdy, wizyta u lekarza medycyny podróży i przygotowanie się do tego wyjazdu. W końcu czekał nas bardzo aktywny trip. Zanim zacznę relację z tej absolutnie niesamowitej podróży mam dla Was kilka informacji praktycznych.
1. TRASA
Poniżej możecie zobaczyć naszą trasę. Zrobiliśmy ponad 4000 km, odwiedziliśmy totalnie różne zakątki Namibii i przez 14 dni spaliśmy w namiocie, ale nie byle jakim…
Windhuk -> Waterberg -> Etosha -> Opuwo -> Epupa Falls -> Otjitotongwe -> Spitzkoppe -> Swakopmund -> Sesriem -> Windhuk
2. NOCLEG
Spaliśmy w namiocie na dachu naszego auta! Totalny czad! Dlaczego tak? Bo wtedy nie musieliśmy obawiać się żadnego robactwa i innych „rzezimieszków” w postaci zwierząt ^^ Musieliśmy mieć tylko swoje śpiwory i ewentualnie jakąś małą poduszkę. Materace były już w namiocie. Samochody były wyposażone w butle gazową, lodówkę, stoliki, krzesła, w podstawowe naczynia (garnek, patelnie, sztućce, talerze, kubki itd). Do tego był cały sprzęt „samochodowy” (do zmiany opon, do mierzenia ciśnienia w oponach itd). Przyznam szczerze, że obawiałam się tego rozkładania i składania namiotów, ale po trzecim dniu mieliśmy już taką wprawę, że wszystko robiliśmy w minutę. Zresztą to bardzo prosty patent. Jeśli chodzi o posiłki, to gotowaliśmy sobie sami. Raz na dwa/trzy dni robiliśmy większe zakupy w markecie i gotowaliśmy na campingach (tzn. Radek gotował ^^).
3. CZY TO AFRYKA???
Spodziewałam się tego, że Namibia będzie inną Afryką niż tą, którą znamy, ale nie myślałam, że będzie aż tak różna! Owszem, nie myliłam się. Już na lotnisku było widać, że to rozwinięty kraj. Przez wszystkie dni spaliśmy na campingach, które były na wysokim poziomie. Na każdym były prysznice, toalety no i ciepła woda!!! Co w Afryce naprawdę rzadko się zdarza. W dodatku wszędzie były komunikaty, że woda z kranu jest bezpieczna i normalnie można nią płukać zęby. Tak też robiliśmy i nic nam nie było. Zasięg internetu mieliśmy w większych miastach i na niektórych campingach. Markety w miastach były duże i bardzo dobrze zaopatrzone. Niektóre miasta takie jak stolica Namibii czyli Windhuk wyglądały jak te europejskie. Był Starbucks, KFC i inne sieciówki. W miastach widzieliśmy z jednej strony normalnie ubranych ludzi o ciemnym kolorze skóry, mnóstwo ludzi o jasnej karnacji (nie tylko turystów), ale też przedstawicieli ludu Himba, którzy spacerowali ulicami półnago czy przedstawicieli ludu Herero w długich, eleganckich sukniach.
