Na początku czerwca wybraliśmy się do Słowenii. Czy wiedzieliśmy, że to piękny kraj? Jasne! Gdzieś tam zawsze słyszeliśmy, że WARTO, ale generalnie Słowenia była po prostu krajem tranzytowym w drodze do Chorwacji. W tym roku postanowiliśmy to zmienić. I jeszcze raz odpowiadam na pytanie: Czy wiedzieliśmy, że to piękny kraj? Jasne! Ale nie spodziewaliśmy się, że uznamy go za jeden z najpiękniejszych w Europie! Serio! Na Instagram Stories naszą relację śledziło ponad 100 tysięcy osób. To znak, że Słowenia spodobała się i Wam. Dlatego dzisiaj przygotowaliśmy z Radkiem przewodnik po naszej trasie. Poniżej znajdziecie plan wyjazdu na 7 dni.

5 powodów, dla których warto wybrać się do Słowenii:

  • Jest stosunkowo blisko! Wystarczy wsiąść w auto i w ciągu 8-12h (w zależności z jakiego miejsca w Polsce ruszamy) jesteśmy w tym pięknym kraju.
  • Jest przepięknie i różnorodnie (góry, doliny, jeziora, jaskinie, winnice i…. Adriatyk!).
  • Ludzie są przesympatyczni!
  • Słowenia słynie z…. wina! Sauvignon Blanc ze Słowenii może spokojnie konkurować z tym z Nowej Zelandii.
  • Jest prosta i bardzo dobrze rozwinięta. Jest nowoczesna, w większości miejsc zapłacimy kartą, ale też niezwykle klimatyczna.

Poniżej wrzucam Wam plan wyjazdu, w którym zawarte będą również praktyczne wskazówki, linki do noclegów itd.

DZIEŃ 1

Poznań -> Maribor -> Špičnik 

Jeśli chodzi o trasę, to do Słowenii jechaliśmy przez Czechy i Austrię. W każdym kraju należy mieć winietę.

  • Czeską kupowaliśmy online – klik (my kupowaliśmy 30-dniową, która wyniosła nas około 78 zł.). W naszym przypadku opłacało się kupić właśnie miesięczną ze względu na fakt, że jechaliśmy później do Chorwacji.
  • Austriacką kupiliśmy na pierwszej stacji, po przekroczeniu granicy (koszt 10-cio dniowej winiety to około 43 zł)
  • W Słowenii również kupiliśmy ją na pierwszej stacji. I tutaj za tygodniową winietę zapłaciliśmy 15 euro czyli około 68 zł.

Maribor

Gdy dojechaliśmy do Słowenii mieliśmy jeszcze chwilkę czasu do godziny zameldowania w naszym noclegu , więc pojechaliśmy do Mariboru, na krótki spacer. Miasteczko totalnie nas oczarowało: śliczne kamieniczki, uroczy rynek i wszechobecna czystość!

Špičnik

Pierwszy region, który odwiedziliśmy słynie z… wina! Nie wiem czy wiedzieliście, ale w Słowenii produkuje się około 100 milionów litrów wina rocznie. Niesamowicie piękne zbocza porośnięte winnicami robią ogromne wrażenie. Niedaleko naszego noclegu znajduje się mała osada Spičnik, która mieści się na granicy Słowenii i Austrii. Warto pojeździć po tych okolicach. Jest tam również jeden obowiązkowy punkt do zobaczenia. Droga w kształcie serca ulokowana w winnicach! Punkt widokowy należy do rodzinnej winiarni – Dreisiebner. Warto zamówić tam lampkę wina i pójść na taras widokowy. W nawigacji wpiszcie: Srce Med Vinogradi.

Nocleg

Zatrzymaliśmy się Wine & Tourisam Valdhuber Apartments (klik). Absolutnie zachwycające miejsce. Dookoła winnice, cisza i spokój. Oprócz apartamentów znajduje się tu również restauracja i winiarnia. Polecam kupić tutejsze Sauvignon Blanc za 8 euro! Jeśli chodzi o ceny w restauracji, to niestety nie wiemy, bo naszą kolacją były bułki przygotowane na drogę, natomiast śniadanie mieliśmy w cenie.

