WYNIKI!!!!
Wygrywa Karolina ([email protected]), za to, że swoim wpisem przypomniała mi jak to było w moim domu. Również z mamą lepiłam kopytka, to moje ulubione danie i mam przepiękne wspomnienia związane z gotowaniem tej potrawy :) GRATULACJE!
_______________________________________________________________
Zanim zamieszczę kolejną relację z Nowego Jorku czas na dawno obiecany post czyli przepis na… chłodnik! Lato może i minęło, ale to nie powód, aby zrezygnować z tak pysznej i prostej rzeczy! Mam dla Was również konkurs, w którym do wygrania jest 10-cio częściowy zestaw garnków Tefal Intuition (konkurs znajdziecie na końcu notki). Odsyłam Was też do moich śniadaniowych propozycji – klik.
Składniki (porcja na 2 dni):
– 4 jogurty greckie
– 2 pęczki liści buraków
– kostka rosołowa
– 6 jaj
– 3 ogórki zielone
– 1 pęczek rzodkiewki
– koperek
– Pora (kawałek od białej główki – ok. 2cm)
1. Gotujemy na wywarze z kostki rosołowej (3 szklanki wody) młode liście buraków drobno pokrojone (mogą być też buraczki ze słoika).
2. Gdy ugotujemy wywar musimy poczekać, aż ostygnie (musi być zimny!!!).
3. W międzyczasie gotujemy jajka i obieramy je.
4. Do jednego z garnków dodajemy jogurty greckie i następnie wlewamy do jogurtów zimny wywar ciągle mieszając.
5. Bierzemy ogórka zielonego, rzodkiewke i porę – ucieramy je na tarce oczkowej.
6. Starte warzywa dorzucamy do wywaru z jogurtem.
7. Kroimy na drobno pęczek koperku i również dodajemy do garnka.
8.Wszystko dokładnie mieszamy i doprawiamy do smaku (sól, pieprz, cukier).
9. Jajka wrzucamy tuż przed podaniem. Na wierzch można włożyć łyżkę jogurtu. Ja podaje chłodnik z bagietką i białym serem.
Szybko, łatwo i smacznie. Gwarantuje, że jeśli podejmiecie się tego przepisu to chłodnik na pewno wyjdzie tak jak powinien :)
KONKURS
A teraz… mam dla Was obiecany konkurs! Do wygrania 10-częsciowy zestaw garnków Tefal Intuition (widoczny na zdjęciu). Co należy zrobić? Wystarczy, że w komentarzu pod postem podacie swój adres e-mail oraz odpowiecie na pytanie: „Jaka potrawa z dzieciństwa jest Waszą ulubioną i dlaczego”. Najciekawsza odpowiedź wygra zestaw garnków! Konkurs trwa od dziś do wtorku do godziny 00:00. Wyniki podam w środę w notce konkursowej :)
POWODZENIA!
Racuchy z malinami i bitą śmietaną <3
Moje ulubione danie to pierogi ruskie z(serem) , pamiętam jak babcia zawsze robiła mi w dzieciństwie a ja bardzo je lubiłam,. Cieszylam sie kiedy na obiad było wlasnie to danie ;)
Racuchy z malinami i bitą śmietaną <3
Deser ten zawsze przypomina mi wakacje spędzane w dzieciństwie u mojej babci na wsi, która zawsze przygotowywała dla mnie ten smakołyk :)
Moja ulubiona potrawa z dziecinstwa to ryż z truskawkami, dlaczego bo wiaże się z tym pewna zabawna historia. Pewnego dnia na obiad w przedszkolu był właśnie ryż z truskawkami, a gdy rodzice po powrocie zapytali co było na obiad, odpowiedziałam zupa pomidorowa i truskawki na boczku. W tym monecie rodzice się roześmiali a ja rozpłakałam. Niby nie wielka rożnica , a jednak zabawna sytuacja była. Do tej pory gdy robie to na obiad przypomina mi się ta historia. I serwowane truskawki na boczku. ;)
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to pierogi z mięsem i skwarkami mojej babci. A dlaczego? Dlatego, że nikt inny nie robi tak pysznych pierogów jak moja babcia i do dzisiaj jedyne o czym marzę po ciężkim tygodniu to właśnie o nich, bo przywołują beztroski czas tego okresu :) Kojarzą mi się też dobrze, dlatego że jest to pierwsze danie, które nauczyłam się robić.
[email protected]
[email protected]. Ulubiona potrawa z dzieciństwa, do której wracam zawsze i serwuje ją tez mojemu synkowi to : Kluski rzucane szare przez niektórych nazywane na biedne czasy:) ale uwielbiam ich smak i mój synek też je uwielbia….ach zjadłabym <3
Jeśli mozżna nazwać to potrawą :) to maca mojej babci :) ciasto po pierogach które nakłuwała widelcem i kładła na goracy piec, zapach unosił sie w całym domu. Posmarowane masłem rozpływało się w ustach:)
Najlepiej wspominam pierogi z kapustą i pieczarkami, przygotowywane u babci na Boże Narodzenie :)
Dzień wcześniej, część dzieci rozwałkowywała ciasto, reszta nakłada farsz, a babcia je lepiła. W Wigilię musiały być podane koniecznie podsmażone na maśle.
Odkąd babci juz z nami nie ma, również robimy takie pierogi, jednak nigdy nie będą już smakowały jak te robione przez babcię.
Moim ulubionym 'daniem’ z dziecinstwa byl chleb z ukrem, okropiony woda. Nie brzmi zbyt apetycznie ale była to najlepsza rzecz na świecie. A dlaczego? Bo przyrządzona przez moją cudowną babcie :)
Zdecydowanie Pomidorowa ! Mimo tego że na moim stole pojawia się bardzo często, nadal jest moja ulubiona potrawą i nigdy sie nie znudzi. Kojarzy mi się z dzieciństwem, ponieważ jak miałam 5 lat zasnęłam z głową w misce z pomidorówka :’)
Kluski śląskie z sosem :) Dlatego, że zawsze robiłam je z całą rodziną – Mamą, tatą, babcią, dziadkiem..wspólne spędzanie czasu z rodziną, kiedy jeszcze nie było problemów odległości i braku czasu :) beztroskie chwile spędzone przy lepieniu kluseczek śląskich z dziurką zawsze pozostaną w mojej pamięci :) Pozdrawiam
Karolina
Placuchy z serka homogenizowanego, które robiła moja babcia, gdy byłam mała :) Niebo w gębie, ale niestety, teraz kiedy dorosłam nie potrafię zrobić takich samych, ponieważ nie ma babci już z nami, a nie uchował się na nie przepis :<
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa był świąteczny keks mojej babci z bakaliami, orzechami, laską wanilli i aromatem z pomarańczy. Smak pamiętam do dzisiaj w ten świąteczny, niepowtarzalny dzień Wigilii i Świąt Bożegonarodzenia. Gdy babcia piekła ten keks cały aromat roznosił się w domu, a my z rodzeństwem czekliśmy na chwilę Świąt aby tylko skosztować tego „raju w ustach”. Babci już ze mną nie ma ale aromat, smak i pozostanie na zawsze! :) Pozdrawiam!
Moja ulubiona patrawa z dziecinstwa sa nalesniki z serem i malinami, jakze proste a jakze smaczne. Te najpyszniejsze robila mi babcia, wiejski serek, pachnaca wanilia i świeże maliny zbierane z ogrodka w czasie radosnych i beztroskich wakacji ;) Ta duma ktora czulam gdy sama moglam zawinac je zawinac na różne sposoby i zaserwowac przyjaciolka w czasie naszych „doroslych spotkan” az milo powrocic do tamtych czasow:) Pozdrawiam gorąco! ;))
Najbardziej lubiłam (i lubię do tej pory :) przepyszne kluski z truskawkami (z własnego ogródka) robione przez moją mamę :) może i nic specjalnego, ale za każdym razem kiedy je jem przypomina mi się moje dzieciństwo :) i o to chodzi ! ;)
Zupa pomidorowa bo babcia robiła najlepszą <3
Zupa wiśniowa z lanymi kluseczkami robiona przez moją Mamę w lecie zawsze przypomina mi beztroskie, upalne wakacje spędzone nad mazurskimi jeziorami !
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest ciasto bananowe, dlaczego? Otóż, wszystko zaczęło się w zimny, grudniowy dzień. Zaczęły się ferie świąteczne i tata postanowił zrobić mi i siostrze przyjemność zabierając nas na narty, mama obiecała, że przez ten czas kiedy my będzie uczyć się jeździć ona zrobi dla nas ciasto bananowe (muszę tutaj dodać, że mama nigdy nie była mistrzynią wypieków :) ). Przez te kilka godzin na stoku cały czas obie z siostrą myślałyśmy o cieście, które mama dla ans robi. Wreszcie dotarłyśmy do domu i z radością wpadłyśmy do kuchni, a tam…okazało się, że ciasto jest niejadalne, bo…w przepisie zapomnieli napisać, że trzeba dodać mąki, więc mama jej nie dodała! W tamtym momencie czułyśmy się z siostrą bardzo rozczarowane, jednak mama szybko wpadła na pomysł, ze od tego dnia wszystkie razem będzie uczyć się pieczenia ciast i tak też co niedzielę próbowałyśmy jakiś nowy przepis. Większość początkowych wyrobów była nieudana, ale za to zabawy i śmiechu miałyśmy co niemiara, a wszystko przez ciasto bananowe, dlatego wspominam je z takim sentymentem :)
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest… kogel-mogel :) Głównie dlatego, że był to dla mnie tak zwany „zakazany owoc” – moja Mama w dzieciństwie była chora na salmonellę i nie pozwalała mi jeść surowych jajek. Na szczęście moi znajomi, dzieci sąsiadów, dokarmiali mnie gdy nikt nie patrzył, a kogel-mogel w mojej pamięci pozostał jako wymarzony pomysł na coś słodkiego :)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są pierogi z mięsem mojej mamy. Teraz kiedy Rodzice są zagranicą, a ja mieszkam z chłopakiem zawsze w czasie przyjazdu mamy wspólnie lepimy pierogi. Tak jak za czasów mojego dzieciństwa lepienie pierogów zwołuje całą rodzinę. Przypominam sobie wtedy swoje czasy bez troski, zabaw na podwórku i wspólnym oglądaniu dobranocki :)
Mój mail: [email protected]
Do dzis nie moge pojac jak rodzice byli w stanie mnie oszukiwac jak im w dziecinstwie serwowalam ciasta z piasku opruszane bakaliami w postaci kwiatkow, trawy i kamieni :) musieli sie bardzo aktorsko doskonalic skoro wierzylam ze jedza :) ale jakie narzedzia i skladniki sie mialo tak sie gotowalo ;)
narobiłaś apetytu na chłodnik :) niedługo wypróbuje Twój przepis.
Oczywiscie PAROWANCE robione przez babcię Marioszke :) już na samą myśl cieknie ślinka :) Podawane z sosem jagodowym (wymiennie z truskawkowym bądź jogurtem owocowym). Dlaczego? Swoją puchowatoscia-jak to nazywalam przypominały chmurkowe obloczki :) Zawsze wyobrażałam sobie ze ktoś na tej chmurce siedzi przewaznie byl tomały krasnoludek który opowiadał bajki :) Uwielbiam też „stroic”parowance oczy z rodzynek a z owoców buźki. Parowance pływały w sosie i takie pulchniutkie delikatne lądowały w mojej buzi :) Frajda co niemiara kiedy po jagodach były modne fioletowe usta nie trzeba było inwestować w pomadki :) Na koniec wylizywalo sie talerz :) To były czasy! :) Teraz gdy tylko jestem w rodzinnym mieście mecze babcie o ich zrobienie by pocieszyć się chmurkami-zawsze smakują tak samo :) Pychota :)
[email protected]
Parowance poczachrance gotowane są na parce :)
Są okrągłe i mięciutkie delikatne i pulchniutkie
Pysznie z sosem podawane małe brzuszki uchachane
Bo obloczki smaczne przecież każde dziecko o tym wie na świecie
Przyrządzone przez ręce babci której nigdy nie brak na nogach kapci :)
Wiec szczerze zachęcam wszystkich do ich spróbowania potem będzie tylko na nie mania :)
Trzymam kciuki za garnuchy bo u mnie w domu same lasuchy! :)
Właśnie mąż mi oznajmił ze jak wygram garnki to przez mc będzie mi gotowal-ciekawa propozycja :)
Moja ulubiona potrawa z dziecinstwa to zupa szczawiowa. A dlaczego? Zawsze kiedy jeździłam do dziadka na wieś zbierałam młodziutki szczaw razem z mamą. Taki wiejski szczaw rosnący zdala od samochodowych spalin to jest coś! Z dodatkiem jajek od kur z wolnego wybiegu, mmm poezja. Ubolewam tylko nad tym, że teraz rzadko gdzie można znaleźć taki eko szczaw. :( ale miłość do zupy szczawiowej nadal została. Mama nie musi pytać jaką zupą mnie uszczęśliwić. Mama to wie. :)
[email protected]
Moim ulubionym daniem, od czasu przedszkola, jest rosół. Pewnego dnia, podczas obiadu w przedszkolu Pani posadziła koło mnie małego Pawełka…nigdy nie łączyła nas nić sympatii, więc wspólny posiłek był rzeczą nader ryzykowną. Tego dnia był rosół. Jak zawsze ścigaliśmy się, kto znajdzie najwiecej ziarenek pieprzu w zupie. Po rozstrzygnięciu zawodów, Pawełek z szelmowskim uśmiechem mówi do mnie, że z pewnością nie włożę sobie ziarenka pieprzu do nosa. Jak to?! Ja nie włożę!?:) Historia skończyła się niezłą paniką Pani Przedszkolanki i wizytą u laryngologa. Mina Pawełka bezcenna. Od tamtej pory nasze relacje się poprawiły, a ja do tej pory uwielbiam rosół i smak satysfakcji jaki mu towarzyszy :)
Nie jem mięsa od małego, jako jedyna w rodzinie. Mama zawsze gotowała tradycyjne polskie potrawy z dużą ilością mięsa, ale specjalnie dla mnie przygotowywała pyszne kotlety z jajka, które już teraz sama sobie przygotowuje. Miło wspominam ten czas :)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są pierogi ruskie. Pamiętam jak jako kilkulatka siedziałam na stołku przy kuchennym stole i lepiłam swoje własne pierogi, podczas gdy moja Babcia cierpliwie lepiła około 200 tych „właściwych”. Gotowała je zanim inny domownicy wracali do domu, bo przecież i tak nikt nie jadłby świeżo ugotowanych, najlepsze były odsmażone, ze złotą skorupką i podane z gęstą śmietaną. Dzisiaj mojej Babci już z nami nie ma , ja też już dawno wyrosłam, ale gdy robię ( po tylu latach wciąż bardziej przypominają kształtem te „moje” ;) ) i jem pierogi (koniecznie ruskie), to czuję się jak dziecko
Zdecydowanie zupa mleczna. Taka robiona z pokolenia na pokolenie pamietam jak robila ja prababcia, babcia, mama teraz ja sie jej ucze a w nowych garnkach bylo by lepiej sie uczyc tym bardziej ze niedlugo ide „na swoje” i przydaly by sie:)
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to kluski lane:-) zawsze miały ciekawe ksztalty i jedząc można było wymyślać co się je ;-) np jeden miał kształt księżyca inny kwiatka, gwiazdki itp. Potrawa działająca na wyobraźnię! ;-) pozdrawiam :-)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa był i nadal jest zwyczajny, lecz nie do końca, bo dla mnie ze wspaniałym wspomnieniem rosół!! W każdą niedzielę zbieraliśmy się z rodzicami w kuchni (była to już taka nasza tradycja) i wspólnie przygotowywaliśmy na niedzielny, rodzinny obiad rosół :) Od małego rodzice uczyli mnie gotować począwszy od najprostszych rzeczy. Uważam, że tradycje należy pielęgnować, dlatego ta krótka historia zawsze przywołuje dużo uśmiechu :) Rosół mojej mamy nadal ubóstwiam i bardzo bym się ucieszyła móc podarować jej zestaw garnków, aby mogła dalej go wykonywać, być może jeszcze smaczniejszy (o ile się da:)) a może nam uda się wrócić jeszcze kiedyś do tej wspaniałej tradycji :)) POZDRAWIAM
Moje ulubione danie z dzieciństwa to pierogi ruskie robione przez moja babcię! Do tej pory nic sie nie zmieniło,ponieważ dalej jest to moja ukochana potrawa. Mimo, ze babci już z nami nie ma, nadal pamiętam ten jedyny w swoim rodzaju smak farszu i idealne ciasto. Uwielbiam też pierogi mojej mamy, ale babcinych nie powtórzy już nikt!
ja najlepiej wspominam dynię na mleku :)! zawsze jak byłam mała i jesienią jeździliśmy do dziadków biegłam za dom 'doglądać dyni” na które pamiętam do dziś moi dziadkowie mówili „banie” :) kiedy wreszcie były już duże i dojrzałe Babcia przynosiła taką banię do domu, przekrawała ją ostrym nożem na pół a ja zadowolona z łyżką w ręku wyjmowałam miąższ i wyjmowałam z nich ślizgające się pestki :D potem wsuwałam taką dynię na mleku że aż mi się uszy trzęsły :D z tamtych czasów zostało niestety tylko piękne wspomnienie ale do dziś uwielbiam dynię na mleku :)
Najlepsze danie z dzieciństwa to placki ziemniaczane ze śmietaną i cukrem. To jedyna potrawa, jaką potrafi zrobić mój Tata, a ze rzadko gotuje to placki byly wielkim świętem;))) (moja Mama bardzo nie lubi robić placków, dlatego zawsze z bratem czekaliśmy kiedy Tata będzie robił obiad) ;))))
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to poprostu frytki robione ręcznie i pieczone w piekarniku przez mojego tatę.Zawijał je w piekne rożki papierowe co dwadziescia pare lat temu robiło furorę na naszym podwórku,a do tego pakował w koszyk i na sznureczku spuszczał nam to z balkonu.Jedno z najpiękniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa.