4. TAK, TO AFRYKA…
Ale wystarczyło pojechać wgłąb kraju i ta prawdziwa Afryka również się ukazywała. Małe wioski, brak dostępu do podstawowych rzeczy. Wiecie, że to właśnie w Namibii występuje największa nierówność na świecie między ludźmi bogatymi i biednymi? Niestety to widać. Widzieliśmy to, gdy podjeżdżaliśmy pod market: dzieci prosiły o wodę, kobiety w marketach wrzucały nam do wózków produkty, które chciały aby im kupić, ale też często standardowo wszyscy prosili o pieniądze. I o ile dawanie wody i jedzenia jest jak najbardziej wskazane, to pieniędzy po prostu się nie daje (szczególnie dzieciom). Jednak powiem Wam, że miałam z tym wszystkim mieszane odczucia. Z tym, że z jednej strony mamy bogaty kraj, który oferuje naprawdę niesamowite rzeczy, a z drugiej strony mamy biedną klasę, która wręcz oczekuje od Ciebie pomocy. Byliśmy w wielu miejscach w Afryce. Byliśmy w naprawdę biednych krajach i wiecie co… tam wszyscy się uśmiechali. Prosili o pomoc, ale nie oczekiwali jej od Ciebie. Tutaj natomiast były sytuacje (to o czym piszę działo się tylko pod marketami), że ludzie wręcz żądali od Ciebie czegoś i to czasami było agresywne. Po części tak właśnie zostali nauczeni przez europejczyków, amerykanów…. dlatego miałam z tym bardzo mieszane odczucia. Oczywiście pozostali ludzie, których spotykaliśmy byli uśmiechnięci i otwarci, ale były tez właśnie takie sytuacje…
5. BEZPIECZEŃSTWO
Niemniej Namibia jest bardzo bezpieczna. Jeżeli ktoś nie chce jechać z żadną grupą, to jak najbardziej można sobie to bez problemu zorganizować samemu. Ten kraj jest prosty, otwarty na turystów i jak na Afrykę bardzo bezpieczny. Prawie wszyscy mówią tu po angielsku. Znajdziemy też mnóstwo wypożyczalni, które oferują terenowe samochody z namiotami (terenowe samochody, to najlepsza opcja, bo większość dróg jest szutrowych). Campingów jest naprawdę sporo, a plan „zwiedzania” jest zazwyczaj bardzo podobny, bo te wszystkie miejsca to takie MUST SEE. Często na campingach spotykaliśmy tych samych ludzi, bo jak się okazało większość robi tę samą trasę. Dlatego ja wszystkim bardzo polecam Namibię – jest to Afryka, w której odnajdzie się każdy. Bo tą prawdziwą Afrykę albo się kocha, albo nienawidzi. A Namibia myślę, że spodoba się wszystkim fanom natury i pięknych widoków!
No dobrze, to tyle jeśli chodzi o takie wstępne informacje. Czas zatem na relację. Podzieliłam ją na trzy części, aby Was nie zanudzić! :) Gwarantuję, że to najpiękniejsze zdjęcia z podróży jakie mamy!!! Namibia, to istny raj dla wszystkich nature lovers!!! Natura, natura i jeszcze raz natura. I wiecie co… to zdecydowanie najbardziej różnorodne miejsce w jakim kiedykolwiek byłam. Różnorodne i absolutnie przepiękne!!!!
RELACJA
Po wylądowaniu i załatwieniu wszystkich formalności z autem dojechaliśmy wieczorem na camping. Camping bardzo nas zaskoczył (pozytywnie)! Prysznice pod chmurką, gorąca woda, ładnie i czysto. Czy to Afryka? To było też nasze pierwsze zetknięcie z namiotami na dachu więc od razu zabraliśmy się za ich rozkładanie. Wbrew temu co myśleliśmy samo rozłożenie jest banalnie proste. Złożenie jak się później okazało również. Po pierwszej nocy byliśmy zachwyceni: wygodnie i niezwykle komfortowo. No i piękne widoki rano!
Po pierwszej nocy spakowaliśmy się i po śniadaniu wyruszyliśmy do naszej pierwszej destynacji. Kierunek –> Waterberg Plateau czyli skalny płaskowyż, ale po drodze…
Po drodze zatrzymujemy się na lokalnym targu, gdzie mieszkańcy sprzedają wyroby z drewna. Spacerujemy chwilę, kupujemy pamiątki i ruszamy dalej :)
W końcu docieramy na camping, który znajduje się pod płaskowyżem. Odpoczywamy, gotujemy obiad i potem wybieramy się na mały treking o zachodzie słońca! :)
Na każdym campingu (no, prawie każdym) mieliśmy jakiegoś rzezimieszka czyli złodziejaszka, który lubił zaczepiać turystów i podkradać jedzonko. Na campingu pod Waterberg rzezimieszkem okazały się… małpy! Co jakiś czas pojawiały się w okolicy, szukały jedzenia w koszach na śmieci a nawet przeprowadziły zorganizowaną akcję podczas której ukradły naszym koleżankom chleb i cebulę ^^
Tak jak wspomniałam, po obiedzie wybraliśmy się na treking podziwiać widok jaki rozchodzi się z płaskowyżu! Wiecie, że można spotkać tu nosorożce, żyrafy i kilka innych zwierząt? My widzieliśmy na razie małpy, krowy i guźdźce, ale to co wydarzyło się podczas następnych dni przerosło nasze najśmielsze oczekiwania!!!