DZIEŃ 2

Špičnik -> Logarska Dolina

Trasa

Już sama trasa sprawiła, że nie mogliśmy wyjść z podziwu. Co chwilę się zatrzymywaliśmy i robiliśmy zdjęcia. W drodze do Logarskiej mijamy wiszące mosty, rzeki, góry. I niech Was nie zwiedzie pierwsza godzina trasy autostradą – potem robi się naprawdę ciekawie! :)

Logarska Dolina

Wjazd do Logarskiej w godzinach od 10:00 do 18:00 jest płatny 7 euro za samochód (jeśli jesteśmy pieszo lub rowerami, to nic nie płacimy). Dolina ma 7km długości: można ją przejść, przejechać na rowerach lub samochodem. Jest to świetna baza wypadowa do wędrówek w góry. Nasza wędrówka niestety nie wypaliła, bo pogoda się popsuła, ale udało nam się dojść na słynny wodospad Rinka, który naprawdę robi wrażenie. Szlak do niego jest prosty i niewymagający. Max 15 minut. Przy wodospadzie jest mały sklepik, który akurat teraz był zamknięty, oraz punkt widokowy. Dalej prowadzi podobno bardzo fajny szlak do schroniska. Niestety nie mogliśmy tego sprawdzić. Niemniej widoki były obłędne i bardzo polecamy to miejsce.

Nocleg

Postanowiliśmy spać w Logarskiej Dolinie. Tym razem zaszaleliśmy i zarezerwowaliśmy pokój w hotelu Plesnik (klik), który ma genialną lokalizacje. Widoki zapierają dech. Z zewnątrz to typowy alpejski hotelik, ale pokoje są naprawdę pięknie urządzone. SPA na wysokim poziomie, a restauracja w hotelu przepyszna (koniecznie spróbujcie oleju z pestek dyni). PS 5 minut od hotelu jest kolejny wodospad.

DZIEŃ 3

Logarska Dolina -> Velika Planina -> Ljubljana -> Jezioro Bled

Velika Planina

Velika Planina, to największa pasterska osada w górach słoweńskich. Nie planowaliśmy zwiedzać tego miejsca, ale bardzo się cieszymy, że jednak się skusiliśmy. Zdecydowanie warto! Wjazd w te rejony to ponownie 7 euro. Należy pojechać drogą aż do końca i stamtąd (z ostatniego parkingu) wyruszyć pieszo na prosty szlak (około 30 minut). Na początek idzie się przez las, a później… naszym oczom ukazuje się przepiękny płaskowyż, który niesamowicie nas zachwycił. Warto przespacerować się pomiędzy rdzennymi chatami pasterskimi oraz pójść na wzgórze do kościółka. Dla nas to miejsce było absolutnie niesamowite.

Ljubljana

Następnie wybraliśmy się do stolicy Słowenii. Ależ to fajne miasto! I znowu… nie spodziewaliśmy się tego. Niesamowity klimat, zachwycające kamienice, piękne widoki i taki kameralny, przyjazny klimat. Koniecznie idźcie też zobaczyć widok z zamku.

Jezioro Bled

Koniec dnia spędziliśmy nad słynnym jeziorem Bled. Przespacerowaliśmy się promenadą, która jakoś specjalnie nas nie zachwyciła, ale samo jezioro jest naprawdę przepiękne. Mieści się na nim mała wysepka, ale to co robi największe wrażenie, to… zamek na skale!

Nocleg

Tym razem zrobiliśmy rezerwację przez airbnb. Wynajęliśmy apartament w domu u przesympatycznej Alenki (klik) około 15 minut drogi od jeziora Bled. Bardzo spokojna okolica – idealna baza wypadowa. Spędziliśmy tu dwie noce.

DZIEŃ 4

Jezioro Bled -> Kanion Vintgar -> Wodospad Savica -> Jezioro Bohinj -> Jezioro Bled

Jezioro Bled

Dzień rozpoczęliśmy ponownie od wizyty nad jeziorem Bled, tylko tym razem pojechaliśmy na drugą stronę, gdzie wybraliśmy się w mały treking na punkt widokowy. Punkt nazywa się: Ojstrica i prowadzi do niej średnio wymagający szlak przez las (na końcu jest trochę skałek – warto zabrać adidasy).