Moim smakiem dzieciństwa jest deser, który przywołuje mi wieeeele kolorowych wspomnień.. Najzwyklejszy i pewnie jeden z najprostszych deserów na świecie. Mleko w proszku, margaryna, kakao i wynik to mój wielki uśmiech! :))
Moja Mama przygotowywała go zawsze w niewielkim garnku, dlatego taki deser zajadałam razem z siostrą przez parę dni.
Rodzice zawsze Nas przestrzegali przed słodyczami więc kiedy Mama robiła Nam taką małą (DUŻĄ!) niespodziankę oznaczało to, że kilka najbliższych dni będzie słodkie, czekoladowe i pełne dobrego humoru :) Oczywiście prócz ostatniego dnia, kiedy czekolada się kończyła.. Dlaczego tak go mile wspominam? Byłyśmy małymi dziewczynkami więc kiedy Mama nie chciała nam zdradzić jak powstaje ten smakołyk tylko chichotałyśmy i cieszyłyśmy się z tego „sekretu” :D (z perspektywy czasu wiem, że było to trochę dziwne :D)
Tak jak wspomniałam – deser najzwyklejszy,najprostszy ale Maminy smak niepowtarzalny ;)
Serdecznie pozdrawiam ;) :*
Mam dwie ulubione potrawy z dzieciństwa – zupę ogórkową na wywarze z żeberek – dzieło mojej cudownej Mamy oraz barszcz biały z suszonymi grzybami (od babci), drobno pokrojoną białą kiełbasą i dużą ilością czosnku – dzieło mojego wspaniałego Taty- nawet teraz pisząc, czuję ich zapach :) Wyjątkowość tych potraw wynika przede wszystkim z faktu wspólnego przygotowywania tych posiłków, tego, że rodzice pozwalali małej dziewczynce angażować się w tak poważne prace dorosłych – jak wtedy myślałam :) Wspomnienie wspólnych posiłków spożywanych „w komplecie” – całą rodziną i celebrowanie wyjątkowych chwil sprawiają, że nawet teraz jako dorosła kobieta mam łezkę w oku na samą myśl domu rodzinnego. Domu jedynego w swoim rodzaju, który do dzisiaj tętni życiem i w którym zawsze znajdzie się dodatkowe miejsce dla niezapowiedzianego gościa…
Komentarze pokazują, że dzieciaki mają niesamowitą wyobraźnie. Ja kocham barszcz czerwony z ziemniakami. Fakt, najlepszy jest oczywiście ten babci ;) Pamiętam, że jak pierwszy raz zobaczyłam garnek pełny barszczu zaczęłam płakać, że ktoś gotuje zupę z krwi! :D Dopiero jak wszyscy zjedli swoje porcie i nic im nie było, a nawet twierdzili, że to było bardzo smaczne przekonałam się i spróbowałam, no i zakochałam w tym smaku. I tak już zostało.
[email protected] . Moja ulubioną potrawą z dzieciństwa są oczywiście parowańce z jagodami. Gdy tylko przychodzi na nie pora, razem z babcią i rodzeñstwem chodziliśmy do lasu je zbierać, a nastepnie wracalismy je przygotować. Zabawy na cały letni dzień. Parowańce z jagodami i śmietaną są nie tylko smaczne i słodkie, ale równie ładnie brudzą, a jednak szcześliwe dzieci to brudne dzieci ;)
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to… ciężko wybrać jedno danie. Jednak jeśli miałabym zdecydować to sądzę,że pierogi. Uwielbiam je pod każdą postacią. Przygotowywała mi je zawsze moja mama,a sam widok ich powodował,że aż ślinka ciekła na samą myśl. Takie domowej roboty,podane prosto po ugotowaniu smakują przepysznie. Szczególnie latem podane z truskawkami-są niesamowite. Znowu jesienią czy zimą najbardziej lubię ruskie. Kocham pierogi za pysze ciasto,za to że są jedyne w swoim rodzaju i że w moim domu są taką tradycją. A każdy wie,że domowe jedzenie smakuje najlepiej. :))
KROMKA W JAJKU (tosty francuskie) – Może banalne i to 'danie’ nie zasługuje na miano 'potrawy’ jednak jest to mój smak dzieciństwa. Mój i mojego rodzeństwa. Mama przyrządzała nam je bardzo często – robiła je 'inaczej’ bo z dodatkiem cukru. Kilkudniowy chleb, jajka – a tyle radości:) Co dzień rano każdy z naszej trójki wymyślał co by zjadł na śniadanie – każdy miał ochotę na co innego, a Mama jak to każda Mama chciała dogodzić każdemu i codziennie przygotowywała trzy różne śniadania – jedyną 'wspólną’ opcją były właśnie kromki w jajku, bo wszyscy za nimi przepadaliśmy. Dziś mam 23 lata i czasem wracam do tostów francuskich – u nas zawsze mówiło się na nie kromka w jajku – bez udziwnień – zawsze wywołują u mnie uśmiech i tonę wspomnień !
[email protected]
’Potrawa’ z dzieciństwa, którą zapamiętam na długie lata to kromki chleba z masłem i pysznym miodem z kubkiem herbaty z cytryną serwowane przez mojego dziadka za każdym razem gdy wracałam z przedszkola, a później z podstawówki. Nie zapomnę tego smaku, który przywołuje piękne wspomnienia :)
Moje dzieciństwo wiąże się z wieloma smakami jak i potrawami za którymi nieraz tęsknie ido których często z sentymentem powracam.
Pamiętam, że wręcz przepadałam za krupnikiem jak i naleśnikami ze szpinakiem – hmm czy ja byłam jakimś dziwnym dzieckiem? ;-) Jednak to, co do dzisiaj przyprawia mnie o łezkę w oku i co utożsamiam z jednymi z najfajniejszych chwil jako dziecko to eklerki w których wypiekaniu moja babcia była prawdziwą mistrzynią- jak dotąd nie znalazłam jeszcze cukierni, w której eklerki byłby chociaż w połowie tak dobre jak te mojej babci. Zresztą do dzisiaj eklerów nie nazywam eklerami – pewnego razu moja mama chcąc kupić coś słodkiego na spotkanie ze znajomymi weszła ze mną do cukierni gdzie na półce piętrzyły się różne ptysie i właśnie eklerki. Pamiętam, że spojrzałam na nie i krzyknęłam na cały głos 'O, a moja babcia też robi takiego kawalera!’. Od tej pory w moim domu na eklery zawsze mówi się 'kawalery’ :-).
Znam jeszcze prostszy przepis na chłodnik, który nie wymaga gotowania. Potrzebny jest litr maślanki i jeden jogurt grecki, dwa barszcze czerwone, dwa,ogórki zielone i jeden kiszony, kilka rzodkiewek, szczypiorek i koperek i oczywiście jajka na twardo w ilości jakiej się chce. Najpierw maślankę i jogurt wymieszać z barszczem potem dodac resztę, odstawić do lodówki-w końcu to chłodnik :) smacznego :)
Smak dzieciństwa: pyzy drożdżowe na parze z sosem grzybowym <3
Przepis na chłodnik zapiszę i wykorzystam za rok podczas upałów :)
[email protected]
Gruba sznita 'prawdziwego’ jeszcze ciepłego chleba z domową, wiejską, gęstą śmietaną, wszystko posypane cukrem…do tego kubek mleka prosto od domowej, zacnej krówki. Smaki beztroski, radości, spokoju i miłości. Smaki ważne, zapamiętane i wspominane. Smaki, które nigdy już nie wrócą..
Pierogi ruskie mojej kochanej mamy :–) Do dziś uśmiecham się na wspomnienie każdej soboty z dzieciństwa, kiedy z zaciekawieniem oglądałam bajki Disneya, a z kuchni przychodziła mama z przepysznymi pierogami z cebulką :–) Taki cudowny cotygodniowy rytuał :)
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to po prostu kaszka manna z masłem i cynamonem. Zawsze ją uwielbiałam, tak zresztą zostało do dzisiaj. Nawet teraz bardzo często ją sobie przygotowuje, a w domowych zapasach nie może jej zabraknąć. Cała rodzina się ze mnie śmieje, że jestem mało wymagająca i kiedy mam zły humor lub teraz, kiedy pogoda nas nie rozpieszcza, lubię sobie zasiąść przed komputerem lu telewizorem z miską kaszki i się zrelaksować. Pozdrawiam :)
Prawie zapomniałam dodać, że przez ową potrawę legły w gruzach moje postanowienia. Kilka tygodni temu postanowiłam, że chcę zacząć odżywiać się wegańsko, byłam nawet parę dni na tej „diecie”, lecz przyszła mi ochota na kaszkę, która niestety najlepiej smakuje na mleku krowim, nie mogłam sobie tego wybić z głowy i moje postanowienie zostało pokonane przez mannę.
[email protected]
Właśnie wczoraj rozmawiałam z tatą który powiedział, że jak byłam mała uwielbiałam ryż. Tak zostało mi do dziś :) a brat dodał że od tego mam skośne oczy :) Może coś w tym jest? Uwielbiałam I uwielbiam proste danie – ryż z jabłkami i cynamonem pod pierzynka z białek. To genialne danie przygotowuje się w 20 min a zawsze wychodzi smaczne. Szczególnie polecam teraz jesienią gdy mamy najpyszniejsze polskie jabłka!
Absolutnie niestandardowe naleśniki z bitą śmietaną i kawałkami arbuza! Oczywiscie prosto od mamy, a wcześnie ulubionz zupa ogorkowa! ;) takie połączenie samkow to idealne wspomnienie letnich chwil z dzieciństwa! :)
Moja ulubione danie, która kojarzy mi się z dzieciństwem są zdecydowanie pierogi ruskie mojej babci. Dlaczego? Bo pierogi babci są najlepsze, albo to ona jest najlepsza. Dzisiaj kiedy jestem już dorosła, często składam u niej „zamówienie”na tę potrawę i nigdy się nie zawidłam. Kiedy pytam jaki ma przepis na smak, zawsze mówi, ze trzeba dodać od siebie kawałek serca.
Ryż zapiekany z jabłkami podawany ze śmietaną, cukrem i cynamonem. Było to drugie, zaraz po naleśnikach słodkie danie obiadowe, najczęściej serwowane w moim rodzinnym domu. Do dziś pamiętam ten smak. Pomimo, że sama już dużo razy to przygotowywałam, moja wersja nigdy nie smakuje tak, jak ta mamina. Pozdrawiam
Z dzieciństwa najlepiej wspominam zupę grzybową. Jak tyko pomyślę o tym daniu to na mojej twarzy pojawia się uśmiech od ucha do ucha… Tyle miłych wspomnień. Pamiętam jak całą rodziną wybieraliśmy się o lasu. Mama zabierała wiklinowy koszyk, tata wiaderko, zakładaliśmy kalosze i wybieraliśmy się w poszukiwaniu grzybów. Poranne słońce, zapach ziemi, sosen, wesoły śmiech rodziców. Czy może być coś piękniejszego dla dziecka? Po powrocie z lasu obieraliśmy grzyby i nawlekaliśmy je na nitkę. Kiedyś nie było suszarek do grzybów więc suszyły się ona na słonku. Właśnie przypomniałam sobie ten niesamowity zapach… Kiedy grzyby były odpowiednio wysuszone mama robiła z nich zupę. To była prawdziwa uczta! Grzybówka miała niesamowity smak, głęboki, gorzki, leśny. Nie ma drugiej tak aromatycznej zupy!
[email protected]
Zupa lodowa mojej babci, której pewnie większość z was nie zna, więc już tłumaczę :) Podstawą zupy jest mleko, które należy zmieszać z żółtkami utartymi z cukrem wanilinowym i budyniem. Jeśli ktoś lubi można również dodać sparzoną pianę z białek oraz maliny lub truskawki :) Zupę oczywiście należy jeść schłodzoną. A za co tak lubię tą zupę? Bo jest prosta w przygotowaniu i jest ona mojej babci :)
Moje danie życia to pieczonki. Znacie pieczonki? W moim regionie to danie to podstawa, ziemniaki na chłopską nutę ;) Kroimy w plasterki ziemniaki, dodajemy buraczki, marchewkę, cebulkę, wiele osób dorzuca kiełbasę. Najlepiej do żeliwnego gara. Przykrywa się to liśćmi kapusty… I tak powstaje klasyk wszystkich jesiennych ognisk (zapach dymu!) i najlepszych obiadów. A do tego barszcz czerwony albo żurek. Obecnie przygotowuję to danie w wersji wege. Uwielbia je mój Ukochany, który poznał je u mnie w domu :) Zdecydowanie więc… pieczonki :) Pozdrawiam.
Moje ulubione danie to naleśniki z domową konfiturą i zebranymi samodzielnie w lesie poziomami ! Było mnóstwo radości przy zbieraniu owoców, a słodki obiad to najlepsze co może być dla dzieci :-)
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to oczywiście barszczyk przygotowywany przez moją babcię :) Dlatego, że zawsze kiedy go podawała mówiła ten sam wierszyk:
„Jidzcie dzieci barszcz, dobry barszcz
trzy dni pod ławą stał,
dałam piesku nie chce,
dałam suczce chłopce,
jidzcie dzieci barszcz, dobry barszcz…”.
Wiele bym dała aby jeszcze raz spróbować tego barszczyku i usłyszeć przy tym wierszyk mówiony przez moją babcię.
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są kanapki z serem topionym i chipsami :) Mama nie pozwalała nam na takie rarytasy, dlatego w ukryciu robiłyśmy sobie takie kanapeczki, a smakowały najlepiej na świecie!
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest barszczyk przyrządzany przez moją babcię :)
Kiedy go podawała zawsze mówiła ten sam wierszyk:
„Jidzcie dzieci barszcz, dobry barszcz
trzy dni pod ławą stał,
dałam piesku ,nie chce,
dałam suczce, chłopce
jidzcie dzieci barszcz, dobry barszcz..”
Wiele bym dała aby jeszcze raz spróbować tego barszczyku i usłyszeć przy tym ten sam wierszyk( chociaż jak jem jakikolwiek barszcz to w głowie wciąż mam jej głos) :)
Potrawa dzieciństwa- pierwsza myśl jaka mi się nasuwa to chleb z żółtym serem, keczupem i pokrojonym kiszonym ogórkiem, to było coś co mogłam jeść cały czas mimo, że byłam strasznym niejadkiem moja babcia sprawiła, że to była jedyna rzeczy którą z chęcią i smakiem jadłam:) Chleb i ogórki robione przez babcię to było coś na prawdę pysznego mimo, że tak prostego… ten smak ogórków i zapach świeżego chleba pamiętam do dziś.