Poniżej możecie zobaczyć jak prezentował się camping. W większości miejsc łazienki i prysznice były wymurowane. Co do miejsca, w którym stacjonowaliśmy najczęściej wybieraliśmy sobie zacienione miejsce, z którego było blisko do łazienek, ale jednocześnie z którego były też piękne widoki.
Czasami w łazienkach można było spotkać gekona – to bardzo przyjemny stworek, którego nie należy się bać. No i te mniej ładne kreaturki czyli pająki. Ale zdarzało się to bardzo rzadko i tak naprawdę to był jedyny camping, gdzie w łazience chodziły takie zwierzaki ;)
Następnego dnia przy śniadaniu towarzyszyły nam… pumby z Króla Lwa! ^^ Są całkowicie niegroźne i śmieszne! Już wtedy byliśmy zachwyceni zwierzakami, które widzieliśmy, ale tak naprawdę dopiero po śniadaniu ruszaliśmy do Parku Etosha na prawdziwe Safari!
Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w miejscu, gdzie ponad 80 tysięcy lat temu spadł meteoryt. Uwaga… jest to aktualnie największy meteoryt, który możemy zobaczyć na ziemi. Meteoryt Hoba, to kupa żelaza, która waży ponad 60 ton! Dziwne uczucie dotykać czegoś, co było w kosmosie!!! ^^
Po kilku godzinach dojechaliśmy do Parku Etosha. Pojechaliśmy tylko na camping się zameldować i od razu ruszyliśmy na safari. My już byliśmy na jednym safari w tym roku – w Tanzanii. Było cudownie, ale muszę Wam powiedzieć, że tutaj, w Namibii podobało mi się jeszcze bardziej! Po pierwsze jeździliśmy sami, swoimi autami, bez przewodnika. Czy to bezpieczne? Większość ludzi tak właśnie robi. Oczywiście, należy pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa takich jak: zachowanie odpowiedniej odległości od zwierząt, nie wysiadania z samochodu itd. Ale to nie jest tak jak w filmach, że nagle lew wskoczy na nasz samochód, rozbije szybę i zje wszystkich. Te zwierzęta żyją w swoim naturalnym środowisku i ludzie nie do końca ich interesują (pod warunkiem, że nie wkraczają na ich ścieżki) – zwierzęta są też trochę do tych samochodów przyzwyczajone. Jasne, że czasami zdarzają się wypadki kiedy słoń czy nosorożec taranuje samochód, ale jeżeli zachowujemy podstawowe środki bezpieczeństwa, to raczej wszystko będzie ok :) Wracając jeszcze do Tanzanii, to tam w parkach było mnóstwo ludzi – auta ustawiały się w kolejce, żeby zobaczyć lwy. Tutaj wręcz przeciwnie. Były sytuacje, kiedy zwierzęta były „tylko dla nas”. Mieliśmy więc mapkę i jeździliśmy od źródełka, do źródełka wypatrując zwierząt. Najłatwiej spotkać je przy wodopoju. Podczas naszej wizyty panowała straszna susza, więc prawie zawsze udało nam się coś wypatrzeć przy wodzie.