Ta strona jeziora jest o wiele ładniejsza. Tutaj bardzo nam się podobało. Warto przespacerować się kładką, która mieści się zaraz przy plaży Velika Zaka. Kolor wody jest obłędny :)

Kanion Vintgar

Następnie wybraliśmy się do kanionu Vintgar, który jest zachwycający. Co prawda wejście kosztuje 10 euro od osoby + 5 euro za parking (tanio nie jest), ale naprawdę warto! Droga w kanionie prowadzi tylko w jedną stronę. Po około 30 minutach spacerowania nad rwącą rzeką dochodzimy do ogromnego wodospadu. Następnie wybieramy drogę powrotną – wybraliśmy nieco dłuższą, ale podobno piękniejszą. I… ta droga powrotna rozłożyła nas na łopatki. Polecamy!

Wodospad Savica

To był dzień pełen atrakcji. Po zachwycającym kanionie pojechaliśmy zobaczyć wodospad Savica. Koszt wejścia to 3-4 euro (już teraz dokładnie nie pamiętam). Uwaga… jest dużo schodków, ale szlak nie jest zbyt długi. Natomiast widok który wyłania się zza skały zapiera dech. Po Islandii myślałam, że żaden wodospad nie zrobi na mnie wrażenia, ale myliłam się. Coś pięknego!

Jezioro Bohinj

Zjeżdżając z wodospadu zatrzymaliśmy się przy kolejnym alpejskim jeziorze: Bohinj, które jest bardziej kameralne, dzikie i o wiele większe niż Bled. Jest piękne i zdecydowanie warto wybrać się tu na spacer.

Dzień zakończyliśmy nad jeziorem Bled – wybraliśmy się na zamek i ponownie podziwialiśmy jezioro z góry.

DZIEŃ 5

Jezioro Jasna -> Rezerwat Zelenci -> Planica -> Lago del Predil -> Wodospad Kozjak -> Kanion Tolmin -> Rzeka Socza -> Postojna

Jezioro Jasna

Ten dzień wygrał jeśli chodzi o zachwycające widoki. Zaczęliśmy od jeziora Jasna. Warto przyjechać tu skoro świt, kiedy tafla wody jest jeszcze niewzburzona i powstaje tzw. „mirror lake”. Widoki obłędne. Pospacerujcie sobie wokół jeziora, na pewno dojdziecie też do wodospadu z krystalicznie turkusową wodą i wiszącym mostem! Niestety na most nie mogliśmy wejść, bo był zamknięty, ale może Wam się uda :)

Rezerwat Zelenci

Następnie pojechaliśmy do rezerwatu Zelenci, w którym mieści się równie zachwycające, malutkie jeziorko (szlak z parkingu to jakieś 5 minut drogi). I znowu: im wcześniej będziemy, tym lepiej. W tafli malutkiego, polodowcowego jeziora odbija się niezwykły krajobraz. Cudo!

Planica

Nie planowaliśmy odwiedzać Planicy, ale okazało się, że na naszej trasie znajduje się słynny kompleks skoczni narciarskich. Nie powiem: robi wrażenie. Dodatkowo trafiliśmy na trening skoczków! :)

Lago del Predil

Kierując się dalej naszą trasą musieliśmy przejechać dosłownie kawałek przez Włochy. Nie wiedzieliśmy, że czeka nas kolejne zachwycające jezioro z wysepką na środku! :)

Mangart

Planowaliśmy przejechać się najwyższą drogą w Słowenii – drogą na Mangart, która wiedzie przez skalne tunele i serpentyny, ale niestety droga była zamknięta. Niemniej warto zatrzymać się przy znaku, bo widoki dookoła są naprawdę piękne. Przypominały nam trochę… Azję! :)

Wodospad Kozjak

Kolejny punkt na naszej trasie to wodospad Kozjak. Z parkingu prowadzi do niego prosty szlak i zajmuje około 20 minut. Droga do wodospadu jest niesamowicie malownicza – po drodze płynie bowiem rzeka Socza, która uchodzi za najpiękniejszą w Europie. Jej kolor wygląda jak z photoshopa! A sam wodospad? Jest ukryty w skałach! Coś zachwycającego :) Wejście jest płatne 4 euro, ale jak my byliśmy budka była „zabita dechami”.