Moimi ulubionymi daniami były i są zresztą do tej pory zupy: szczawiowa i buraczkowa. Babcia pokazała mi, że można je dosładzać (rodzice tego nie praktykowali). Łyżka cukru do talerza i takie dobre, że brało się dokładkę. A,że ze słodyczami było krucho to taka zupa 2w1:)
Z dzieciństwa kojarzą mi się w sumie 3 dania. Tata, który u nas najlepiej gotuje w latach 90tych wyjechał na 5 lat za granicę za pracą. Wówczas mama przejęła władzę w kuchni. Nie powiem potrawy nie były złe, bo robiła mi i starszej siostrze dobre pierogi z serem lub ruskie, a w sezonie letnim z jagodami. Oprócz tego placki ziemniaczane (chyba najlepsze do tej pory jakie jadłam!). Co jakiś czas przyrządzała naszą regionalną babkę ziemniaczaną albo kupowała kiszkę ziemniaczaną. W mojej pamięci jednak utkwiły inne potrawy. Co niedzielę był rosół drobiowy, a na drugie danie kurczak z rożna. Dosłownie CO NIEDZIELĘ! Uwielbiałam tego pysznego kurczaka z chrupiącą skórką…teraz ciężko jest uzyskać taki smak. Piekarnik miałyśmy gazowy, do tego metalowy obracany ruszt. Kurczaki swojskie ze wsi inaczej smakowały niż teraz. Mama pracowała często na „drugą zmianę” od 11:00 do 18:00. Gdy wracała o 19:00 do domu nie gotowała już nic, ale przygotowywała nam z rana szybki obiad. Miałyśmy wyjmować z pod poduszki garnek z kaszą gryczaną. Poduszki trzymały ciepło i ok 16:00 była jeszcze ciepła. Kasza gryczana była ze skwarkami (słonina albo boczek). To takie mamine danie kasza+skwarki, a do tego zimny kefir. Nie lubiłam tego dania, a często było powtarzane. Szybkie danie, niby zdrowe bo kasza i kefir…ale te tłuste skwarki…Całe danie wydawało się takie suche i takie nijakie. Teraz po latach miło wspominam je i mam ochotę na takie danie z dzieciństwa. Kolejnym daniem, które zapamiętałam była zupa pomidorowa z ryżem! To było coś! Ten smak i brązowy ryż do tego..niebo w gębie. Dzięki temu konkursowi na wspomnienia mnie naszło! To były piękne czasy! :) I te nasze wspomnienia, zawsze pozostaną z nami! Piękne dzieciństwo, choć trudne bez ojca, głowy rodziny i męskiej „ręki”. Najważniejsze 5 lat w moim życiu – bez taty. Miałam wtedy 5 lat. Gdy tata wrócił już na stałe do nas miałam 10. Nie opuszczałam go już na krok. Wszędzie za nim chodziłam, podpatrywałam jak gotuje. Może dlatego teraz założyłam bloga kulinarnego, z tej właśnie wielkiej pasji do niego i gotowania. Tata wiele mnie nauczył i wciąż radzę się jego w każdej kwestii. Cudowanie mieć takie piękne wspomnienia! Pozdrawiam Was, mam nadzieję, że także macie piękne wspomnienia z dzieciństwa :)
Ana@Mari
http://www.anamarisworld.blogspot.com
e-mail: [email protected]
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa? … Nie sposób wymienić wszystkie, bo to niekończące się fragmenty magii zamknięte w składnikach i ich niesamowitych połączeniach… Szperając w pamięci stwierdzam, że to niekoniecznie jest jakieś jedno konkretne danie, któremu nadaliśmy nazwę., Czasem to nie sam posiłek a fantastyczna gra zapachu, koloru aż wreszcie smaku może doprowadzić do podniebnego szaleństwa w kuchni. Takich połączeń smaków jest kilka: jak chociażby przepyszny sernik z kokosową pianką w wykonaniu mojej mamy lub krokiety z czerwonym barszczem-mistrzostwo… Niepowtarzalność, serce, smak, ciepło, radość, szczęście i błysk w oku. To kojarzy mi się z tymi daniami i dlatego są moimi ulubionymi.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ulubiona potrawa? Przedszkolna zupa mleczna, zawsze kiedy ją jem przypomina mi się twarz mojej Przyjaciółki z dzieciństwa, dlaczego? Podczas spożywania obiadu wypadł mi mleczak – wyjęłam go by pokazać koleżankom przy stoliczku – w końcu powód do dumy, jak sie okazuje nie do końca – moja wrażliwa przyjacólka na widok mojego zęba zemdlała i jej twarz wylądowała właśnie w mojej ukochanej zupie. DO dzisiaj się z tego obie śmiejemy :)
[email protected]
Zdecydowanie pierogi z jagodami przyrządzone przez moją mamę! Właśnie ta potrawa przypomina mi beztroskie chwile dzieciństwa.
Razem z babcią chodziłam do lasu, aby zbierać owoce, zaś mama wyczarowywała z nich na obiad najsmaczniejsze pierożki pod słońcem! Bardzo miło wspominam ten czas. Dzieciństwo tak szybko przemija, ale na zawsze każdy z nas pozostaje w chociażby małym stopniu dzieckiem :)
Moja ulubiona potrawa to placek po zbojnicku z gulaszem i surówka z pora ;) w wykonaniu mojej mamy oczywiscie. Od ponad dziesięciu lat mieszkam poza granicami kraju ale to danie jest obowiązkowe w pierwszy dzień kiedy przyjezdzam wtedy czyje się jakby czas stanął w miejscu ;) pozdrawiam serdecznie
Moim ulubionym daniem z dziecinstwa (i teraz tez) jest zupa pomidorowa gotowana przez moja babcie. Teraz mowie gotowana a jak bylam mala mowilam ze babcia „wyczaruje” nam dzis zupe pomidorowa na obiad. Czemu wyczaruje? Bo tylko dla babci zupa pomidorowa wychodzila taka przepyszna. Jako mala dziewczynka zawsze babci pomagalam przy prostszych czynnosciach jak obieranie itp ale to pozniej babcia roznymi przyprawami i wtedy tajemniczymi dla mnie skladnikami „zaczarowywala” zupe. Zaczarowana zupa (i nie tylko zupa tylko ogolnie obiady) byla zawsze jedzona przez cala rodzine i to jest moje najlepsze wspomnienie z dziecinstwa.. Cala rodzina przy stole jedzaca wspolnie posilek. Radosc z jedzenia i przebywania razem. Czysta magia… (Nie to co teraz, kazdy sie gdzies spieszy, zje na miescie itp.)
Będzie banalnie – babcine ruskie pierogi.
Jestem brzdącem, jeszcze przedszkolnym lub bardzo wczesnoszkolnym. Wiem, co się święci. Słychać bulgotanie wody w garnku pełnym ziemniaków, a wokół unosi się zapach – jeden z moich ulubionych po dziś dzień – cebulki podsmażanej na maśle. Do brzegu drewnianego kuchennego stołu babcia przytwierdza żeliwną maszynkę do mielenia. Na blacie czekają białe kostki twarogu. Usadawiam się na taborecie i małymi dłońmi wrzucam do maszynki grudki sera i ciepłe jeszcze kartofle. Kręcę z zapałem korbką i obserwuję, jak na talerzu rośnie górka zmielonego farszu. Lubię obserwować ten proces. Na koniec złocista cebulka ze świeżym pieprzem i dźwięk kryształków soli rozcieranych w palcach. Dostaję własną łyżeczkę i, zamiast na kwadraty cieniutkiego ciasta, farsz wędruje prosto do mojej buzi. Uwielbiam ten smak. Uwielbiam ten spokój, ciszę i zapach babcinej kuchni. Powolne, leniwe lepienie, z uśmiechem, w skupieniu. Obserwuję ukochane ręce, mocne, suche i zawsze ciepłe, jak zwinnie zlepiają brzegi pierogów. Te równiutkie, klejone z wprawą doświadczonej gospodyni, wędrują do garnka razem z moimi, koślawymi i bezkształtnymi. Chwila oczekiwania. A później zasiadamy we dwie przy stole, nad talerzami pełnymi parujących ruskich, polanych stopionym masłem i skropionych odrobiną popularnej maggi… Wiem, jak smakuje szczęście.
[email protected]
Nie do końca jestem pewna czy można nazwać to potrawą, ale w pamięci z czasów dzieciństwa zapadły mi na pewno drożdżowe bułeczki mojej mamy. Zawsze robiła je z domowymi powidłami, z czasem zaczęła dodawać różne nadzienia ale nie smakowały one już tak samo. Pamiętam ten czas wyczekiwania kiedy to razem z siostrą patrzyłyśmy jak wyrasta ciasto. Najgorsze było to że w całym domu unosił się już zapach drożdżowego ciasta, a tu jeszcze trzeba było tyle czekać :) Nie mogłyśmy się doczekać! :) Zawsze przyglądalam się starannemu formowaniu bułeczek mojej mamy, zawsze wychodziły jej idealnie okrągłe. I pojawiało się pytanie: Jak ona to robi? :) Mowiłyśmy z siostrą o naszej mamie czarodziejka :D
Była to taka nasza tradycja, że co tydzień w każdą sobotę mama piekła bułeczki.
Teraz śmiejemy się z mamą bo często gdy ktoś pyta: „co pani dawała swoim córkom że one tak wyrosły” (dodam że mam 181 cm wzrostu), często mama odpowiada że urosłyśmy tak na drożdżach.. A raczej na drożdżowych bułeczkach:)
Wiem ze ten smak i zapach zapamiętam do końca życia i nic nigdy nie będzie miało takiego smaku jak te „czarodziejskie bułeczki” :D
Pozdrawiam,
Sara
[email protected]
Moja ulubioną potrawą były poznańskie tzw. Szare kluchy. Mój dziadek zawsze nam je przygotowywał u siebie w domu, pakował w garnek i tata gdy wracał z pracy, odbierał garnuszek z nimi i nam przywoził. Niestety dziadek zmarł przed 10 laty i pomimo licznych prób nigdy nie udało mi się takich samych zrobić, ale liczę, ze w końcu się uda :)
Czytając pytanie nt ulubionej potrawy z dzieciństwa na myśl nasuwa mi się tylko jedno. Ryż przekładany tartymi jabłkami z cynamonem i rodzynkami, a to wszystko polane słodką śmietaną. Ta potrawa podbiła moje serce w wieku 2,5 lat, kiedy to rodzice „wysłali” mnie do przedszkola, i do dziś nie ma sobie rownych! Będąc takim małym szkrabem przedszkole wydawało mi się początkowo niezbyt przyjemnym miejscem, w końcu nie było tam kochanej mamy :-) . Jednak kiedy na obiad zaserwowano wyżej wspomniany ryż moje dziecięce lęki się rozwiały i już zawsze chodzialm do przedszkola z uśmiechem. :-)
P.S. do dzisiaj takiej śmietanki nie mogę znaleźć w żadnym sklepie, a w niej tkwił właśnie ten sekret pysznego smaku. :-)
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest każda, którą podawano mi w przedszkolu (szczególnie utkwiły mi w pamięci kluski na parze – u nas na Śląsku nazywane pampuchami). A dlaczego? A no dlatego, że nigdy nie mogłam się nimi najeść ani nacieszyć. Chodziłam do przedszkola z bratem, który zabraniał mi cokolwiek jeść twierdząc, że wszystko mamy w domu :D I tak do teraz mi pozostał pewien niedosyt, który chętnie bym zaspokoiła przygotowując pyszne posiłki w garnkach Tefal.
Mój mail: [email protected]
Pomidorówka! Nic nie smakowało lepiej niż parująca pomarańczowa zupka, kiedy wracało się z dworu zmęczonym, umorusanym i głodnym!
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa? To kurczak w potrawce z rodzynkami!
A dlaczego? Wakacje jako dziecko spędzałam u mojej ukochanej Prababci. Znała Ona moje zamiłowanie do słodyczy, a że niestety byłam trochę pyzata, to nie mogłam się objadać tak słodkościami, jak chciałam. Dlatego obiad niby wytrawny, a jednak na słodko dzięki rodzynkom, sprawiał mi ogromną radość!
Do dziś pamiętam smak słodkawego kurczaka, którego jadłam tylko w wakacje, bo ani moja Mama, ani nikt inny z rodziny tego przysmaku nie przyrządzał. Niestety Prababci już z nami nie ma, więc tylko z ciepłem na sercu wspominam babcine smaki z wakacji…
Aż mam ochotę odtworzyć ten smak… i chyba spróbuję! :)
Pozdrawiam!
[email protected]
Potrawa z dzieciństwa- zdecydowanie chleb w jajku smażony na patelni. Pychota :) I wspomnienie jaka to już jestem duża i sama umiem to „danie” zrobić :) Pozdrawiam
Gdy myślę o ulubionej potrawie z dzieciństwa, zdecydowanie są to gołąbki. Z przygotowanym przez Mamę ryżowo-mięstnym farszem, owinięte liściem kapusty i polane pysznym, czerwoniutkim sosem pomidorowym, przyrządzonym przez Tatę. Nie zawsze jednak wiedziałam, co tak naprawdę zawierają owe gołąbki i kiedy pewnego razu pytając Mamy, co dziś na obiad, usłyszałam: „gołąbki”, to bez większego namysłu z ogromnym żalem pobiegłam na balkon by odganiać gołębie, które często siadały tam na barierkach. Gdy Rodzice to zobaczyli, od razu zrozumieli, że myślę, że zamierzają upolować gołębie na obiad. Wzięli mnie więc do kuchni i pokazali krok po kroku, jak przyrządza się tę potrawę i wyjaśnili, dlaczego nazywa się ją „gołąbkami”. Obserwowanie Rodziców w kuchni, wąchanie tych wszystkich apetycznych zapachów, no i przede wszystkim wspólnie spędzony czas, kiedy nic innego się nie liczyło – to wszystko zdecydowanie sprawiło, że właśnie gołąbki stały się moim ulubionym daniem w dzieciństwie. Do dziś, gdy przyjeżdżam do rodzinnego domu, wiedząc, że będą gołąbki, od razu łapię ten dawny klimat i czuję się wspaniale!
Teraz to jednak jakies ciepłe zupki są najlepsze ;)
Poranne śniadanie to najlepsza chwila dnia… W ciągu tygodnia nie jest ono tak calebrowane z uwagi na brak czasu. Jednak w wekeendy jest zupełnie inaczej. Gdy tylko sięgnę pamięcią do lat mojego dzieciństwa przypominają mi się poranne śniadania serwowane przez moją kochaną mamusię, która chciała nam zrekompensować swoją nieobecność w ciągu tygodnia.W soboty i niedziele budząc się razem z siostrą czułyśmy zapach zupy mlecznej z „zaciórkami” własnej roboty. Wchodziłyśmy do kuchni a tam czekały na nas dwa parujące talerze gorącej zupy. Takich zaciórek jak mama nie potrafi zrobić nikt. Nawet sama Magda Gessler ;P Do tego mama z samego rana biegła do pobliskiego sklepu po świeże bułeczki, które smarowała dźemami własnej produkcji :) To były cudowne czasy… Smak pozostał i pozostanie na zawsze w pamięci…
Ten wpis spowodował powrót wspomnieniami do lat dzieciństwa i do odpowiedzenie sobie na pytanie, co należało do mojej ulubionej potrawy?? Oczywiście już wiem! RACUCHY DROŻDŻOWE z dżemem truskawkowym posypane cukrem pudrem. Pisząc to właśnie czekam, aż ciasto drożdżowe podwoi objętość i za godzinkę zabieram się za smażenie tych PYSZNOŚCI :D mniamiii!!!
Jeszcze kilkanaście lat temu nigdy nie pomyślałabym o tym, że napiszę iż moją ulubioną potrawą z dzieciństwa ( o ile można nazwać to potrawą) jest ryż na mleku…Wiem, że to banalne i niektórzy będą przecierać oczy ze zdumienia, bo w końcu dzieci za zupkami mlecznymi nie przepadają. Ale dla mnie teraz to nie tylko potrawa z dzieciństwa, ale symbol tego, co już nigdy nie wróci. Ryż na mleku przygotowywał mi zawsze dziadzio, który mieszkał na wsi i u którego uwielbiałam spędzać czas. Biegaliśmy z kuzynostwem całymi dniami po polach, udając postacie z bajek ( ja zawsze byłam Czarodziejką z Jowisza) :) wieczorami wracaliśmy i czekał na nas ryż na mleku, bo w latach 90-tych tak właśnie się jadło. Dziś aż łezka w oku mi się kręci, bo wiem, że tamte czasy nigdy nie wrócą, a dziadzia niestety też już nie ma wśród nas. Natomiast wystarczy mi tylko zapach tej 'potrawy’ i całe dzieciństwo wraca do mnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
hehe moją ulubioną potrawą z dzieciństwa była bułka zaparzana gorącym mlekiem i posypana cukrem! na prawdę pyszne! jako małe dziecko jadłam bardzo mało, ciągle chorowałam. Mama nie mogła mnie zmusić nigdy do zjedzenia czegoś większego niż kilka łyżek zupy czy kromka chlebka. Ale patrząc na mojego dziadka, który właśnie tą bułkę zaparzaną jadł na śniadanie.. musiałam spróbować! :)) pycha! wtedy pycha! :) dziś nie wiem czy by mi to smakowało ;) [email protected]
Niezapomnianym dla mnie smakiem dzieciństwa są PAPMUCHY :) tak nazywaliśmy parowańce, które robiła dla wszystkich wakacyjnych dzieciaków moja ciocia na wsi. Jak sama nazwa wskazuje, każdemu z nas kojarzyły się z czymś miękkim i puszystym i jakoś naturalnie pojawiła się ta nazwa, która do dnia dzisiejszego obowiązuje w naszej rodzinie.