I tak oto minęliśmy bramy campingu, nie zdążyliśmy jeszcze dobrze wyjechać na nasze safari a tu… żyrafa!!! Stała pięknie na środku drogi i smacznie się zajadała. Patrzyła chwilę na nas, ale nie zrobiliśmy na niej wrażenia, bo wróciła dalej do podjadania liści. Jak się później okazało żyrafy i zebry spotykaliśmy na każdym kroku! :)
Gdy wyjechaliśmy było już późno… bramy campingu zamykały się zawsze o 19. W Namibii jazda po zmroku jest zabroniona więc zawsze musieliśmy zdążyć przed całkowitym zachodem. Wyjechaliśmy więc o 17 licząc, że może uda nam się zobaczyć jeszcze jakieś zwierzęta. Gdy oglądaliśmy żyrafy podjechał do nas pewien chłopak i powiedział, że z przodu są gepardy. Whaaat?! Gdy tylko to usłyszeliśmy momentalnie ruszyliśmy, żeby zobaczyć to na własne oczy. Gepard? W naturalnym środowisku? Przecież to tak rzadki widok!!!
Zdążyliśmy!!! Są! I to tak blisko. Przechadzały się dostojnie. Wyglądały przepięknie. To był ten moment, gdy łzy napłynęły mi do oczu i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Czułam się jak w jakimś programie przyrodniczym z National Geographic. Potem cały wieczór powtarzaliśmy sobie: „Wow!!! Widzieliśmy dzikie gepardy w ich naturalnym środowisku. Coś pięknego!”. Czekaliśmy aż odejdą na tyle daleko, że znikną nam z oczu i pojechaliśmy dalej.
Mijaliśmy żyrafy i nagle zobaczyliśmy słonia!!! Piękny, dostojny i samotny…. Stare samce odłączają się od stada, żeby odejść w samotności. To niesamowicie mądre i fascynują zwierzęta. Nie wiem czy był to stary samiec, czy po prostu samiec, który często odłącza się od stada. W każdym razie był to kolejny wymarzony widok.
Ten wieczór był po prostu magiczny! Zachodzące słońce dawało tak piękne światło, że cały czas wydobywałam z siebie tylko słowa: „Jak pięknie!”. Nagle naszym oczom ukazały się oryksy! Pochodzą z rodziny antylop a ich długie, proste rogi sprawiają, że są niezwykle dostojne i piękne!
Trafiliśmy też na stado skoczników antylopich. Jak się później okazało jest ich chyba tu najwięcej, bo widywaliśmy je praktycznie cały czas.
Punkt 19:00 stawiliśmy się na campingu. Rozłożyliśmy namioty i… pojawiły się kolejne rzezimieszki. Tym razem były to mangusty! Nie mam żadnego ich zdjęcia, bo było już ciemno, ale były takie urocze. Chodziły w stadku, wydawały śmieszne dźwięki i podkradały się do koszy na śmieci. Zerknijcie do zapisanych relacji na moim Instagramie – tam możecie zobaczyć jak wyglądały! :) Następnego dnia rano czekał nas cały dzień na safari. Ruszyliśmy skoro świt….
Na początek strusie, skocznik antylopi i….
i kudu wielkie! To dla mnie najpiękniejsze zwierzęta kopytne, które miałam okazję widzieć. Są niesamowite!
Była też żyrafa w galopie ^^, antylopy gnu i oryksy! :)
Gdy kierowaliśmy się już powoli na camping nagle zza krzaków wyłoniło się stado słoni! Byliśmy w szoku, bo jechaliśmy przed chwilą tą samą drogą i nie było tam żadnego zwierzaka. Jechaliśmy za nimi powoli, aż nagle słonie zatrzymały się przy małym oczku wodnym i zaczęły się w nim pluskać!!! To był tak niesamowity widok, że do teraz w to nie wierzę. W dodatku byliśmy tam tylko my: nasze trzy auta i słonie. Nikogo więcej… Staliśmy tak z 15 minut obserwując małe słoniki, które się tarzały w błocie i duże słonie, które je pilnowały. Patrząc na ich zachowanie widzisz, że to niezwykle mądre zwierzęta, że dbają o siebie, pokazują emocje. Staliśmy i nie wierzyliśmy… Po krótkiej zabawie i schłodzeniu odeszły , by po chwili całkowicie zniknąć za drzewami…
Po tym niesamowitym przeżyciu pojechaliśmy na camping. Safari zaczynaliśmy prawie o wschodzie słońca, bo wtedy zwierzaki wychodzą na polowanie i do wodopoju a potem koło południa chowają się i odpoczywają w cieniu. My też tak zrobiliśmy. W najgorsze słońce chłodziliśmy się na campingowym basenie.