Napoleon’s Bridge

Po drodze warto na chwilkę przystanąć przy moście.

Kanion Tolmin

Na sam koniec zostawiliśmy sobie kolejny kanion. Zupełnie inny niż kanion Vintgar. Na pytanie, który mnie bardziej zachwycił? Chyba Tolmin ze względu na swoją „dzikość”. W ogóle złapała nas burza i straszna ulewa, ale przeczekaliśmy ten czas w skalnym tunelu. Dodatkowo byliśmy tu totalnie sami. Czuliśmy się jak w baśni.

Jeśli chodzi o cenę, to jest taniej niż przy poprzednim. Za dwie osoby zapłaciliśmy 12,80 euro + 6 euro za parking. Przejście go zajmuje godzinę. Na ulotce było napisane, że miejsce nie nadaje się dla małych dzieci i osób z lękiem wysokości (są momenty, gdzie jest naprawdę wysoko, ale oczywiście są barierki i jest bezpiecznie).

Kierując się już do miejsca, w którym mieliśmy nocleg cały czas zachwycaliśmy się rzeką Socza, która nam przez pewien czas towarzyszyła. Nie dziwie się, że to najpiękniejsza rzeka w Europie. Ten dzień był intensywny, ale pomimo wielu atrakcji na miejsce dojechaliśmy o 19:00.

Nocleg

Tym razem zatrzymaliśmy się w takim kompleksie agroturystycznym – klik. Idealne miejsce na taki tranzytowy nocleg.

DZIEŃ 6

Jaskinia Postojna -> Jaskinie Szkocjańskie -> Zamek Predjama -> Piran

Jaskinia Postojna

Jeśli chodzi o jaskinie, to uważam że naprawdę warto je zobaczyć. Fakt są to atrakcje mocno turystyczne i nie należą do najtańszych, ale zdecydowanie TRZEBA zobaczyć je na własne oczy. Koszt wejścia do pierwszej to 37,90 euro od osoby (bilety kupowaliśmy online, na 10:00 rano). Na start dostajemy audio przewodniki (dostępny jest język polski) i ruszamy kolejką przez pierwszą część jaskini. To naprawdę niesamowite uczucie jak wjeżdża się do tunelu, a po chwili wyłaniają się wielkie sale pełne stalagmitów i stalaktytów. Jaskinia jest ogromna i jest uznana za jedną z najpiękniejszych jaskiń w Europie (jest też najdłuższą turystyczną jaskinią). Szacuje się, że ma 3 miliony lat. Jaskinia ma mnóstwo korytarzy, po których przechadzamy się słuchając audio przewodników. Co ciekawe… odbywają się tu koncerty. Szaleństwo, prawda? Nie zapomnijcie zabrać ciepłych rzeczy (!). PS zdjęcia w ogóle nie oddają tego klimatu.

Jaskinie Szkocjańskie

Po wizycie w Postojnej szybko zapakowaliśmy się w samochód i pojechaliśmy pod Jaskinie Szkocjańskie. Tutaj nie dało się kupić biletów online, więc mieliśmy ogromną nadzieję, że uda nam się dostać je na miejscu. Oczywiście dostaliśmy je bez problemu. Jaskinię można zwiedzać tylko z przewodnikiem o określonych godzinach. My byliśmy o 12:00 i musieliśmy poczekać godzinkę na wejście. Koszt biletu to 18 euro od osoby. W środku nie można robić zdjęć, więc pozwólcie, że wrzucę Wam tu zdjęcia z internetu. Ale… te jaskinie powaliły nas na łopatki. To była przepiękna przygoda. Uważam, że to najlepiej wydane 18 euro w moim życiu. Idzie się około 3km i cały tour trwa 2h. Pierwszy korytarz i groty nie robią wrażenia, ale po chwili wychodzimy na ogromną przestrzeń i naszym oczom ukazuje się królestwo krasnoludów – Moria. Takie było moje pierwsze skojarzenie. Polecamy ustawić się jako pierwsi za przewodnikiem – to potęguje wrażenie. To co również potęgowało doznania to huk rzeki, która przepływa przez jaskinię oraz… most zawieszony 45 metrów nad ziemią (to ten na którym Gandalf walczył z Balrokiem haha) ^^ Naprawdę polecamy z całego serducha!