Ciocia bardzo często robiła je na kolację do ciepłego, prosto od krowy mleka. Oprócz niesamowitego smaku nigdy nie zapomnę tego, co kiedyś powiedziała wyrabiając ręcznie w wielkiej miednicy ciasto na papmuchy. Powiedziała patrząc na mnie „Córciu, z ciastem drożdżowym jest jak z miłością – trzeba się nieźle narobić, żeby coś z tego wyszło”. I chyba coś w tym jest :)
Gdy myślę o moich „smakach dzieciństwa”, to pierwszą potrawą, która przychodzi mi do głowy są kluski na parze z sosem owocowym. Ten smak poznałam w szkole podstawowej i do tej pory nie znam przepisu na sos, który skradł moje podniebienie od pierwszego kęsa i mam nadzieję, że kiedyś poznam jego sekret. Słodki smak mojego dzieciństwa…mniam, mniam :)
BIGOS :) Pamiętam, że robiło się go zawsze na każde urodziny i zjazdy rodzinne. Wszystkie dodatki do bigosu robiło się u nas w domu od kiszenia kapusty, tłuszcz z gęsi, po domową kiełbasę. Niestety teraz, wszyscy jesteśmy tak zabiegani,że tylko raz w roku przed 11 listopada udaje nam się spotkać, żeby razem z rodziną zrobić bigos w 20 litrowym garze. Jest pysznie, tak jak w dzieciństwie :)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest cokolwiek zawierającego brokuły. Tak tak w przeciwieństwie do innych rówieśników uwielbiałam je, ale nie ze względu na smak. Smakowały mi, ponieważ traktowałam je jak małe drzewka, które skrupulatnie zjadałam.
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa do dzisiaj są placki ziemniaczane. Pamiętam kiedy pierwszy raz je jadłam. Eksperymentuję w kuchni, ale nic jak dotąd nie przebiło smaku placków. Nawet teraz jak o nich pisze czuję ich zapach i smak. Placki ziemniaczane robię w różnych wersjach. LUBIĘ placki :).
Pozdrowienia
Moim ulubionym daniem z dzieciństwa były kopytka, zawsze będą kojarzyły mi się z rodzinnym domem, kiedy wspólnie, cała rodziną jeździliśmy do babci i wspólnie je przygotowywaliśmy.. Niestety nie trwało to długo, ale mimo wszystko zostało w pamięci, jak i na kubkach smakowych :)
[email protected]
Nie wiem czy to można nazwać potrawą, ale najlepszy smak dzieciństwa to…chleb z keczupem. Obecnie już się nie raczę takimi smakołykami, ale kiedy miałam około 7 lat przez około dwa miesiące moje śniadanie, obiad i kolację stanowił chleb maczany w keczupie. Mama oczywiście wciskała we mnie między moimi „posiłkami” coś bardziej wartościowego żeby zrównoważyć moją niezbyt bogatą dietę. Po dwóch miesiącach już zaczęłam jeść normalne posiłki i do tej pory nie wiem dlaczego aż tak bardzo mi smakował ten wątpliwej jakości przysmak.
Poranne śniadanie to najlepsza chwila dnia… W ciągu tygodnia nie jest ono tak calebrowane z uwagi na brak czasu. Jednak w wekeendy jest zupełnie inaczej. Gdy tylko sięgnę pamięcią do lat mojego dzieciństwa przypominają mi się poranne śniadania serwowane przez moją kochaną mamusię, która chciała nam zrekompensować swoją nieobecność w ciągu tygodnia.W soboty i niedziele budząc się razem z siostrą czułyśmy zapach zupy mlecznej z „zaciórkami” własnej roboty. Wchodziłyśmy do kuchni a tam czekały na nas dwa parujące talerze gorącej zupy. Takich zaciórek jak mama nie potrafi zrobić nikt. Nawet sama Magda Gessler ;P Do tego mama z samego rana biegła do pobliskiego sklepu po świeże bułeczki, które smarowała dźemami własnej produkcji :) To były cudowne czasy… Smak pozostał i pozostanie na zawsze w pamięci…
[email protected]
Jajecznica z maślakami. Brzmi to szalenie banalnie, ale nic tak mi się nie kojarzy z dzieciństwem jak to. Babcia stawiała ogromną żeliwną patelnię na piecu kaflowym i robiła śniadanie dla całej rodziny. Razem zbieraliśmy grzyby i hodowaliśmy cebulę na działce, tak więc każdy miał swój wkład w posiłek. ;) Niesamowity smak i aromat, którego niestety nigdy nie udało mi się odtworzyć
Zdecydowanie będzie to zupa jagodowa! Przypomina mi najwspanialsze chwile z dzieciństwa, kiedy wraz z rodzeństwem byliśmy jeszcze małymi dzieciakami…. bardzo kochanymi i szczęśliwymi;) W sezonie „jagodowym”, po wycieczce do lasu, mama gotowała nam naszą specjalną zupę jagodową. Był to dla nas bardzo wyjątkowy czas, który spędzaliśmy wszyscy razem, z rodzicami. Teraz niestety dorośliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Takie wspólne posiłki zdarzają się od Święta. Ale to wspomnienie i smak zupy jagodowej wywołuje w nas dużo radości :)
Sałatka wielowarzywna Najlepsza Cała rodzina zawsze siada do stołu i ją przygotowuje :D:D:D Od pokoleń znana
Zdecydowanie najlepsza potrawa z dzieciństwa to pierogi z jagodami, albo borwkami, polane smietanka i posypane cukrem. Przepyszne, slodziutkie i zawsze zbierane samodzielnie z dziadkami lub rodzicami w lesie. Mile wspomnienia, ale zdarza sie, ze do dzisiaj wybieramy sie na takie wyprawy, a pozniej razem gotujemy. [email protected]
Z dzieciństwem nieodłącznie kojarzy mi się smak kaszki manny gotowanej na mleku na słodko – zajadałam ją z przyjemnością na kolację. W wersji płynnej uwielbiałam ją jeść z butelki ze smoczkiem ;) (tak, tak wiem… ale 5-ciolatce jeszcze to nie przeszkadzało), w wersji gęstszej z konfiturami przygotowywanymi przez moją mamę (malinowa i wiśniowa – kocham!). Uwielbiam przyrządzać sobie to 'danie’ na chandrę, wystarczy mi tylko zapach i całe dzieciństwo wraca do mnie, a zły nastrój szybciutko znika.
„Chleb w obsmażanym jajku z cukrem!!”, to mówiłyśmy z siostrą Mamie gdy pytała co chcemy na śniadanie :) Dziś nazywane tostami francuskimi -kromeczki, smak niezapomniany przypominający o beztroskich chwilach :) I najlepiej smakuje oczywiście u Mamy!
moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to pierogi gotowane na parze z jagodami. A dlaczego? bo najlepiej smakowały rzeczy do których się miało wkład własny – trzeba było pójść do lasu 4 km i nazbierać jagód aby było pyszne danie :)
Z dzieciństwa ulubioną potrawą nigdy nie było coś z kawą. Nie był to szpinak z pewnością, ani ryba z ogromną ością. To było przepyszne danie robione przez mamę na śniadanie. Chodzi o naleśniki z konfiturą, które dodały mi sił nawet przed maturą. A konfitura z truskawek zebranych u babci na wsi w letni poranek. Na zawsze zapamiętam ten smak, mimo upływu lat.
Cześć!
Ziemniaki w mundurkach i gzika przywołują moje dzieciństwo. Historia jest w sumie banalna, ale w pewien sposób urocza. Od urodzenia mieszkam na wsi, a rodzice od pokoleń mają gospodarstwo ;) Bogaci nigdy nie byliśmy, ale szczęśliwi i bardzo ze sobą zżyci. Bardzo często jadaliśmy właśnie ziemniaki w mundurkach robione w parniku. Te najładniejsze były wybierane dla nas do spożycia, a reszta zostawała dla trzody. Do tego ser biały ze śmietaną od sąsiadki i grubo posiekana cebulka. Do dzisiaj pamiętam ten zapach i smak! Nadal jadam tą potrawę, chociaż to już nie ten smak, ale dzieciństwo powraca za każdym razem :)
Pozdrawiam!
Po przeczytaniu tego posta od razu wróciły wakacyjne wspomnienia z dzieciństwa. Co roku spędzałam je u babci na wsi. Z sentymentem wspominam każdy wieczór, gdy Mała Sylwia czekała z wazówka, aby skosztować ciepłego mleka prosto od krowy. To był mój codzienny rytuał. Ze wspomnieniem tym wiąże się również wspaniale spędzany
czas rodzinny.
Paula, Twój post sprawił, iż zapragnłam poczuć ten smak dzieciństwa teraz, zaraz, natychmiast!!
Mam to szczęście, że moja babcia zachowała sobie 3 krowy i nadal ma siłę, aby zajmować się gospodarstwem. Pojechałam więc w niedziele w odwiedziny. I tym razem Duża Sylwia z wazówką skosztowała ciepłego mleka prosto od krowy.
Było warto! Dzięki Paula;)
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa były parowańce z jagodami, przepyszne z dużą ilością cukru. O tak to mój smak dzieciństwa! ^^ [email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest kwaśne mleko polane słodką śmietanką i do tego ugotowane ziemniaczki posypane zielonym koperkiem lub szczypiorkiem. Niezapomniany smak prawdziwej podlaskiej kuchni, zapach i smak świeżych ziemnieków i ziól i prawdziwe mleko , ktore kwaśniało tak, że można było niemalże kroić. Z takiego mleka kupionego w sklepie niestety taka potrawa się nie uda.
Moje dzieciństwo zawsze będzie miało dla mnie smak pampuchów (klusek na parze) z sosem jagodowym, które robiła babcia Mila. Razem z braćmi biegliśmy do niej po lekcjach, by jak najszybciej usiąść w przytulnej kuchni pachnącej miłością. Gdy babcię dopadła choroba kości i nie mogła już ugniatać ciasta na pampuchy dłońmi, robiła to… łokciami, z ogromnych wysiłkiem. Tylko po to, by dać nam chwilę szczęścia…
Świetnie wygląda ten kontrast pomiędzy jajkiem a chłodnikiem :)
Ulubiona potrawa to ziemniaki pieczone w kamiennym garnku na smalcu z ćwiartkami buraków pycha a do tego maślanka.
Dzieciństwo kojarzy mi się z zupą grzybową, którą babcia przygotowywała na święta Bożego Narodzenia. Zapach prawdziwków roznosił się po całym domu, a ręcznie robiony, do niej, makaron znikał w przeciągu kilku sekund. Pyszności! Do dzisiaj jest moją ulubiona zupą ;)
A ja najbardziej z dzieciństwa wspominam… przypaluszki ;) Nikt nie wie co to oprócz mojej rodziny :) A to nic innego jak ziemniaki pokrojone w ćwierć talarki usmażone na oleju, czasem razem z cebulką, podane ze śmietaną :) taka prosta i szybka potrawa do której chętnie wracam, szczególnie kiedy przyjeżdżam do rodziców ;)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa, którą często serwowała nam mama w ramach deseru była tak zwana chatka- ciasto zrobione z herbatników i masy serowej złożonych w kształcie domku, a w środku czekała galaretka, mniam! Polecam wszystkim spróbować :)
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są frytki domowej roboty mojej babci! Każdego lata na całe dwa miesiące wakacji przyjeżdżało do mnie moje kuzynostwo. Od wczesnego ranka urzędowaliśmy wspólnie w ogródku bawiąc się m.in. w żużel (zawsze była kłótnia o to kto ścigając się na rowerku będzie Tomaszem Gollobem), po takiej dawce wysiłku byliśmy zawsze głodni, a frytki przygotowywane przez babcię ze wspólnego talerza na huśtawce w ogrodzie smakowały wspaniale! I z ilu kilogramów ziemniaków babcia by nie zrobiła zawsze zjedliśmy wszystkie.
[email protected]
Z dzieciństwem najbardziej kojarzy mi się wątróbka. Nigdy jej nie lubiłam, a rodzice strasznie naciskali żebym w końcu zaczęła ją jeść, bo jest zdrowa itd. Nie chciałam i kiedy podawana była na obiad siedziałam przy stole dobrą godzinę aż wszystko zjadłam :P Miałam na to swój sposób zatykałam nos, gryzłam wątróbkę i każdy kęs zapijałam litrami kompotu… :P
[email protected]
Z dzieciństwem najbardziej kojarzy mi się wątróbka. Nigdy jej nie lubiłam, a rodzice strasznie naciskali żebym w końcu zaczęła ją jeść, bo jest zdrowa itd. Nie chciałam i kiedy podawana była na obiad siedziałam przy stole dobrą godzinę aż wszystko zjadłam :P Miałam na to swój sposób zatykałam nos, gryzłam wątróbkę i każdy kęs zapijałam litrami kompotu… :P Jednak sposób rodziców był dobry, bo w końcu nauczyłam się jeść wątróbkę i mogę powiedzieć, że jest jednym z moich ulubionych dań :-)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa były pierogi leniwe mojej mamy. Oczywiście na słodko, posypane cukrem, który na jeszcze gorących, parujących pierogach delikatnie się karmelizował. Mama dodatkowo polewała je roztopionym masłem, podbijającym pyszny smak twarogowych kluseczek. Przygotowując je zawsze odbijała na nich widelec, robiąc „kratkę” na pierogach. Są bardzo proste w przyrządzeniu, najlepsze są bardzo puszyste, leciutkie i bardzo serowe. Mimo prób nie udało mi się odtworzyć jeszcze ich smaku oraz idealnej konsystencji. Niby leniwe, ale jednak wymagające trochę pracy i wyczucia:)
Kluski na parze….tak przynajmniej w poznańskiem się mówi:)…a to właśnie tam spędzałam najlepsze wakacje,
nie wspominam tak wakacji za granicą czy w jakimkolwiek kurorcie….kurort „u babci” był najlepszy z najlepszych…
aurę jaka panowała w miejscu, w którym mieszkała zna moja kuzynka ,mój brat-podobnie wspominają…
babcine kluski z jagodami świeżo zebranymi w lesie- w którym w zasadzie,a przynajmniej wokół którego
babcia mieszkała…później nieco ewoluowały w takie z koktajlem…jednak te pierwotne NAJLEPSZE, NAJSMACZNIEJSZE,
NAJWIĘKSZE…NIEZAPOMNIANE!!…
Hej, piszcie co chcecie ale nie ma to jak Rooooosół. W dzieciństwie nie mogłam zapamiętać tej nazwy więc nazywałam ją ŻÓŁTĄ ZUPĄ ;-)
A żeby było śmieszniej to moja córka również tak ją kiedyś nazwała i tak się utarło że ROSÓŁ to ŻÓŁTA ZUPA.
Pozdrawiam wszystkich smakoszy.
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są zdecydowanie rachuchy z serem i jabłkami, które kojarzą mi się z wakacjami spędzanymi u babci w Wielkopolsce. Chrupiąca skórka, soczyste jabłka, które sama zrywałam z sadu babci, kremowy serek, a na to wszystko cukier puder i jest to wg mnie najlepszy przepis na uśmiech od ucha do ucha na twarzy dziecka. Mam nadzieję, że i moje dzieci będą miały w sercu tego typu wspomnienia i obrazy z dziecińśtwa :)
Moja ulubiona potrawa to bułka ze śmietaną i cukrem :) kiedy nie bylo czasu na jedzenie, bo zabawa byla wazniejsza, wpadalo sie do domu szybka kanpaka i dalej na podwórko, to byłu piękne czasu zabawa w chowanego byla najlepsza! :)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest kogel-mogel. Kojarzy mi się ze słodką chwilą u Babci, która ucierała go dla mnie łyżką w małym pasiastym kubeczku. To smak mojego dzieciństwa.