Na dwie godziny przed zachodem słońca znowu ruszyliśmy na safari. Udało nam się zobaczyć słonia, szakala, nosorożca no i oczywiście mnóstwo skoczników antylopich i zebr. Widzieliśmy też lwy, ale były daleko więc postanowiliśmy, że wrócimy tam następnego dnia o wschodzie słońca. Wróćmy jednak do nosorożca. Jak zapewne wiecie zwierzęta te są zagrożone wyginięciem, a to wszystko przez kłusowników. Na szczęście w Namibii jest ich jeszcze sporo, a rząd Namibijski oferuje nagrodę pieniężną za każde potwierdzone zgłoszenie o kłusowniku. Ciesze się, że miałam okazję zobaczyć nosorożce w ich naturalnym środowisku. Nigdy tego nie pojmę jak można zabijać zwierzęta dla rogów, dla kłów, dla skóry!
Następnego dnia z samego rana ruszyliśmy do wodopoju, gdzie ostatnio widzieliśmy lwy. Mieliśmy ogromną nadzieję, że cały czas tam będą tylko trochę bliżej. Gdy dojechaliśmy zobaczyliśmy coś niewiarygodnego!!! Sześć lwów! Samce i samice… w dodatku jadły śniadanie!!! Śniadanie, które 20 minut temu musiały upolować. Jadły niewielką żyrafę. Byliśmy w totalnym szoku… Co za widok! Kiedyś takie rzeczy widziałam tylko w filmach przyrodniczych a teraz siedziałam w aucie i na własne oczy widziałam jedzące lwy i słyszałam dźwięk odrywanego mięsa. Zawsze, gdy widziałam jak lew na filmach zabija antylopę było mi smutno i nie chciałam na to patrzeć. Jednak gdy widzisz to na żywo, to jest jakoś inaczej. To jest prawo dżungli. Tak już po prostu jest… i powiem Wam, że doświadczenie takiego obcowania z naturą było dla mnie absolutnie fascynujące.
Nie mogliśmy się oderwać od obserwowania lwów, mimo, że po tym jak się najadły poszły smacznie spać. W końcu jednak ruszyliśmy w poszukiwaniu kolejnych widoków. Tego dnia widzieliśmy mnóstwo zwierząt kopytnych: skoczników, zebr, żyraf no i dużo strusi. Przed zachodem słońca znowu wróciliśmy do lwów – tym razem byliśmy pewni, że cały czas będą przy żyrafie. Nie myliliśmy się. Dzień zakończyliśmy podziwianiem króla sawanny.
To był nasz ostatni wieczór w Parku Etosha. Zachód słońca był przepiękny. Skorzystaliśmy z tego widoku i wybraliśmy się na oczko wodne, które mogliśmy obserwować z naszego campingu. Nie spodziewaliśmy się, że zobaczymy jakieś zwierzaki, a tu nagle… stado słoni!!! Znowu. Mieliśmy ogromne szczęście. To było idealne zakończenie safari!
Aaaa zapomniałabym. Tym razem również mieliśmy rzezimieszka. A był nim… ratel!!! Pierwszy raz widziałam to zwierzątko, które jest dosyć niebezpieczne i niczego się nie boi. Na szczęście zrobił tylko rozróbę z koszami na śmieci i poszedł chyba spać.
Następnego dnia rano spakowaliśmy się i ruszyliśmy do bram parku. Jednak po drodze zobaczyliśmy niemałe poruszenie przy oczku wodnym. Od razu skręciliśmy i zobaczyliśmy lwa! Tym razem był naprawdę blisko. Mogliśmy mu się przyjrzeć z każdej strony zresztą zobaczcie sami….!