Zamek Predjama

Po jaskiniach przyszedł czas na największy zamek jaskiniowy na świecie. Do środka nie wchodziliśmy, bo był zamknięty, ale to nic. Chcieliśmy zobaczyć ten słynny widok z broszurek, który na żywo robi jeszcze większe wrażenie.

Piran

Dzień zakończyliśmy nad Adriatykiem (Słowenia ma kawałek dostępu do morza). Dotarliśmy do naszej ostatniej słoweńskiej destynacji czyli do miasteczka Piran.

Nocleg

Stwierdziliśmy, że skoro jedziemy do Piranu, to fajnie by było spać w samym centrum starego miasta. Wybór padł na hotel Second Life in Piran (klik), który miał idealną lokalizację, przepyszne śniadania i wspaniałą obsługę. Do starego miasta nie można wjeżdżać samochodem, więc samochód zostawiliśmy na parkingu garażowym „Garage Fornace”, spod którego odchodzi darmowy busik do samego centrum Piranu. Spędziliśmy tutaj dwie noce.

DZIEŃ 7

Piran

Czy warto zostawać w Piranie na dwie noce? To zależy. Generalnie nie, chyba, że masz ochotę powłóczyć się po mieście, wypożyczyć rower, pojechać do parku narodowego lub spędzić czas na plaży. My generalnie planowaliśmy taki totalny chill, więc tego ostatniego dnia włóczyliśmy się po mieście i jedliśmy same pyszności. Koniecznie idźcie na Piazza Tartini – główny plac i port obok.

Zajrzyjcie na dzwonnicę przy katedrze Świętego Jerzego (wejście to 4 euro od osoby) – naprawdę warto!

Są też mury obronne, z których roztacza się piękny widok na stare miasto Piranu. Wejście również około 4 euro od osoby.

I na koniec polecamy przejść się główną promenadą do latarni na końcu miasteczka.

Gdzie warto zjeść w Piranie? Polecamy Wam dwie przepyszne restauracje:

1. Ribic Baja – na pyszną rybę.

2. Fritolin Pri Cantini – to taki „bar” z owocami morza. Przepyszne kalmary i bardzo fajny klimat!

Następnego dnia z samego rana ruszaliśmy już do Chorwacji i tym samym zakończyliśmy naszą podróż po Słowenii.

Jedzenie

Jeśli chodzi o jedzenie, to nie mamy niesamowitych miejsc do polecenia (oprócz tych dwóch restauracji w Piranie), bo nie mieliśmy za dużo czasu na to jedzenie. Śniadania mieliśmy w każdym noclegu (oprócz tego w airbnb – wtedy kupiliśmy sobie w piekarni drożdżówki). A tak to jedliśmy po prostu to, co mieliśmy na drodze (tu jakieś gnocchi, tu sałatkę, pizzę itd). Na pewno możemy Wam polecić restaurację w hotelu Plesnik oraz restaurację Villa Preseren nad jeziorem Bled.

Jeśli chodzi o zakupy spożywcze, to my robiliśmy je w markecie Mercator. Ceny zbliżone do tych w Polsce.

Pamiętaj o….

… tym że Słowenia to również góry. Wybierając się latem zabierzcie ze sobą kilka ciepłych rzeczy i wygodne buty. Oraz coś baaardzo ciepłego do jaskiń! :)

To było 7 niesamowitych dni. Nie spodziewaliśmy się, że tak mały kraj będzie mieć w sobie tyle różnorodności. Zdradzę Wam, że już planujemy powrót, bo naprawdę zakochaliśmy się w Słowenii na zabój! :)

Do następnego!