Zuzka
[email protected]
Moją ulubiona potrawą z dzieciństwa są pierożki z truskawkami. Jedliśmy je zawsze gdy byli u mnie moi kuzyni. Naszym zadaniem było nazbierać jak najwięcej pięknych ale koniecznie nie za dużych truskawek. Później moja mama i siostry lepiły pierogi my oczywiście koniecznie chcieliśmy im pomóc więc każde z nas dostawało własny kawałek ciasta i mogło zrobić swoje pierożki :D oczywiście cała kuchnia była pokryta mąką. Bardzo ważne było też to, że zawsze jedliśmy je całą rodziną na dworze siedząc na kocu i popijając je domowym kompotem ;) Najfajniejsze w tym wszystkim jest to że po tylu latach wiele się nie zmieniło i teraz to dzieciaki mojego rodzeństwa uwielbiają robienie pierożków z truskawkami u babci ! ;)
Witam,
Wróćmy pamięcią do 1998… 7 letnia blond włosa Justynka prowadzi beztroskie życie w domu na wsi. Ma tam dużo drzew do wspinaczki i rower którym uwielbia jeździć po polach. Smakiem jej dzieciństwa są.. placki ziemniaczane, potocznie nazywane przez babcie „blinami”. Placki te były super daniem ponieważ z sosem grzybowym robiły za danie obiadowe, a to co zostało zjadałam z cukrem jako deser. Szybkie, a jakie pyszne :) Zabawne jest to, że moja babcia ZA KAŻDYM RAZEM jak przyjeżdżała do domu moich rodziców robiła te placki. Sytuacja się skomplikowała jak przyjechała na dwa tygodnie i CODZIENNIE robiła te placki :) Z opowieści rodziców wiem, że po tygodniu obudziłam ich w nocy krzycząc na cały dom „BLINKÓW NIEEEEEEEEEEEEE!!!” :) Do tej pory placki ziemniaczane nie są dla mnie usmażonymi ziemniakami a „blinkami” i kojarzą mi się z dzieciństwem i moją ukochaną babcią.. :)
zupa jarzynowa:)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są pierogi z kapustą i mięsem :) zawsze pomagałam mamie w ich robieniu (miałam nawet taki specjalny przyrząd do robienia miniaturowych pierożków :D) i tak pozostało do dzisiaj pomimo wieku i posiadaniu swojego małego szkraba raz na jakiś czas jadę do mamy i wspólnie robimy pierogi :)
Rosół :) niedzielny poranek mama od rana krzątająca sie w kuchni by zdarzyć upichcić przed pójściem do kościoła :)
Kiedy byłam mała, moi rodzice mieli taką małą książeczkę z indyjskimi przepisami kulinarnymi. Wszystkie te potrawy były niezwykle aromatyczne, a sam proces ich przygotowywania był fascynujący, np. kilkukrotne płukanie ryżu, rozsypywanie go na papierze, aby wysechł, przygotowywanie zasmażki kminku z anyżem, a potem gotowanie ryżu z tą zasmażką, liściem laurowym i szczyptą szafranu (nadającego mu żółtą barwę). Nigdy nie zapomnę tego charakterystycznego zapachu żółtego ryżu, który wypełniał całą kuchnię, gdy mój tato otwierał garnek z parującym ryżem. Żółty ryż podawany był z równie aromatycznym sosem pomidorowym. Swoistym rytuałem było nie tylko przygotowywanie tej potrawy, ale także jej jedzenie, ponieważ ja i moje siostry, zawsze jadłyśmy go w określony sposób: żółty ryż polany sosem dokładnie mieszałyśmy, a potem rozprowadzałyśmy go na płasko po całej powierzchni talerza i jadłyśmy zaczynając od zewnętrznej części, jedząc dookoła i taką „spiralą” w końcu dochodziłyśmy do samego środka, dzięki czemu przez cały czas ryż miał odpowiednią temperaturę (ten, który był na środku talerza znacznie wolniej stygł, niż ten, który był z zewnętrznej strony).
Z tą książeczką z indyjskimi przepisami kojarzy mi się bardzo wiele wspomnień beztroskiego dzieciństwa, dlatego gdy kilka lat temu szperając na rodzicielskim strychu, znalazłam ją pośród innych książek, moja radość była tak ogromna, jakbym odnalazła jeden z największych skarbów dzieciństwa. A żółty ryż – moją ulubioną potrawę z dzieciństwa – na pewno zabiorę ze sobą do nowego domu.
Z racji tego, że pochodzę ze śląska moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są oczywiście kluchy! A dokładnie – są to kopytka robione przez moją mamę. W dzieciństwie byłam małym niejadkiem, a na pytania zadawane przez ciocię czy babcię „Karolinko, może byś coś zjadła?” odpowiadałam „Zapytaj mojej mamy” :D A jedynym wariantem obiadów, które zjadałam z chęcią były te na słodko. Także kopytka, posypane cukrem i cynamonem, dopiero co wyjęte z wody, takie które jeszcze parują – zdecydowanie wygrywają konkurs na najlepsze danie z dzieciństwa. A dlaczego jestem o tym przekonana? Bo gdy sobie je wyobrażam to dokładnie pamiętam jaką miały konsystencję, jakie były gorące, jak parowały, jak „kluskowato” smakowały i przede wszystkim! jak one cudnie pachniały.. (ale się rozmarzyłam). Pewnie nie jest to zbyt wyrafinowane danie, ale u mnie jest na pierwszym miejscu za swoją prostotę i te miłe wspomnienia rodzinnego, ciepłego domu :)
Pierwsza myśl o ulubionym smaku z dzieciństwa to zdecydowanie zupa mleczna z przecierkami na słodko! Prawie co piątek jak tylko wracałam ze szkoły i otwierałam drzwi, już od progu czułam zapach tej pysznej zupy! Oczywiście te kluseczki najlepsze, do tego dwie łyżki cukru i banan od ucha do ucha! :D Mogłam zjeść dwa talerze i zawsze było mi mało! Babcia robiła tę zupę zdecydowanie lepiej niż mama! :D
Teraz już mega dawno jej nie jadłam, a chętnie bym zrobiła dla siebie i narzeczonego z przepisu mojej babci :)
PS Polecam wszystkim, którzy jej nie jedli ALE nie znam osoby, która by nie znała zupy mlecznej! :D MNIAM! Aż sama narobiłam sobie ochoty na tę zupę pisaniem tego komentarza haha :D
T – truskawki z bitą śmietaną, lodami i polewą czekoladową to deser który uwielbiam i robię do dziś. Jest mega prosty i przepyszny. W dzieciństwie moim zadaniem było ubijanie śmietany i pamiętam jak kiedyś przez pomyłke dodałam soli, na szczęście nie dużo i po dodaniu cukru nie było jej czuć ale domownicy śmieją się ze mnie do dzisiaj….
E – eklery robione przez moją mamę, siostre i mnie. Zawsze kiedy je robiłyśmy mama z siostrą starały się a ja wyjadałam po kryjomu krem z garnka i polewe czekoladową ;) Uwielbiałam to ( pewnie dlatego, że takie wykradane smakowało najlepiej ;) )
F – filet z ryby, ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty. To danie kojarzy mi sie z dzieciństwem i zimą. O tej porze roku jakoś szczególnie często mama to serwowała, a my uwielbialiśmy :)))
A – aaaa może zupa pieczarkowa? ;) TAK ! Zupa pieczarkowa mojej mamy jest najlepsza na świecie i musiała się tu znaleźć ;)
L – leczo. I to najlepiej z cukini od dziadka ;) dużo papryki, pomidorów, kiełbasa…. mniiaaaaam !!
To są właśnie smaki mojego dzieciństwa. Przywołały wiele pięknych wspomnień i to jest już moją wygraną w konkursie.
Pozdrawiam ! :-*
[email protected]
Potrawa z dzieciństwa do zdecydowanie lane kluski z cukrem i masełkiem wykonane przez moją babcię. To jest coś czego nigdy moja mama mi nie robiła, za to babcia nie miała wyjścia . Za każdym razem, kiedy odbierała mnie z przedszkola swoim składakiem, a ja siedziałam na bagażniku na kocyku, która ma do dzisiaj :D całą drogę marudziłam, aby na obiad były moje ukochane kluski :D w późniejszych latach babcia przestała je robić, ale dosłownie 3 miesiące temu będąc u babci przypomniało mi się o cudownych kluseczkach :) babcia bez zastanowienia po chwili podała mi ukochane kluseczki. Teraz kiedy wyczekuje na swoje dziecko wiem, że muszę zgłosić się po przepis do babci i jak już moja dzidzia będzie na tyle duża, aby jeść takie smakołyki na pewno będzie je jadać :D
Ulubiona potrawa z dzieciństwa to bez wątpienia kapusta zabielana („wilijowo kapusta”) Jest to potrawa tradycyjna wywodząca się ze śląska cieszyńskiego. U mnie w domu jedzona w wigilię. Jest to biała ugotowana kapusta z zasmażką na bazie śmietany i mleka. Delikatny kremowy smak z chrupką kapustą to coś czego nie zapomnę chyba nigdy. Najlepszą robi moja mama. Tradycja przekazywana przez mamę, na talerzu – najlepiej!
Ulubiona potrawa z dzieciństwa to bez wątpienia kapusta zabielana („wilijowo kapusta”) Jest to potrawa tradycyjna wywodząca się ze śląska cieszyńskiego. U mnie w domu jedzona w wigilię. Jest to biała ugotowana kapusta z zasmażką na bazie śmietany i mleka. Delikatny kremowy smak z chrupką kapustą to coś czego nie zapomnę chyba nigdy. Najlepszą robi moja mama. Tradycja przekazywana przez mamę, na talerzu – najlepiej!
[email protected]
Zalewajka…. moja ulubiona zupa z dziecinstwa. Pozostalo mi po niej tylko wspomnienie, bo procz babci nikt nie robil jej tak wysmienitej…do tej pory nie ogarnelam rodzinnego przepisu ;)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest zupa z korbola (czyli dyni) i pierogi z kapustą i grzybami, okraszone masełkiem z cebulą. Dlaczego te dwa dania nazywam jednym? Gdyż w dzieciństwie był to nierozrywalny duet :) Ulubione dlatego, że gotowała je babcia w hurtowych ilościach dla całej naszej rodziny: dla mnie, moich rodziców i brata oraz kuzynostwa z ich rodzicami i prababci. Cztery pokolenia przy jednym stole z tak wspaniałymi potrawami to coś co do dzisiaj wspominam… Podobnie jak smak potraw, gdyż tylko moja ukochana, niestety zmarła już babcia, potrafiła w swojej małej kuchni ugotować tak pyszne danie i zebrać przy nim całą rodzinę.
[email protected]
Jest godzina 13:00 w domu rozlega się przyjazny głos starszej kobiety nawołującej na długo wyczekiwany obiad. W kuchni panuje miła atmosfera, a zapach gotowanych potraw roznosi się po całym domu. Czuć ciepło i spokój. Kilkuletnia dziewczynka odkłada wszystkie zabawki, które dotąd tak absorbowały jej uwagę i z zaciekawieniem udaje się do kuchni. Tam już od progu wita ją uśmiechnięta babcia i zaprasza do pięknie zastawionego stołu. Jakiż uśmiech pojawia się na twarzy dziecka, gdy na talerzu rozpoznaje swój ukochany przysmak! Dziewczynka dostrzega również, że posiłek został podany w jej ukochanym naczyniu….Śliczny talerzyk, na którego dnie widniał kolorowy obrazek, przedstawiający ukochaną postać z bajki. Pomysłowość babci nie znała granic, a jakaż wielka była motywacja, by ,,poradzić” sobie z przygotowaną potrawą i ujrzeć swojego idola…;) Zupa ogórkowa to bez wątpienia typowe polskie danie, które zawsze budziło we mnie apetyt i sprawiało, że z przyjemnością zasiadałam do czekającego na mnie posiłku. Moja babcia zaś to nieprzerwanie absolutna mistrzyni w jej przygotowywaniu. Niebywały aromat i wyrazisty smak pozostaną ze mną… chyba na zawsze, a sposobu wykonania nie powstydziłaby się nawet najlepsza restauracja!
Mam tylko nadzieję, że cudowna receptura pomoże mi w przyszłości rozsmakować w naszej zupie ogórkowej kolejne pokolenia ;)
[email protected]
Może to banalne ale moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są pierogi, banalne owszem, ale kiedy wracam pamięcią do lat dzieciństwa i rodzinnego domu, gdzie mieszkałam z rodzicami i bratem to do tej pory czuję ten zapach. Uwielbiałam wracać ze szkoły, otwierać drzwi i czuć zapach pierogów oblanych śmietanką i z radością wykrzykiwać PIEROGIII.. Nigdy jeszcze w żadnej knajpce, nie jadłam aż tak dobrych pierogów, nawet kiedy odtwarzam je z przepisu Mamy, nigdy za żadne skarby nie wychodzą takie same. Teraz kiedy ja i mój brat mieszkamy na „swoim” jesteśmy pewni, że kiedy pojedziemy do rodziców ( o…a jest kawał drogi) to będą czekały na nas pierogi. Zabawne, bo kiedy przyjaciółka wie, że rodzice byli u mnie w odwiedzinach,zawsze pyta czy może wpaść na obiad. Stały się one takim nierozłącznym elementem naszych spotkań wyczekiwanych z utęsknieniem. Po prostu je uwielbiamy całą rodziną i już mi ślinka cieknie, bo kolejne odwiedziny już niedługo :)
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z czasów dzieciństwa są kluseczki śląskie robione przez mojego kochanego dziadziusia. Pamiętam, że zawsze odbierał mnie z przedszkola i po powrocie do domu „turlaliśmy” kluski o różnych kształtach. Zawsze dziadziuś starał się „ułożyć z klusek” jakiś ciekawy kształt np. serce, chmurki, kwiatki, które po ugotowaniu polewał masłem i posypywał cukrem:) MMNNIIIAAAAMMM! Wiele bym dała aby choć na chwilę cofnąć czas i znów poczuć ten smak a po zjedzeniu usiąść dziadziusiowi na kolanach i przytulić go z całych sił tak jak zawsze to robiłam..;)
(aż mi się łezka w oku zakręciła od tych wspomnień)
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to kapusta kiszona :) :) o ile rzeczywiście da się ją zaliczyć do potraw :)
pamietam (choć może bardziej znam z opowieści mamy), jak jako 5-6cio latka miałam na nią ogromna ochotę i poprosiłam mamę, abyśmy kupiły! Pan w „warzywniaku”, widząc mąle dziecko, próbował „omamić” mnie słodyczami, kolorowymi zabawkami i świecidełkami , bym zaczęła prosić mamę o ich zakup. Jednak mnie nie interesowały żadne pierścionki z kwiatkami ani żelki i chciałam tylko zwykła kapustę kiszoną! Z marchewką, najlepiej prosto z woreczka ;) Panu nie udało się na nic nas naciągnąć, a ja do dziś od czasu do czasu kupuję sobie trochę kapusty na rynku :) :)
Samkiem mojego dzieciństwa są racuchy mojej babci. Za każdym razem, gdy tylko do niej jechałam racuszki już na mnie czekały, były puszyste, grube i miały w sobie jeden składni, którego babcie nigdy nikomu nie chciała zdradzić. Ten ,,wyjątkowy” składnik powodował, że raszuchy (bo tak mówiła moja babcia) były niepowtarzalne i przepyszne, niezależnie od dodatków, z jakimi były podawane. Czasami były to zmiksowane truskawki, czasami roztopiona czekolada, a niekiedy był to zwykły cukier, ale one i tak zawsze smakowały wyjątkowo. Babcia obiecała, że kiedyś zdradzi mi „tajemniczy” składnik, ale niestety już nie zdążyła… Do dzisiaj eksperymentuje z racuchami i próbuje zrobić takie prawdziwe, babcine raszuchy, jeszcze mi się nie udało, ale będę dalej próbować i wierze, że kiedyś mi się to uda :)
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są placki pieczone na starym kawałku blachy przez moją babcię . Za każdą razą gdy jeździłam na wakacje na wieś , najpierw szłyśmy do KRÓW, i stamtąd miałyśmy pyszne , świeże i lekko ciepłe mleczko . Następnie zaszywałyśmy się w kuchni i lepiłyśmy ciasto . Nie było takie trudne (trochę mąki, jajka,soli, twarodu,ciepłej wody i śmietany). Po czym wałkowałyśmy małe kawałki ciasta na kształt jajka . Kładłyśmy na rozgrzaną blachę i czekałyśmy ! Zapach ? Obłędny ! Gdy pozostawało otwarte okno zbaczali z drogi przechodnie i zaglądając przez okno pytali co tak pięknie pachnie.
Placki piekły się na blaszce dotąd, dopóki się lekko nie przybieliły (powstawały czarne łatki) . Taki jeszcze ciepły placek, smarowaliśmy masełkiem, trochę soli i …. aż rozpływało się w ustach. Obłędny smak ! Do tego świeżutkie mleczko… No po prostu jak wspominam to ślinka mi cieknie . Placki niby „zwyczajne” jednak miały nadzwyczajną moc.