Następnie ruszyliśmy już w kierunku Opuwo. Po drodze ziemia zaczęła zmieniać barwy – zrobiło się pomarańczowo i ogniście. Po tych kilku dniach doświadczyliśmy tylu emocji, jakbyśmy byli tu co najmniej miesiąc. A jak się okazało, czekało nas jeszcze sporo kolejnych wrażeń i zaskakujących widoków!!! Wjechaliśmy więc na czerwoną ziemię a tam… kolejna relacja już za tydzień!!! :)
Jeżeli macie jakieś pytania śmiało piszcie w komentarzach!!! :)
KOLEJNA RELACJA DOSTĘPNA TUTAJ – KLIK
Do następnego!
Śledziłam Twoją relację na Insta Stories, widoki są przepiękne. A ten wpis to tak niesamowita opowieść, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
Jak miło! Dziękuje ❤️❤️❤️
Fantastyczne zdjęcia ? Słonie najlepsze!
Ja za 2tyg wybieram sie do Kenii.
Coś poelcasz może, jeśli chodzi o to jakie ubrania zabrać?
Zabierz lekkie rzeczy, ale na poranki coś ciepłego :) obowiązkowo filtr i coś na głowę :)
Mysle, ze to zalezy co masz w planach. Jezeli safarii to gdzie i jakie. Na safarii moze byc zimno, nawet bardzo bo gdy sie stoi w otwartym dachu samochodu na safarii wiatr mocni daje sie w kosc, a o poranku, kiedy to przewaznie robi pierwszy wyjazd tez jest dosc zimno. Ja bylam w Kenii we wrzsniu i temperatura na wybrzezu byla cudowna, cieplo ale bez przesady
I uwazaj, mowia, ze kto raz pojedzie do Kenii ten na zawsze zostawia tam swoje serce. I w moim przypadku to prawda.. nie ma tygodnia bysmy tam myslami 8 w rozmowach nie wracali a to juz ponad rok…
Różnorodne miejsce,super relacja ❤
???
Przepiękne zdjęcia z Namibii. Jakiego sprzętu fotograficznego używacie?
Tutaj używaliśmy głównie Canona 5D Mark III i różnych obiektywów ale też do niektórych zdjęć używaliśmy Olympusa, o którym niedługo będzie wpis :)
Można wiedzieć ile taki wyjazd kosztuje na jedną osobę? Czy o bilety też nie musieliscie się martwić? :) Zbliża się koniec roku i fajnie na Twoim blogu zobaczyć by było post z Twoimi zakupami :) oczywiście zakupami z podróży:) jestem taka ciekawa co kupujesz za pamiątki, zawsze zastanawiam się co warto kupić za pamiątke z danego kraju , która nie dostaniemy nigdzie indziej:)
Na stronie Solistów masz wszystkie koszty :) To żadna tajemnica! Jeśli chodzi o pamiątki, to my kupujemy zazwyczaj małe miseczki zrobione własnoręcznie przez mieszkańców danego kraju :)
Paula, a z Twojego doświadczenia przy organizacji większych wypadów (właśnie ok. 2 tyg.) taniej wychodzi samemu czy korzystając z takich ofert jak Soliści itp.? Z jednej strony samemu można manewrować cenami noclegów czy przejazdów pod siebie, a z drugiej strony przy zbiorowej organizacji można oszczędzić np. na zbiorowym transporcie i tak się właśnie zastanawiam, jak to może wyjść taniej.
Zawsze taniej wychodzi samemu :)
Normalnie wow? piękne zdjęcia, cudowne widoki. Chciałabym bardzo zobaczyć żyrafy e och naturalnym środowisku uwielbiam te zwierzęta ❤️
Trzymam kciuki za Twoje marzenie!!! <3
Świetna relacja – z ogromną przyjemnością i ciekawością śledziłam każdy Wasz dzień w Namibii. Mam pytanie: jak sobie radziliście na miejscu z wszelkimi insektami? Były w ogóle jakieś „problemy” z nimi? Taka wyprawa to moje marzenie ale nie przepadam za takimi „stworzeniami”. Czy mieliście ze sobą jakieś specjalne preparaty?
