Jakiś czas temu mieliśmy okazję wybrać się do Beskidu Żywieckiego na zaproszenie marki Jack Wolfskin. Do Wolfskinowej watahy należymy już od dawna. Tak naprawdę to dzięki tej marce zaczęła się nasza górska przygoda. Kilka lat temu dostaliśmy zaproszenie na wydarzenie o nazwie Wintercamp, które było dla mnie impulsem do rozpoczęcia przygody z chodzeniem w góry, a potem ze wspinaczką.
Tym razem misją było… tropienie wilków! Tak, nie przewidziało się Wam. Jack Wolfskin współpracuję z Michałem Figurą ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Michał to niesamowity gość, który od 25 lat zajmuje się badaniem wilków, rysiów i niedźwiedzi. Ma ogromną wiedzę, którą przekazał nam podczas całego wydarzenia. Na takie warsztaty tak naprawdę może wybrać się każdy i ja ze swojej strony niesamowicie polecam. Wszystkie informacje znajdziecie na profilu @wildlifeseminars. To świetna frajda dla wszystkich fanów natury. Michał opowiada z taką pasją, że można go słuchać godzinami. Ale ale… opowiadanie to jedno. W planie jest też tropienie w terenie i to dopiero jest frajda. Przyznam się Wam, że my planujemy powtórzyć u Michała takie warsztaty na jesień (ze spaniem w hamakch, w lesie!). Czad!
Dobra, wróćmy jednak do weekendu. Zatrzymaliśmy się w Agroturystyce Płone. Bardzo przyjemne miejsce z obłędnym domowym jedzeniem. Pani właścicielka gotuje fenomenalnie, a po powrocie z gór takie jedzenie jest na wagę złota. Naprawdę bardzo polecamy to miejsce.
W piątek po południu spotkaliśmy się całą ekipą na miejscu. Ciesze się, bo z wieloma osobami takimi jak Krzysiek Adamek, Ewa z bloga Szpilki w Plecaku czy też właśnie ekipa Jacka Wolfskina mogliśmy się zobaczyć po dłuższej przerwie. Poznaliśmy też świetnych ludzi takich jak Pioter i Zonia z Gdziebądź czy Michał Sadowski i Paweł Zalejski. Świetni ludzie! Niespodzianką była również wizyta mojej wielkiej inspiracji czyli Martyny Wojciechowskiej! Z Martyną mieliśmy już okazję poznać się przy okazji różnych wydarzeń, ale tym razem mieliśmy okazję wybrać się wszyscy razem w góry.
Pierwszego dnia posłuchaliśmy niesamowicie ciekawego wykładu o wilkach i spędziliśmy cudowny wieczór przy ognisku. Następnego dnia rano ruszyliśmy natomiast w kilkugodzinny trek po lesie z misją tropienia wilków i nie tylko! Udało nam się zobaczyć tropy wilków, rysia, jelenia, saren, zająca, myszy, wiewiórki a nawet… niedźwiedzia! WOW! Pogoda nam dopisała w 100% Piękne słońce i zmrożony śnieg ułatwiły tropienie.
Kilka ciekawostek o wilkach:
- Znacie powiedzenie: „wataha wilków”? Tylko że wilki wcale nie żyją w watahach. Żyją w grupach rodzinnych. Wataha oznacza, że w grupie są osobniki niespokrewnione. U wilków zawsze są więzy krwi, więc tworzą one grupę rodzinną. Watahę mogą tworzyć np. dziki.
- Jedyne niespokrewnione osobniki to „mama i tata”. Niesamowite jest to, że gdy samiec i samica spotykają się to spędzają ze sobą bardzo dużo czasu testując się. I potem, gdy już wiedzą, że „to właśnie miłość” łączą się na całe życie. Są bardzo lojalne.
- Wiki żyją średnio 6 lat
- Ich największa broń to 4 kły. Dzięki nim mogą upolować swoją ofiarę.
- Wilcza ciąża trwa 63 dni (podobnie jak u psów). Maluchy rodzą się w norkach, ale nie siedza tam cały czas.
- Samica przez 3 tygodnie karmi maluchy mlekiem, a samiec przynosi jej wtedy jedzenie. Potem samiec przynosi jedzenie również maluchom (samica oczywiście też). W jaki sposób? Przynosi jedzenie w żołądku. Czyli przychodzi, zwraca pokarm, a maluchy to jedzą. Natura jest fascynująca.
- Wilki żyją na swoim terytorium, które może mieć średnio 220 km2 w górach i 330km2 na nizinach. Szok, prawda?
- Wyją żeby się komunikować. Michał pokazywał nam filmik z fotopułapki, jak matka wyje i po chwili maluchy przybiegają na kolację.
- Wilki uważane są za te złe, groźne, bardzo niebezpieczne. Tymczasem gdy wilk zobaczy nas na szlaku to ucieknie. Michał na pytanie co zrobić, gdy zobaczy się wilka odpowiada: „Zrobić mu jak najszybciej zdjęcie”. Tyle.
- Michał prosił również aby przekazywać dalej, że… pomagamy zwierzętom, które zostały zranione z winy człowieka. Nie ruszamy zranionych zwierząt w ich naturalnym środowisku (typu idziemy przez las, widzimy że jakieś dzikie zwierze jest chore i chcemy mu pomóc). Takie jest prawo natury. Tego tykać nie wolno. I może wydaje się to straszne, ale nie powinno ingerować się w życie dzikiego zwierzaka, chyba że mówimy właśnie o zranieniu z winy człowieka.
Generalnie dowiedzieliśmy się mnóstwo takich ciekawostek. Nie będę Wam tu wszystkich pisać, ale wierzę, że zachęciłam Was tym, żeby dowiedzieć się więcej!
Michał pokazał nam rownież foto pułapkę, która jest jedną z rzeczy pozwalającej na badanie wilków. No właśnie jak badać wilki?
- Obroża telemetryczna – to obroża, którą można założyć wilkowi (oczywiście żeby do tego doszło potrzeba wielu pozwoleń itd., więc to nie jest taka prosta sprawa). Obroża wysyła sygnał GPS. Po takim sygnale można odczytać bardzo dużo. Obroża starcza na 2 lata. Następnie sama się odpina i odpada wysyłając ostatni sygnał gdzie się znajduje. Ekipa zbiera taką obrożę i po wymianie baterii może zostać wykorzystana ponownie do kolejnych badań.
- Foto pułapki. To świetne źródło badania zachowań zwierząt. PS Michał pokazał nam jak wygląda taka foto pułapka i nawet oglądaliśmy z niej nagrania.
- Odchody, sierść, tropy itd. Generalnie to daje bardzo dużo danych. Po sierści (z cebulką) można uzyskać cały kod DNA. Z odchodów można wyczytać całą dietę wilka. Michał się śmiał, że uwielbia grzebać w kupach, a potem je zbierać do badań.
Ja Wam tak super tego nie opowiem, dlatego bardzo polecam warsztaty z Michałem – ogrom wiedzy i świetna przygoda!!! :)
Do następnego!