T TRADYCYJNIE moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są placki na blasze przez babcie wykonywane,
E EFEKTOWNIE smakujące, pyszne, subtelne , z masełkiem – i tak cudownie jego końcówki były obrywane.
F FIKUŚNY smak, nieraz z babcią tworzyłyśmy np kształt misia, serduszka i wzajemnie sobie dawałyśmy
A ATRAKCYJNIE się bawiłyśmy, fajnie zjadłyśmy, i miłą i zabawną zabawę przy tym miałyśmy !
L LUKSUSOWE danie może to nie było, jednak smak wyśmienity – taki placek teraz do zjedzenia były znakomity !
Po takim pysznym placuszku robiłyśmy sobie barszcz czerwony . ALE…. Nie taki kupny, z torebki czy słoiczka . Ze świeżych buraczków , które dziadek wykopał w polu, z aromatycznymi ziołami , subtelnymi przyprawami i uszkami, do których dodawałyśmy swojski pasztecik .. Ojj ślinka mi cieknie !
W dzieciństwie dania jadłam takie, o jakie ciężko w teraźniejszości,
bo brakuje w nich „miłości”, cierpliwości i produktów naturalności !
Teraz? To juz nie to samo co kiedyś, dania tak cudownie smakowały
gdy nasze babcie to co same „uchowały” do nich dodawały.
Ja pamiętam że moje ulubione dane to placki z blachy oraz barszcz czerwony,
który w wykonaniu mojej babci był niesamowity, odlotowy !
A pamiętam że gotowała w starych garnkach, które lata świetności za sobą już miały
jednak w przeciwieństwie do tych do mam teraz, żadnych dań jej nie przypalały !
Dzieciństwo … moimi najlepszymi wspomnieniami są właśnie pyszności ugotowane z pomocą babci, które miały niesamowity smak, niesamowity aromat i „duszę” . Te dania miały to „coś” co sprawiło, że po tylu latach ja pamiętam ten zapach, pamiętam smak …. Ahhh te wspomnienia !
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa? Zdecydowanie zupa z dyni na słodko ;)
Gdy tylko przychodzą wrześniowe, typowo jesienne wieczory czuje w domu ten zapach a w ustach jej smak :) Gdy byłam dzieckiem moja mama robiła ją każdej jesieni po 3-4 razy :) Nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego nie robi jej latem, wiosną lub zimą ;) I zawsze nie mogłam się jej doczekać :) Do dziś często proszę mamę by ją zrobiła :)
Moim ulubionym daniem z dzieciństwa jest gulasz z serc drobiowych. Teraz już nieco zapomniana i niedoceniana potrwa. A dlaczego? Uwielbiałam jeść to danie z Tatą, który był wielbicielem podrobów. Niestety szybko odszedł do tego lepszego świata i zostały mi po nim tylko wspomnienia, które staram się bardzo pielęgnować, ponieważ coraz bardziej się zacierają… Wiadomo, że jako dziecko nie zdołałam nauczyć się gotować tego dania, ale za każdym razem jak tylko próbuję je wykonać (tak próbuję, bo niestety nie zawsze wychodzi tak dobre jak bym chciała) to robi mi się cieplej na sercu i cieszę się, że tak wiele kulinarnych upodobań odziedziczyłam po Tacie :)
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest sos z jajek na maśle z puree ziemniaczanym. Jest przepyszne, uwielbiam połączenie słodko-kwaśnego sosu. Kojarzy mi się głównie z latem, z wakacjami. Sama cały czas robię ten sos, ale to nie jest ten smak co kiedyś.
Ehhh … nawet nie wyobrażasz sobie co Ty najlepszego zrobiłaś ! To niewiarygodne !
Ja tu, czytam z zapartym tchem każdy wpis, a Ty ? Serwujesz nam na deser takie pytanie?
Siedzę już od godziny i wpatruje się w ekran moich wspomnień … I wiesz co? Czuję to !
Czuję ten bukiet zapachowy, tą niesamowitą woń . No nie ! Jak mogłaś !
Teraz myślę tylko o …. mojej ulubionej potrawie z dzieciństwa jaką jest … „żurek a’la kogucik”,
tak nazwaliśmy z dziadkiem żurek robiony przez moją babcię i mamę na zakwasie ! Ale ….
Nie taki zwykły żurek ! Sęk w tym, że jak go ugotowały to, mogłem jeść go cały dzień.
Na śniadanie żurek, na obiad żurek i na kolację żurek !
Co w nim było tak szczególnego , że to moje ulubione danie ?
Otóż sam zapach, wygląd, ten smak… jedyny w swoim rodzaju . W żurku było wiele składników,
począwszy od kiełbaski (pokrojonej w kosteczki), jajka, ziemniaków (wcześniej lekko ugotowanych)
oraz masy innych przypraw .
„Żurek a’la kogucik” to moje ulubione danie z dzieciństwa, ponieważ przywołuje miłe wspomnienia .
Rodzinne , ciepłe i pełne radości spotkania i wielki garnek żurku na stole . Pamiętam jak za każdą razą
wszyscy brali dokładki . Mniam… Mniam …
To moje ulubione danie z dzieciństwa bo „ugotowane” było z wielką CZUŁOŚCIĄ i precyzją,
z wielką OCHOTĄ i dbałością o składniki . To nie tylko żurek, ale także przygoda !
Zdobywanie jajek prosto od kur, czy zrywanie przypraw w ogródku ? Dla nas dzieci i dziadka było to
nie lada wyzwanie ! Ale … lubiliśmy to ! Potem, wspaniała atmosfera podczas jedzenia i opowiadanie
sobie „przygód’ jakie podczas zbierania „składników” się przytrafiły !
Ulubioną potrawą z mojego dzieciństwa jest „żurek a’la kogucik” który rozwesela,
który poprawia humor, świetnie smakuje, i szybko znika z garnka !
Moja mama i babcia umiały gotować . Ojj tak . To najpyszniejsza potrawa jaką przyrządzały .
A ja ? Długo podpatrywałem , kukałem . Dziś ? Sam zakładam rodzinę i chcę również by moje dzieci,
miały swoje „ulubione” danie z dzieciństwa . Chciałbym popróbować, poeksperymentować .
Chciałbym sam nauczyć się sztuki gotowania . Lecz w czym? Nie ukrywam, że taki zestaw od TEFAL
ułatwiłby mi zadanie . To nie tylko „kupa” złomu do kuchni . Dla mnie ten zestaw który jest do
wygrania ma „duszę”. Pozwala na zrealizowanie marzeń, na które nie byłbym w stanie się zdecydować .
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to zacierka na mleku mojej mamy. Kiedy byłam młodsza przeprowadziłam się z rodzicami z miasta na wieś i mama zawsze gotowała mi zacierkę na mleku, mogłam jeść tylko to. Pamiętam, że wszyscy się dziwili jak mogłam się zachwycać zacierką, a ja jako mała dziewczynka nie chciałam jeść nic innego. Nawet w przedszkolu Panie upominały moich rodziców, że nie można żywić się tylko zacierką. Do dziś gdy ją widzę/ czuje ślinka mi cieknie.
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są frytki domowej roboty mojej babci! Co roku na całe dwa miesiące wakacji przyjeżdżało do mnie moje kuzynostwo. Od wczesnego ranka urzędowaliśmy w ogródku bawiąc się m.in. w żużel (zawsze była kłótnia o to kto ścigając się na rowerku będzie Tomaszem Gollobem). Po takiej dawce wysiłku i emocjach frytki babci jedzone ze wspólnego talerza na huśtawce w ogródku smakowały wspaniale! I z ilu kilogramów ziemniaków babcia by ich nie zrobiła zawsze znikały wszystkie!
Kanapka z przyprawą do masła :D mogłabym jeść cały czas:)
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa…hmmm przepyszne de volaille ciotki z Bydgoszczy ;p Robiła je zawsze kiedy do niej przyjeżdżałam .Były idealnie wysmażone z wypływającym serkiem.
Na samą myśl aż ślinka cieknie :D
Pozdrawiam !
PS. Moja mama bardzo ucieszyłaby się z nowych garnków :)
[email protected]
Barszcz z uszkami od babci Ali. Cóż to był za smak! Pierożki malutkie i zgrabniutkie. Samo ciasto cienkie jak pergamin, wręcz prześwitujące. W środku cudownie doprawiony farsz, na myśl którego nawet teraz dostaję gęsiej skórki. A wszystko pływa w czerwonym jak krew barszczu, naturalnie przyrządzanego z własnego zakwasu. Nigdzie indziej czegoś takiego zjeść nie można, nikt inny przygotować tego nie potrafi. Danie warte milion dolarów.
A co najważniejsze, barszcz z uszkami od babci Ali to nie tylko smak dzieciństwa, to dla mnie też smak teraźniejszości, gdyż babcia ma się dobrze i nawet teraz przyrządza go swojej ponad 20 lat starszej wnuczce, wkładając w niego dokładnie tyle samo miłości, jak wtedy. Cudo, zazdrościcie, że tego nie próbowałyście!
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest pomidorowa ukochanej babci. Może wydawać się ona banalna, lecz zawiera pełną gamę smaków. Podsmażane aromatyczne pomidory z przydomowego ogródka, duża ilość kopru oraz własnoręcznie robiony makaron, który niczym nie równa się z tym, który możemy kupić w sklepach. Bardzo często pojawia się ona na naszym rodzinnym stole, kiedy to wspólnie z moimi pociechami przekręcimy przez maszynkę do makaronu wiele nitek.
Pozdrawiam
Smakiem dzieciństwa dla mnie bez wątpienia jest grysik przygotowywany codziennie rano przez mojego tatę. I może to nie sam smak grysiku ale to, że tata zawsze mi towarzyszył przy tym śniadaniu opowiadając różne śmieszne historie żebym tylko zjadła wszystko przed pójściem do szkoły. W całym tym pędzie życia również staram się codziennie rano usiąść przy moim 3-letnim synku i przed przedszkolem pobyć z nim przy wspólnym śniadaniu.Te chwile są tylko nasze!
Witam,
czytuję często Twojego bloga, szukając inspiracji na prezenty dla mojej żony. Nigdy nie komentowałem wpisów ale przepis na chłodnik mnie szczególnie zainteresował, bo już dawno chcieliśmy zrobić w domu, a zawsze się kończyło chłodnikiem z Ikei :) Idąc za ciosem postanowiłem podzielić się również swoimi wspomnieniami z dzieciństwa. A konkretnie z potrawą z dzieciństwa. Otóż dla mnie bezkonkurencyjny był rosołek z lanymi kluseczkami tzw. z lanym ciastem. Był on obecny przy każdej możliwej sytuacji, kiedy byłem zatroskany z powodu przegranego meczu ( właściwie z powodu wygranego lany też był – wierzyłem że daje siłę :)) towarzyszył mi podczas choroby, podczas mroźnej zimy w ramach rozgrzewki i latem kiedy nieznośne upały zabierały apetyty na więcej. Potem lane kluski mama robiła również z pomidorową, też uwielbiałem. I tak jest w zasadzie do dziś. Próbowałem nauczyć się tworzenia tego mojego lanego ciasta, ale jak dotąd bezskutecznie. Czasem wychodzi z tego jedna wielka zbita kula, czasem zwyczajna jajecznica z odrobiną mąki ;) Wierzę jednak, że w końcu uda mi się stworzyć rewelacyjne pyszne i mięciutkie kluseczki. Mój synek przecież też musi mieć swoje smaki z dzieciństwa, chciałbym aby je miał. :)
Dla rozluźnienia krótki wierszyk o moim rosołku :)
Rosołek to miód malinka,
najlepszy robiła moja maminka
Z lanymi kluseczkami podawany
to był smak niezapomniany
Rosołek zupa lecznicza
każdemu zdrowia użycza
Każdemu siły dodaje
jest lepszy nawet niż dewolaje
Idealny dla każdego
czy dużego czy małego
Idealny dla tancerki
i Pauli – blogerki
Z dzieciństwem się kojarzy
i już uśmiech jest na twarzy.
Mój mail to [email protected]
Pozdrawiam
Moim ulubionym daniem z dzieciństwa sa PAROWAŃCE z serem i śmietaną :D Przypomina mi to przedszkole, dom dziecka w którym się wychowałam i chyba jutro zrobię:) Pozdrawiam!
Mówcie co chcecie, ale nie ma lepszej potrawy niż zacierki na mleku przygotowywane przez moją babunię! Będąc małym brzdącem uwielbiałem patrzeć jak kawałek po kawałeczku skubie ciasto – żeby nie było i ja starałem się je formować, by chociaż w małym stopniu jej dorównać! Najbardziej w tym wszystkim podobał mi się ten cały 'proces’ przygotowania tej potrawy, a mianowicie….rozsiewanie mąki przez sitko do czerwonej miseczki, z której później formowałem górkę na drewnianej stolnicy, której czubek zwieńczałem szczyptą soli. Później udawaliśmy z babcią, że spada bomba w sam środek (babcia robiła wgłębienie), a ja do wnętrza wrzucałem jajka, które później energicznie ugniatałem z mąką formując ciasto, które następnie rozrywaliśmy na małe kawałeczki i układaliśmy na talerzu obsypując śniegiem (mąką, by się nie posklejały). Tak przygotowane zacierki wrzucałem raz po raz do gotującej się zupy mlecznej udając, że to spadające komety :)) Ah, mieliśmy ubaw po pachy, a dziś to ja z moimi synkami przyrządzam takie zacierki wypełnione po brzegi dobrą zabawą i poczuciem humoru :))
Świeżonka z cebulą!!!! Przypomina mi jak co roku, głównie przed świętami kupowaliśmy prosiaczka i jedyne na co czekałam to świeży, smażony boczuś. :) Mniammmmmmmmmm :):)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są domowe pierogi ze słodkim serem. Zawsze, kiedy byłam u dziadków, czekałam na sobotę, bo to wiązało się z „lepieniem” tych smakołyków. Moja praca opierała się na ich ściskaniu w maszynce i sklejaniu. Ta potrawa najbardziej kojarzy mi się z dzieciństwem i letnimi dniami u dziadków.
Było wiele takich dań od krupnika po placki ziemniaczane ale zwycięzcą chyba pozostają kluski śląskie ze skwarkami. Pyzy ze świeżo startych ziemniaków i swojski boczek. A może jednak placki ziemniaczane [….] właśnie tak myślę że placki również były wyśmienite […] ale jednak kluski śląskie, ciemno szare kółka z dziurką i świeżutki boczek . Dlaczego ? przede wszystkim przypominają mi dzieciństwo, gdzie nie było hipermarketów a na kluski sam tarłeś ziemniaki, zebrane przez rodziców. Top Top polecam każdemu kto ma chwilę na ich przygotowanie! Pozdrawiam.
Smak z dzieciństwa- zdecydowanie barszcz biały z kapustą :) jak bylłam mała, rodzice co weekend zabierali mnie i siostrę do babci. Było super, duże podwórko, dużo zabawy. Głodne biegłyśmy na obiad, a babcia zawsze miała coś innego, ale ten smak utkwił mi w pamięci najbardziej -lekko kwaśnawy. Mmm, aż ślinka cieknie. Dzisiaj jak go gotuję to kojarzy mi się z dzieciństwem i cudownie gotującą babcią. :)
Chętnym podam przepis, zawsze to coś innego niż standardowy barszcz biały :p
Zdecydowanie moją najlepszą potrawą z dzieciństwa były parowce, ktòre znane są również pod nazwą pampuchy lub po prostu bułki gotowane na parze. Mama zazwyczaj przygotowywała je w sezonie truskawkowym, bo wlaśnie z polewą z truskawek smakowały mi najbardziej. Gdy wstawałam rano i czułam unoszący się zapach drożdży w całym domu, wiedziałam już co zagości dziś na naszym stole. Czym prędzej jadłam śniadanie, ubierałam się i z czerwoną miseczką w białe kropki biegłam na ogród pozrywać truskawki. Moja radość siegała zenitu kiedy ulubiona miseczka była pełna dorodnych truskawek, lecz nigdy nie doniosłam takiej ilości do domu. Nie mogłam się powstrzymać i każda kolejna truskawka, która lądowała w mojej buzi miała być OSTATNIA. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;) mimo że większość truskawek zjadłam i polewy nie wyszło zbyt wiele, to mama i tak zawsze była przygotowana i potrafiła nas zaskoczyć innym, równie pysznym dodatkiem do naszych słynnych parowców. Dzięki takim właśnie miłym wspomnieniom, można choć na chwile wrócić do czasów beztroskiego dzieciństwa.