Nie było ich dużo :) Tylko sporadyczne przypadki. Nawet w tym okresie, w którym byliśmy nie było komarów! :)
Boże wspaniały, przepiękny wpis ???? tak się wzruszyłam ?❤️brak mi słów Paula… Jakie zdjęcia ???????? Good job!
Dziekuje!!!! <3
Witam, ale piękną przygodę przeżyliście, gratuluję Wam.
Interesuje mnie jaki jest średni koszt zorganizowania wyprawy tego tyu?
Pozdrawiam
wszystko jest na stronie solistów :)
Magiczna wyprawa, wspaniałe widoki i przeżycia. Troszkę zazdroszczę ciepła i słońca, bo tego brakuje mi teraz najbardziej :)
☺️☺️☺️
Piękne zdjęcia! Namibia zdecydowanie ląduje na mojej liście, ale musi poczekać, bo na razie na 2019 urlop już w pełni zaplanowany w Afryce, Stanach i prawdopodobnie Azji ;) czy w Namibii jest zagrożenie malaryczne? Tzn na tyle duże jak w krajach środkowej Afryki, gdzie bez malarone ani rusz?
Wow super!!!! Co do zagrożenia to głównie w parku Etosha, ale jak my byliśmy to nie było komarów – sporo osób od nas nie brało w ogóle malarone. Tutaj to zagrożenie jest o wiele mniejsze.
Świetna relacja! Wyprawa magiczna, z niecierpliwością czekam na kolejny wpis ?Czy na koniec relacji podasz taki przybliżony koszt całej podróży? Pozdrawiam ?
Wow! Wszystko wygląda tak niesamowicie! To musiała być wspaniała podróż! Jesteś Paula chodzącą motywacją… mądra, piękna, kochająca życie i świat optymistka… :)
Dziękuje!!!!
Czuję się, jakbym naprawdę tam z Tobą była i po kolej spotykała te wszystkie dzikie zwierzęta! Niesamowite ;)
Magia <3
Czesc Paula zdjęcia przepiękne, chciałabym już ruszyć w trasę:) moje pytanie jaki koszt loty, auto, campingi chociaż rząd kwot? Z góry dziękuje pozdrawiam Paula
Kwoty za wyjazd podane są na stronie Solistów :)
Widać, że naprawdę napracowałaś się przy tym poście! BRAWO wyszło pięknie!
Dzięki!!! <3
Wow,Paula,niesamowita przygoda! piekne zdjęcia ;)
Dziękujemy!!! :)
Przepiękne zdjęcia i super relacja <3
Czy taki samochód był do dyspozycji tylko waszej dwójki ? Na dachu są dwa namioty jak rozumiem dwuosobowe ? Pytam bo jestem ciekawa jeśli chciałabym się wybrać w taka podróż z mężem nie znając reszty ekipy i zachować jednak minimum prywatności :) pozdrawiam !
Można wypożyczyć samochód z jednym namiotem :) Bo ten co my jeździliśmy to dla czterech osób :)
Super! Paula będziesz jeszcze pisała przewodnik na ten temat? Jakie są koszta, kiedy rezerwować terminy itp.?
Niestety nie, ponieważ to nie my organizowaliśmy ten wyjazd – tak jak napisałam we wpisie :)
Pozazdrościć przygody. Wspaniałe wspomnienia pozostaną na zawsze. Niesamowite zdjęcia. :) Pozdrawiam
te zdjęcia są nieziemskie ? nie mogę się doczekać mojego pierwszego safari!
Powiedz mi proszę, bo nie znalazłam informacji na ten temat, jaką lornetkę polecacie na safari? Planuje coś kupić tylko jest tego tak dużo, że nie mam pojęcia co wybrać!
My kupiliśmy lornetki w takim sklepie specjalistycznym. Polecam przede wszystkim taką z dobrą stabilizacją i dobrym zoomem. Nie polecam kupować najtańszych lornetek, bo one są słabe. My na Tanzanie kupiliśmy takie zwykłe i nie byliśmy zadowoleni.