[email protected]
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest zupa z dyni podana w talerzu z „dyni”. Od zawsze lubiłam dynie, podobały mi się a na Halloween wycinałam z nich różne twarze, kształty. Ilekroć ja bawiłam się dyniami, to mama z jej miąższu robiłam zupę z dyni .
Danie było banalnie proste do przyrządzenia, a smakowało wyśmienicie ! Zupę z dyni mogłabym jeść nieprzerwanie. Najlepsze jest to,że w ogrodzie rosły nam „małe” dynie, które po wycięciu miąższu i obcięciu górnej pokrywy służyły jako miseczki na zupę .
To właśnie zupa z dyni jest moim ulubionym daniem z dzieciństwa ponieważ jej kolor przypominał mi o radości .Pomarańczowa zupa aż krzyczała „zjedz mnie , zjedz ! ” . Dodatkowo to ja mogłam się włączyć w jej wykonanie (do mnie należało wyciąganie miąższu i pomoc mamie. Może dlatego tak bardzo lubiłam jeść efekt „swojej ” pracy.
Po podaniu wedle uznania ja dodawałam sobie łyżkę bitej śmietany na wierzch i polewałam olejem z pestek dyni (który dodatkowo jest bardzo zdrowy) .
Zupa z dyni ma w sobie to „coś”, co niweluje smutek oraz złość. Smakuje cudownie, ma lekko słodki smak- i po zjedzeniu dokładki nadal czułam się lekko jak ptak !Bardzo smakowita i aromatyczna zupa, pełna koloru i optymistycznego podejścia do życia . Jest nadzwyczajna, jedyna w swoim rodzaju . Gdy wczoraj zobaczyłam ten konkurs do oczu napłynęły mi łzy . Poryczałam się jak bóbr ! Postanowiłam, że zrobię tą zupę dla mojego męża i dziecka . Co prawda z kupnem dyni miałam mały kłopot , ale w końcu udało się . Podałam pierwszy raz „nowej” rodzinie tą zupę . O dziwo mój synek pochwalił i zjadł do końca (jeszcze paluszkiem wylizał talerz).
Cóż, ta zupa ma w sobie ukrytą moc. Jest pyszna, zdrowa i lekka .
Z dzieciństwem kojarzą mi się PIEROGI! A najbardziej – pierogi z jagodami! Mmm… Na samą myśl mi „ślinka cieknie”… Wczesnym rankiem pobudka, pakowanie do auta koszyków, szklanek, garnuszków, jedzonka oraz pięcioosobowej rodziny i wspólny wypad do lasu. Kilkugodzinne zbieranie (i zjadanie) jagód, kilkukrotne wpadanie w pajęczynę, bądź dziurę i… w końcu powrót do domu. Wyczekiwanie na ukochane, lepione mamusinymi rękami pierogi z jagodami i słodzoną śmietaną. Po prostu: MNIAM!
Zapewne w każdej z was, po przeczytaniu pytania konkursowego , obudziła się mała dziewczynka. We mnie też. Dokładnie mała Karolinka z 12 stoma warkoczykami na głowie , które ubóstwiał mój tato i z miską gotowanych ziemniaków, sowicie polanych śmietaną, które z kolei ubóstwiałam ja sama. Niby proste danie( o ile na mieszankę dwóch tak prostych składników, nie jest to zbyt wygórowane słowo) a dla mnie najpyszniejsze na świecie. Moim dziecinnym świecie, schowanym w małej wsi, pod babcinym domem. Ziemniakami zajadałam się rano, zajadałam się na kolację,kiedy tylko mogłam i kiedy tylko udało mi się uprosić babcię, żeby po raz kolejny zjeść to samo wyśmienite „danie”. Oczywiście najbardziej smakowały mi prosto z garnka , wyjadane taką dużą drewnianą łyżką. A czemu to własnie ziemniaki ze śmietaną są moim ulubionym daniem z dzieciństwa? Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze jak je jem to mam przed oczami siebie , siedzącą przed piecem,wychudzoną, wiecznie opaloną, wiecznie uśmiechniętą małą dziewczynkę, która się nigdy niczym nie przejmowała i wiecznie była dla wszystkich bardzo życzliwa i miła .Z przykrością muszę stwierdzić, że dzisiejszy świat mnie trochę zepsuł, ale ta potrawa potrafi mi przypomnieć jakim własnie człowiekiem powinnam być. Dzięki tej potrawie powracam do najlepszych lat mojego życia, czasów beztroskiego dzieciństwa. Traktuję to jako odpoczynek i ukojenie dla duszy. Tyle wspaniałości, a kryje się za nimi takie proste danie, przez wielu nielubiane.
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest ryż zapiekany z jabłkami podawany ze śmietaną, miodem (lub cukrem) i cynamonem. Jest to drugie, zaraz po naleśnikach, słodkie danie obiadowe serwowane w moim rodzinnym domu. Pomimo, że już pare razy przygotowywałam to danie sama, to jego smak nie umywa się do tego zrobionego przez mamusię ;) [email protected]
[email protected]
Do moich ulubionych przysmaków z dzieciństwa należy makaron z polewą malinową. Jako mała dziewczynka byłam dość wybredna, czasami mama musiała się trochę nagimnastykować, żebym cokolwiek zjadła. Jednak kiedy zaczynał się sezon na maliny i pojawiły się piękne różowiutkie malinki w naszym ogrodzie, mama doskonale wiedziała czym będę się zajadać przez najbliższy czas. Makaron świderkowy, polewa malinowa i cukier puder to było dla mnie połączenie nie do przebicia. Dlaczego tak bardzo to uwielbiałam? Dlatego, że po części sama mogłam się zaangażować w przygotwanie tego dania. Ubierałam mały fartuszek i z koszyczkiem w ręku szłam zbierać maliny. Byłam bardzo podekscytowana i niezmiernie z siebie dumna. Z perspektywy czasu uważam, że dzieciństwo i zarazem wspomnienia odgrywają ważną rolę w naszym życiu, bo dzięki temu przez chwilę możemy poczuć się tak jak kiedyś ;) i przyznam się szczerze, że do dziś makaron z malinami wywołuje we mnie pozytywne emocje.
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa są PRAZOKI. Nie wiem, czy to poprawna nazwa, ale tak na to mówiła moja babcia. Danie genialne w swojej prostocie – gotuje się ziemniaki, nie odcedza się ich z wody i dodaje się mąkę. chyba też ziemniaczaną, ale nie jestem pewien… Potem wszystko się obija tłuczkiem do ziemniaków i podaje z maślanką albo zsiadłym mlekiem oraz jakąś okrasą.
Dlaczego akurat to danie? Po pierwsze dlatego, że na zawsze pozostanie smakiem dzieciństwa, bo odkąd zmarła babcia, absolutnie nikt nie potrafi przygotować PRAZOKÓW tak jak ona. Już kilkanaście lat tego nie jadłem i tylko sobie czasem marzę – ale bym opier**** takie PRAZOKI…
Druga sprawa, dzięki której danie tak zapadło mi w pamięci, to historia z dnia, kiedy babcie przyniosła do mnie do domu (za dzieciaka mieszkałem niedaleko) porcję PRAZOKÓW w takim żeliwnym rondelku – kto wie, może właśnie to naczynie było sekretem znakomitego smaku. Było to letnie popołudnie. Mama rozmawiała z sąsiadką na podwórku, chwilę pogadała też z nimi babcia. Ja w tym czasie jadłem porcję moich ulubionych PRAZOKÓW. Kiedy skończyłem i wyszedłem na dwór, babcia już poszła do domu, a ja zacząłem się bawić (zyskawszy energię po pożywnym obiedzie). Stanąłem oparty plecami o barierkę, odchyliłem głowę do tyłu i soczyście splunąłem za siebie. Nie jest to jednak koniec opowieści – naplułem sąsiadce do ucha, co skwitowała głośnym „Ło Jezusicku, napluł mi do ucha!” Chyba zawstydzony uciekłem do domu.
W sumie to nigdy nie przepadałem za sąsiadką, a na pewno nie tak jak za PRAZOKAMI, ale mimo wszystko nie chciałem jej napluć do ucha…
BASTRA! Cudowny, dwuskładnikowy i absurdalnie słodki „deser” o tajemniczej nazwie przekazywanej z pokolenia na pokolenie :) Za prostotę, radość, którą dawał (wciąż daje!) za każdym razem i za to, że smakuje jak cukierki „krówki” na gorąco ;)
Wiemy, że potrawy dzieciństwa są niesamowite. Posiłek przygotowany dla nas z miłością – to właśnie jest w nich najlepsze! Dla każdego z nas smak młodości może mieć inny smak, ważne że przywołuje piękne wspomnienia. :-) na myśl o zwykłych kluskach z mlekiem może zakręcić się łezka w oku. I właśnie to się ze mną dzieje kiedy pomyślę o mojej ulubionej potrawie z dzieciństwa.. Mam nadzieje, ze u wszystkich piszących komentarze pojawiło się coś podobnego. Dobrze jest przypomnieć sobie to co ważne i starać się samemu przygotowywać posiłki z sercem.. :-)
Moja odpowiedź na pytanie konkursowe zawarta zostanie w wierszu napisanym przeze mnie. Moim ulubionym daniem do tej pory pozostaje niezastąpiony rosół mojej babci, którego wspomnienia przywołują beztroskie dni dziecięcego świata, blask wschodzącego słońca na tle wiejskich pejzaży i mieszkania z babcią, która mnie wychowywała i której brakuje mi jak nikogo na świecie.
Tam, gdzie słońce wcześnie wstaje,
gdzie się wszystko ze snu budzi,
gdzie Bóg chęć do życia daje
garstce spracowanych ludzi.
Tam, gdzie wolniej dni mijają,
gdzie szum miasta nie dociera,
gdzie za oknem świerszcze grają,
nikt o bzdury się nie spiera.
Gdzie się pielęgnuje chwile,
celebruje czas z rodziną:
wspólny obiad, szczęścia tyle,
nie chcąc by ten czas przeminął.
Tęskno mi za błogim czasem
tak spędzonym między swymi
kiedy na wsi tuż za lasem
mogłam mieszkać z najbliższymi.
Smak dzieciństwa do tej pory
to jak dla mnie jedno danie:
rosół babci z wiejskiej kury:
jego zapach przed podaniem
mam w pamięci w dniu dzisiejszym
choć już tyle lat minęło.
We wspomnieniach jest smutniejszym
to, że wszystko już zniknęło.
Nie ma z drewna chatki, lasu,
nie ma pysznej zupy woni,
mile spędzonego czasu
i na obiad nikt nie goni.
Tam gdzie słońce wcześnie wstaje,
gdzie się wszystko ze snu budzi,
chęci życia nikt nie daje,
nie ma spracowanych ludzi.
Iskrzy lampka się na grobie,
szum drzew wokół mąci ciszę.
Rosół babci dzisiaj zrobię
– jutro płacząc wiersz ten spiszę.
Zupa 'Zalewajka’, którą moja babcia gotowała specjalnie dla mnie jak byłam chora! Cudowna w swej prostocie zupa z ziemniaków, śmietany i … ulubionej przekąski dzieciaków – parkówki! Tak! doprawiona majerankiem niebo w gębie! A i do zdrowia wracałam jakoś szybciej ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie Paula!
Kiedy widzę pytanie „ulubiona potrawa z dzieciństwa” od razu nasuwają mi się wspomnienia całych wakacji spędzonych z siostrami u babci na wsi oraz wspólne ustalanie „menu” na każdy dzień :-) najbardziej jednak utkwiły mi w pamięci „sedesiki” ! Może wydawać się dziwne- sedesiki i jedzenie?! Wracałyśmy zabiegane i głodne po zabawie z podwórka i nagle pojawiło się danie którego nigdy wcześniej nie widziałyśmy i które miało być nowością w menu- dziś wiem że to po prostu kluski śląskie, ale wtedy, kiedy jedna z nas zapytała jedząc co to jest, druga krzyknęła „no jak to? to są takie małe sedesiki” ! Do tej pory kiedy odwiedzam babcię i akurat są kluski śląskie, babcia śmieje się, że „na obiad są sedesiki” :-) Inwencja twórcza małych dzieci i radzenie sobie z nazwami, nawet jeśli się nie wie zdecydowanie nie mają granic, ale najważniejsze, że dostarczają całej rodzinie mnóstwa miłych wspomnień i śmiechu!
Moją ulubioną potrawą jeśli tak w ogóle można to nazwać jest Kogel Mogel. Dlaczego ? Dlatego że zawsze robiłam to z ukochaną babcią w jej przytulnej kuchni. Mimo że trwało to zaledwie 3 minuty to zawsze bardzo się cieszyłam i chyba już nigdy nie zapomnę tych magicznych chwili. W dalekiej przyszłości i ja będę z moimi wnukami podtrzymywać tą tradycję. Może nie jest to wymyślna potrawa ale znaczy dla mnie więcej niż wszystkie nadziewane kurczaki razem wzięte. [email protected]
Makaron z serem i cukrem przypominają mi beztroskie lata w przedszkolu. Uwielbiałam te dni gdy czekając w jadalni na krzesełku z moim imieniem wnosili talerze pełne słodkiego makaronu z domieszką białego sera. Zafascynowana tak cudownym obiadem, opowiadałam niejednokrotnie w domu, że chciałabym aby pojawiało się to w domowym obiedzie, jednakże kucharki przedszkolne widocznie miały swój cenny przepis, ponieważ żaden obiad domowy w tej samej postaci nie smakował tak wyśmienicie jak przedszkolny. Po latach myślę, że to ta magia przedszkola dodawała mu dodatkowego niezapomnianego smaku. Chętnie cofnęłabym się na do przedszkolnej jadalni aby móc jeszcze jeden jedyny raz poczuć słodycz w ustach.
Zupa pomidorowa mojej mamy. Gotowała ją zawsze ze świeżych pomidorów, które wcześniej ścierała przez sitko. Smak i zapach tej zupy pozwalają mi przenieść się choć na chwilę do krainy dzieciństwa :-)
Dziś jestem łasuch, kiedyś niejadek, niechętnie wcinałam w przedszkolu obiadek. Płakałam, krzyczałam, jeść nic nie chciałam, a tak naprawdę to tylko czekałam na KLUSKI Z MLECZKIEM swojskim od babci- mojej kochanej Mamusi Mamci. Makaron lub kluski zalewamy mlekiem. Solimy lub cukrzymy- co tam wolimy. To szybkie danie na słodko lub słono, wcinałam do syta, nie robiąc sajgonu. Morał z tego po prostu jest taki, że dania w przedszkolu, nie trafiały w moje smaki:)
Dziękuję Babciu, kocham Cię.
Nie zaskoczę chyba nikogo jak napiszę: Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa, która przywołuje wspomnienia są pierogi ruskie mojej Babci. Niby zwyczajnie ale jednak nie. Dlaczego? Bo Babcia Ola jest osobą niezwykłą. Wszystko co robi jest niezwyczajne, piękne i niebanalne. A domowymi pierogami zachwyca się każdy, kto tylko ma to szczęście ich posmakować. Babcia cieszyła się, że chcemy po raz kolejny na obiad jeść ruskie pierogi :) A robi je z perfekcją. Każdy krok jest jak celebracja starego rodzinnego przepisu, którego uczyła ją moja prababcia. Ciasto delikatne i mięciutkie jak puch, kolejne kęsy rozpływające się w ustach. A gdyby tego było mało – na deser bajeczne ciasto Karpatka! Jako mała dziewczynka siedziałam na blacie i dorzucałam łyżką budyń do masy – jedna łyżka do buzi, druga da miski. No i oczywiście oblizywanie szpatułek od miksera i garnków. Co za wspomnienia!:) A potem pamiętam jak razem z Babcią czekałyśmy przy starym piekarniku aby tylko falujące górki Karpatki nie przypiekły się zbyt mocno. Ten biały krem i chrupiące ciasto – mmmmm… Ale – jak myślę nad moją ulubioną potrawą z dzieciństwa, na myśl przychodzi mi milion pyszności przyrządzanych przez moją Babcię. Nic nie smakuje lepiej niż cieplutka drożdżówka zapakowana w papier śniadaniowy w lesie podczas wakacyjnej wyprawy. Do tego termos z herbatą z miodem i cytryną – Babcia zawsze wiedziała jak nam dogodzić! Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Ale kluczem do wszystkiego jest to, że pierogi ruskie, karpatka czy drożdżówka były przygotowywane właśnie przez moją kochaną Babcię Olę. Tajemnym składnikiem każdej potrawy jest miłość. Babcia w każdą rzecz jaką robi wkłada kawałek serca. Chce żeby wszystkim smakowało, cieszy się kiedy jemy, chcemy więcej. Naprawdę to się czuje. Powiem tyle: Bóg nie mógł być wszędzie i stworzył Babcię ( i jej domowe obiady ) :) .
Smakiem, który przypomina mi dziecięce czasy jest domowy kisiel mojej babci. Jest to deser, który witał mnie od przekroczenia progu jej domu. Pamiętam, gdy po powrocie ze szkoły najpierw zjadałam obiad, a potem nadchodził czas deseru. Zawsze mówiłam: „Nie, nie babciu! Już nie mogę!”, a ona na to: „Ale na pewno?” – i wtedy i tak się zgadzałam. Minęło parę ładnych lat od kiedy ostatnio jadłam ten pyszny, domowy kisiel i niestety wiem, że już nigdy nie zjem tak dobrego deseru, któremu by towarzyszyła tak fantastyczna, ciepła, domowa atmosfera…ale wspomnienia pozostają!
[email protected]
Cześć i czołem! Kluski z … :D No, no z czym? Ojjj co to był za dylemat. Właściwie kształtujący charakter! Bo.. jak wyjść z sytuacji gdy mama pyta: córuś, kopytka z bułką tartą, cynamonem i cukrem czy kopytka ze smażoną cebulką i boczkiem? Oj mamuś!? Tooo te i te :)
Tak, tak, tak to się zwykle kończyło. I po dziś dzień nie potrafię zdecydować, które są lepsze. Idealne danie dwa w jednym, druga wersja na obiad a pierwsza na deser! Aż zgłodniałam :D
[email protected]
Uwielbiam pierogi z kapustą i grzybami! Mam do nich sentyment już od dzieciństwa bo odkąd pamiętam robiła je dla mnie moja babcia (i nadal robi!) – żadne inne nie smakują tak dobrze jak te wykonane przez nią! Co prawda moi rodzice również je przyrządzali, ale miały one kompletnie inny smak, niż te, które babcia podawała mi do skosztowania gdy byłam małą dziewczynką. Aktualnie babcia ma już 87 lat przez co te jej pyszności robi tylko w co drugą niedzielę, a smak dalej ciągnie mnie wspomnieniami do przeszłości – górna część pierogów ma delikatną konsystencję grzybowego musu z dodatkami, a dolna przypomina pociachaną kapustę, która jest przy tym lekko chrupiąca. Do tego podsmażona cebulka na masełku…Wszystko to sprawiało, że ten smak był wyjątkowy, który trudno mi opisać słowami – po prostu palce lizać! Już nie mogę się doczekać jak w najbliższą niedzielę znów skosztuję tych dobroci u babuni i odpłynę w krainę dziecięcej rozkoszy :))
A, żeby tego było mało na myśl nasuwają mi się także podpłomyki, które babcia piekła na takim wielkim piecu kaflowym z ciasta pozostałego po robieniu pierogów, którego nie wyrzucała, a wykrawała z niego kółka, kładła na blachę i podpiekała. Na koniec wystarczyło posmarować masełkiem, posolić i zjeść (najlepiej smakują jeszcze gorące:)). Smakowały tak doskonale, że nie mogła nie robić słodkich oczu, aby je dostać do skosztowania!
W tej chwili właśnie te potrawy nasuwają mi się na myśl, innego dnia powracają inne – niestety część z nich trudno mi jest sobie odtworzyć w całości, ale właśnie dzięki temu są one unikatowe i ubarwiają moje wspomnienia :))
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest zupa wiśniowa. Nie brzmi wyszukanie, jest banalnie prosta, ale dla mnie absolutnie wyjątkowa- przez to że je się ją u mnie w rodzinie raz do roku, w Wigilię Bożego Narodzenia. Kiedy moja mama i jej bracia byli dziećmi, moja babcia kombinowała z zastanych produktów w sklepach jak może aby uczynić święta atrakcyjnymi. Jednym z jej pomysłów stała się zupa wiśniowa, którą od ponad 50 lat je się u mnie w rodzinie 24 grudnia:) Jej smak lekko kwaskowaty, w połączeniu z makaronem – przenosi mnie zawsze w najszczęśliwszy według mnie czas w roku- Święta. W tej chwili sama już mam rodzinę i czasami w sezonie wiśniowym przenoszę się myślami za sprawą ich smaku właśnie w ten magiczny, jedyny w roku taki dzień.
Moje ulubione dania z dzieciństwa to czereśnie jedzone na drzewie i konkursy na strzelanie pestkami,
gumy Donald i Turbo na każdej wyprawie do sklepu i wymienianie się historyjkami,
kakałko Cola-cao, które mama przynosiła nam na ulicę żebyśmy mieli siłę się bawić,
a po powrocie do domu grzaneczki pokrojone w kostkę lub pyszne naleśniki z serem lub kopytka.
Aż się rozmarzyłam ;) !
Dzieciństwo pamiętam jako owocne w pyszne dania, w potrawy które napawały mnie optymizmem, cieszyły oko i syciły żołądek .
Jedna potrawa szczególnie utkwiła mi w pamięci . Czemu ? Bo była idealna ! Pamiętam, że jako dziecko zanurzałam się w talerzu z ….
„barszczem czerwonym z białą kiełbasą i dodatkiem jajka” . Danie bardzo proste do przygotowania, jednak mama nie robiła go często.
Pamiętam moje wybuchy entuzjazmu, gdy mama mówiła „dziś na obiad będzie barszcz… „. Co w tym daniu było tak szczególnego że stało się moim ulubionym ? Po prostu smak ! Jako dziecko byłam bardzo wybredna . Nie chciałam tego, czy owego, wybrzydzałam … Ojj mama ciężko ze mna miała.
Jednak ! Barszcz z dodatkiem białej kiełbasy i jajeczek po prostu skradł moje serce . Imponujący smak, doskonałe doprawienie, lekka kwaśność (bo mama dodawała odrobinkę soku z cytryny) , odpowiednia konsystencja , a ten zapach … Uwielbiałam gdy unosił się w naszym starym domku ! Tak błogi. Gdy się smuciłam, od razu poprawiał mi humor ! Ale wiecie co ? Już dawno takiego barszczyku nie jadłam … A szkoda !
Mam ochotę wykonać go sama . Czy sobie poradzę ? Nie wiem ! Potrzebowałabym nieco odwagi i nowego sprzętu .
Zadzwonię jeszcze do mamy ! Ciekawe czy będzie pamiętać o tym barszczyku ! Może gdy się do nie wybiorę to mi go poda i mogła ja zaserwowac go mojej rodzinie ?
Życie jest za krótkie by cokolwiek odkładać na potem . Dziękuję Ci z całego serca . Za co ? Za to , że dzięki tobie mogłam wrócić wspomnieniami do dawnych lat . Mimo iż moje dzieciństwo nie było kolorowe i usłane „różami” to jednak ten barszczyk niweluje wszelkie złe i smutne wspomnienia . Jestem Ci wdzięczna za ten wpis , za „skierowanie” mnie na dobrą drogę . Od dawna tu zaglądam, i mam nadzieję , że jeszcze nie raz nas zaskoczysz !
Co do Twojego dania, to jeszcze takiego nie jadłam. Może chłodnik bym wykonała na wygranym zestawie ? To tylko marzenia !Ale jak byłoby pięknie gdyby się spełniły ? Moje garnki z „burku” za grosze są już „okropne”.Męczę się z nimi bo co mam począć ? Wszak wydatki na dzieci są dużo ważniejsze .
Ulubiona potrawa z dzieciństwa ? Mogłabym napisać, że to zupa pomidorowa babci, którą przyrządzała z świeżych pomidorków wprost z ogródka, mogłabym napisać, że to makaron z truskawkami, na który czekałam w każdy czwartek, bo mama wtedy wcześniej wracała z pracy żeby 'osłodzić’ mi porę obiadową. Mogłabym też napisać, że to racuchy takie duże, wyrośnięte dzięki drożdżom, które ucierał tato z jabłkami, na zewnątrz chrupiące, a od środka rozpływające się w ustach, które uwielbiała cała rodzina. Ale to będzie zupełnie inna potrawa, którą stworzyłam sama :)) Ale po kolei…Było to jeszcze w podstawówce, byłam wtedy chyba w trzeciej klasie. Rodzice chcąc pochwalić moje wyniki w nauce podarowali mi książkę kucharską dla dzieci, która przyznam szczerze przez dłuższy czas leżała tylko na półce pokryta grubą warstwą kurzu. Pewnego dnia postanowiłam, że coś upichcę, no i zaczęłam wertować kartka po kartce, aż w końcu wpadł mi w oko prostu, aczkolwiek smakowicie brzmiący przepis, a mianowicie „Kopytka” :)) Jak na pierwsze podejście do gotowania wydało mi się to bardzo proste! Mama nie była zachwycona moim pomysłem, ale w końcu zgodziła się, a nawet śledziła moje poczynania w kuchni. Co mi wyszło ? Ciężko stwierdzić – jakieś dziwne nieuformowane rurki, które wyglądały trochę jak makaron smakiem przypominając ziemniaki wymieszane z dużą ilością mąki. A fe, bleeee! Wtedy też rodzice zjedli po odrobinie, żeby nie było mi smutno – po tym moim gotowaniu oczywiście książka kucharska ciągle była w ruchu, wszak musiałam szkolić swoje umiejętności kulinarne :)) Była to moja pierwsza własna potrawa, której smak może i nie był doskonały, ale to właśnie moje „kopytka” zapadły mi głęboko w pamięć. Teraz z upływem czasu „kopytka” wychodzą mi naprawdę smakowite – wiadomo każdy uczy się na swoich błędach :)) Teraz to ja już umiem nawet zrobić sernika bez sera, a stukot garnków przywołuje miłe wspomnienia!
Moja ulubiona potrawa z dzieciństwa to może niezbyt wyszukane danie ale mam do niego wielki sentyment. Są to kromeczki chleba krojone w trójkąciki z boczkiem jakimi zajadałam się z moim dziadkiem. Jak byłam mała bardzo nie chciałam jeść i dziadek szukał sposobu bym jadła zwyczajne swojskie jedzenie. Chociaż twierdziłam że nienawidzę boczku w formie żołnierzyków mogłam jeść godzinami :) Stało się to naszą tradycją, że co przyjeżdżałam do dziadków siadałam na taborecie w kuchni i jadłam z dziadkiem kawałki chlebka z boczkiem :) Do czasu aż dziadek nie zmarł. Dlatego uważam że to najlepsze co jadłam za dziecka i wiem że bez dziadka chleb z boczkiem już nigdy nie będzie smakował tak samo. :) E-mail: [email protected]
Moją ulubioną potrawą był zawsze chleb z.. makaronem. Makaron nie był makaronem, a startym serem. Do tej pory śmiejemy się z tego z rodzicami. Ponadto.. cały czas uwielbiam mój chlebek z makaronem! :)
Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest oczywiście zupa mojej babci a raczej doskonałe połączenie pierwszego dania z drugim tzw. kwaśny klops. To super aromatyczne klopsiki z mięsa mielonego ugotowane na wywarze ze świeżych warzyw i oczywiście pachnącej maggi zakwaszone octem i zabielone gęstą śmietaną i do tego ugotowane osobno ziemniaczki Uwierzcie mi nic nie smakuje lepiej. To właśnie mój smak Pozdrawiam!
kuurcze szkoda ze nie zagladałam na Twojego bloga ostatnio… ale tez napiszę o mojej ulubionej potrawie-a co mi tam! :)
moje dziecinstwo kojarzy mi sie z najlepszymi na świecie leniuchami które robiła i do tej pory robi specjalnie dla mnie Babcia! Kluski leniwe z bialym serem… kto by pomyslał (ja przeciez nie lubie białego sera!). Najpyszniejsze są wyjęte prosto z wody z dodatkiem bułkeczki tartej podpieczonej na masełku hmm… palce lizac! kiedy o tym pisze zrobiła mi sie ogromna ochota na nie, musze poprosic Babcie!
Ps. nikt nie potrafi zrobic takich pysznych klusków leniwych jak moja Babcia… juz nie raz probowałam jednak ten smak moze powtorzyc tylko Ona!
pozdrawiam :)
Jest jedno wspomnienie ktore na zawsze zostanie w mojej pamieci! Kopytka z moją mamą. Byłam mała ale pamiętam jak mama mnie odbierała z przedszkola, sadzala mnie w kuchni i dawala garnki do zabawy. Ja nie chcialam sie bawic tylko jej pomagac. Razem z mama lepilysmy kopytka a po powrocie taty wszyscy razem jedlismy pyszne kopytka. Uwielbiam je i do dzis przypominaja mi po prostu cieplo rodzinne i DOM.
KULINARNE WSPOMNIENIE DZIECIŃSTWA
Zupa budyniowa?
Co to za wymysły?
Wszak to zwykły budyń z wodą!
Me oczekiwania prysły!
Kluchy ziemniaczane?
Banał jakich mało.
Robione z pyrów,
Ktorych trochę sie ostało!
Chleb z cukrem?
Przecież to niezdrowe!
Miodu używaj
Jak już musisz słodzić!
Kogel-mogel?
To nic, że przez tatę robiony
Ten też byłby zdrowszy,
Gdyby nie był słodzony!
Zupa marsjańska?
Czy to coś wykwintnego?
Co buraki w sobie
Mają niespotykanego?
Makaron z jagodami?
Bardzo tania sprawa.
Wystarczy pójść do lasu,
I gotowa potrawa!
Pizza na grubym cieście,
Która wyszła spod rąk mamy?
Wszyscy taką mieli,
Do dziś ją wspominamy!
Banalne potrawy, kilkuskładnikowe.
Cukru tyle, tłuszczu, bezwitaminowe.
Jednak dusza się cieszy na ich wspomnienie,
Przygotowane z sercem, to największe ma znaczenie.
Jedzone z najbliższymi,
W zaciszu domowym.
Popijane najzdrowszym
Sokiem owocowym!
mój e-mail : [email protected]
A potrawa ? Długo się nie zastanawiałam, jak u wielu innych osób są to pierogi ruskie !
Zawsze jako dziecko ( hehe teraz też :D ) prosiłam mamę żeby je zrobiła, a niestety mama zawsze wracała/wraca zmęczona do domu po pracy i człowiek nie ma już siły na stanie w kuchni. Ale przychodził taki dzień kiedy to niespodziewanie w domu unosił się ten zapach, którego nie da się zapomnieć i cały dzień od razu stawał się piękniejszy po porcji cieplutkich pierożków z cebulką i boczusiem mniam !
Może dzięki takiemu prezentowi i ja będę mogła zrobić mojej mamie taką niespodziankę i przyrządzić wielki gar najlepszych pierogów pod słońcem :) serdecznie pozdrawiam :)
Kiedy miałam 10 lat, mój starszy o 3 lata brat (w tym wypadku zaledwie 3 lata), postanowił ugotować zupę. Mama nie chciała się zgodzić, bo zrobi bałagan. Tato śmiał się, że zostanie szkolną kucharką. Natomiast ja byłam jak najbardziej 'za’. Zachęcałam Tomka, przekonywałam mamę. Powstała zupa pomidorowa. Okazało się, że Tomuś był bacznym obserwatorem. Ugotował zupę na wzór 'maminej’, lecz… lepszą! Tak posmakowała mi kuchnia brata, że od tej pory to On gotował pomidorówkę – od tej pory moją ulubioną potrawę ;) Uwierzył w siebie i zaczął eksperymentować w kuchni. Dziś, co prawda, nie pracuje jako kucharz, ale regularnie przygotowuje posiłki dla rodziny. Wśród znajomych słynie z dobrej kuchni. Tomek mówi (z uśmiechem), że gdyby nie ja, nie zacząłby gotować… A ja, że gdyby nie On, nie miałabym ulubionej potrawy ;)
Ajc cos sie zacielo w telefonie i nie zdazylam:( ale to nic i tak chetnie podziele sie moimi przemysleniam:) moja ulubiona potrawa z dziecinstwa to niewatpliwie pierogi ze sliwkami mojej babci:) ta potrawa nie tylko kojazy mi sie z dziecinstwem i domem rodzinnym,al gdy tylko polawiala sie ona na stole to bylo wiadomo ze na dobre zawitala jesien:)hmm…pamietam zawody z rodzenstwem kto zje wiecej pierozkow:)na sama mysl usmiech pojawia sue na twarzy:)
Super, zdjęcie jak z gazetki nie mogę się napatrzeć
Czy sa juz gdzies wyniki konkursu? Nie wiem, czy szukam w zlym miejscu czy ich jeszcze po prostu nie ma?
Też nie znalazłam :((
wyniki są od dawna w notce konkursowej :) Czyli w tym poście na samej górze :)